Chwilowo od strony Tarnowa ani Rzeszowa nie zbliża się żaden pociąg. Kobieta nerwowo chodzi po torach. Ktoś ją zauważa, anonimowo telefonuje na policję.
Oficer dyżurny nadaje komunikat do wszystkich patroli. Kto jest najbliżej, ma pędzić we wskazane miejsce. St. sierż. Konrad Gajewski i sierż. Jakub Wojtanowski słyszą komunikat na ul. Krakowskiej. Gdyby jechali ulicami miasta, byliby na miejscu w kilkanaście minut.
- Wiadomo, jaki ruch jest w piątki o tej porze, nawet włączony sygnał niewiele by pomógł - mówi Gajewski. Pędzą skrótem, przez kolejową rampę. Nie włączają "koguta", żeby dźwięk syreny dodatkowo nie zestresował desperatki. Wyrobili się w cztery minuty. Na miejscu ukrywają radiowóz za wagonem. - Zobaczyliśmy kobietę na torach. Zbliżaliśmy się tak, żeby spostrzegła nas jak najpóźniej. Ostatnie metry biegliśmy - opowiadają policjanci.
Łapią kobietę. Choć stawia lekki opór, błyskawicznie sprowadzają ją z torów. - Jakieś dwieście, trzysta metrów stamtąd widzieliśmy zbliżający się pociąg - mówi st. sierż. Gajewski.
Policjanci czują, że kobieta drży. Prowadzą ją do radiowozu. Dopiero tam zaczynają rozmawiać. Niedoszła samobójczyni przyznaje funkcjonariuszom, że chciała się zabić. Opowiada, że leczy się na depresję. Po chwili na miejscu jest już pogotowie. Tarnowianka trafia do szpitala. Lekarze obiecują, że wyciągną ją z koszmaru choroby.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?