Stargardzianie wytykają włodarzom, że nic nie robią by teren po warsztatach szkolnych został zagospodarowany. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce. Pracownicy magistratu tłumaczą, że działkę prywatnemu inwestorowi sprzedało starostwo i pytania tam trzeba kierować. Urzędnicy ze starostwa wyjaśniają, że po sprzedaży terenu nic już do niego nie mają. Nikt nawet nie próbuje rozmawiać z właścicielem działki.
– Starostwo nie kontaktowało się z firmą, która nabyła teren po warsztatach szkolnych, gdyż nie ma takiego prawa – wyjaśnia Małgorzata Gabrysz-Hryniewicz ze starostwa. – Nie istnieją zapisy, które pozwalałyby na ingerowanie w plany i zamiary czy ponaglanie do jakichkolwiek działań nabywcy terenu.
Kolejne lata więc mijają i nic się nie dzieje. Po likwidacji ogrodzenia i wywiezieniu gruzu postawiono tam tylko rusztowanie. Rozwieszono reklamę, którą mogą zobaczyć kierowcy jadący obok krajową dziesiątką. Sama działka zarosła trawą, jest tam mnóstwo śmieci, walają się butelki po rozmaitym alkoholu. Ktoś zrobił sobie nawet krzesełka z cegieł, by móc sobie usiąść na imprezce pod chmurką.
– Wstyd dla Stargardu, że coś takiego dzieje się niemal w centrum – komentuje stargardzianin, który w poniedziałek odwiedził naszą redakcję. – Nie powinno być tak, że prezydent czy starosta nie mają wpływu na to, co dzieje się na ich terenie. A raczej na to, co się nie dzieje.
– Możemy tylko egzekwować regulamin utrzymania miasta w czystości – mówi Stanisław Kazimierski, inżynier miasta. – Z tego co wiem, to straż miejska to robi.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?