Do małej, ciemnej sali kina "Pasaż" chodzili krakowianie i artyści, by zobaczyć filmy Bergmana, Felliniego i Viscontiego. Ale nie tylko. Niewielki budynek w Pasażu Bielaka służył kiedyś zakochanym parom. Ostatnio można było w nim obejrzeć powtórki z kina europejskiego i amerykańskiego. Po 38 latach działalności drzwi kina są zamknięte na głucho, a przybytek X Muzy postawiony w stan likwidacji.
We wspomnieniach krakusów "Pasaż" był miejscem, do którego chodzili ci, dla których "dwoje to dobrze, a troje to już tłum". - Redaktor Mieczysław Czuma powiedział mi, że to jedyne miesjce, gdzie idziesz z dziewczyną, chwytasz ją za rękę, mówisz, że jest inna niż wszystkie, a ona w to uwierzy - opowiada Leszek Mazan, krakauer. W jego wypadku zadziałało. - Ta dziewczyna, którą zaprosiłem nie tylko uwierzyła, ale za mnie wyszła - śmieje się Mazan.
Do "Pasażu" chodziło się, żeby poprawić sobie nastrój. - Bo tam ciemno i przyjemnie - mówi Marek Litewka, aktor m.in. teatru "Bagatela". W latach 70. (kino powstało w 1970 roku) chodził tam na filmy Felliniego. - nie przeszkadzały mi nawet niewygodne krzesła - mowi aktor. NIektórym nie było dane dostać się na 60-osobową salę. - Byliśmy na studiach maniakami kinowymi, oglądaliśmy nawet po dwa filmy dziennie - wspomina Jan Kanty Pawluśkiewicz. Do "Pasażu" wejść im się nie udało. - Zabrakło biletów. Nic dziwnego - to były złote czasy kina i na wejście czekało się w długich kolejkach - dodaje kompozytor.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?