Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

The Watch plays Genesis w Progresji [zdjęcia]

Milaq
Milaq
The Watch plays Genesis
The Watch plays Genesis Milaq
Zespół The Watch zabrał warszawiaków w podróż w historię progresywnego rocka. Fotorelacja dziennikarza obywatelskiego.

3 marca do Progresji zawitała silna grupa wtajemniczonych. Wtajemniczonych w ukryty pod latami komercji cudowny okres klasycznej ery twórczości Genesis, czyli pierwszą połowę lat siedemdziesiątych. Fani ciągle pamiętają i chcą słuchać tej pięknej progresywnej rockowej muzyki. Ponieważ obecny Genesis (pomijając fakt, że chyba już nie istnieje) raczej rzadko sięgał do tego repertuaru, na scenie musieli stanąć inni zakręceni muzycy. The Watch – The Watch plays Genesis!.

Ten udany wieczór rozpoczął warszawski Exlibris. Pewnym dysonansem wizualnym wobec ciężkiego rockowego grania okraszonego klawiszami był indiański(?) makijaż wokalisty, ale chłopaki dawali radę. Po czterdziestu minutach ich występu na scenę weszli Włosi z Mediolanu. Co tu dużo gadać, znaczy pisać. Prawdziwy, stary Genesis jak żywy!

Po własnej kompozycji przeszli do „Watcher of the Skies” z płyty “Foxtrot” i „Dancing With the Moonlit Knight" z „Selling England by the Pound”. Peter Gabriel… oops przepraszam Simone Rossetti okazał się niezwykle dowcipnym showmanem. Przed „I know What I Like” niczym Gabriel w trakcie koncertów naśladował koszenie trawy. Jednak zanim udało się odpalić kosiarkę, gasła ona chwilę, co Simon usprawiedliwił, że ma prawo jako, że jest włoska.

Publiczność reagowała żywo i całkiem sporo osób powtarzało teksty za wokalistą. Klimat lat siedemdziesiątych konsekwentnie budowały dalej „Firth of Fifth” a następnie własny „One Day” z ostatnio wydanej płyty „Timeless”. I znów oryginalny Genesis „Musical box”. I kolejne anegdoty Simona – czasem nawet odczytywane z kartki po polsku, a to o niemieckiej policji, a to o amerykańskich celnikach znów entuzjastycznie przyjęte przez publiczność.

Kolejne brawurowo wykonywane utwory wzmacniały radość publiczności i muzyków co spuentowane zostało, iż wszyscy jesteśmy jedną rodziną zjednoczoną dobrą muzyką. Po blisko dwóch godzinach grania występ był (prawie) zakończony. Publiczność wywołała muzyków. Simon stwierdził, że skoro jutro trzeba iść do pracy i wszyscy są zmęczeni to zagrają tylko jeden krótki utworek… i poszła pełna wersja „Supper is ready”. Ponad dwadzieścia minut. Tak, to była bardzo pyszna kolacja w Progresji.

Materiał przygotowany przez dziennikarza obywatelskiego

Chcesz dla nas pisać? Zapraszamy do współpracy. Autorrzy najlepszych materiałów mogą liczyć na nagrody pieniężne - dowiedz się więcej »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto