Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzech łomżyńskich muszkieterów na polskich drogach

magisterUW
magisterUW
Tu skończyła się przyjemność zwiedzania.
Tu skończyła się przyjemność zwiedzania. Wiktor.W
Dokładnie nafaszerowani nakazami, zakazami i dobrymi radami ruszyliśmy w Polskę.

Plany wojaży były kilkakrotnie zmieniane. Od razu odpadł pomysł naszych synków, że będziemy podróżować śladami Manro. Ustalono, że nasze konto nie wytrzymałoby takich wydatków. Z marszruty skreślono też Mikołajki- Tato, już żadnych jezior! My chcemy zobaczyć tylko zabytki tak jak pan Manro!
Na pierwszy ogień poszło Szczytno i ruiny zamku krzyżackiego z 1370 roku. W muzeum mazurskim przewodnikowi zapewne zaschło w gardle odpowiadając na pytania naszych latorośli. Chłopcy robili setki zdjęć i byli w całkowitej euforii. Nocleg na polu namiotowym i ruszyliśmy w kierunku Ostródy, gdzie mieliśmy zapewniony nocleg w domu mojego kolegi ze studiów. Zwiedzanie zamku pokrzyżackiego XIV wieku i długie spacery po pięknym, czystym mieście. Pogoda nam dopisywała, chociaż ja zacząłem odczuwać coraz większe zmęczenie.
Podróż polskimi drogami wymaga natężonej uwagi. Nie tyle ze względu na nawierzchnie, ile na współużytkowników dróg.Wielokrotnie natykaliśmy się na różnego typu wypadki i kolizje. Pomimo makabrycznych widoków kolejni kierowcy nie zdejmowali nogi z gazu i pędzili przed siebie. Często wciskając się na trzeciego. Droga do Manrowskiego Malborka wykończyła mnie fizycznie i psychicznie. Marzył mi się jakiś zmiennik za kierownicą. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że przynajmniej 50% polskich kierowców w ogóle nie powinna dostać prawa jazdy.
Byłem zadowolony, że chłopcy przysypiali i nie widzieli kilku wypadków. Po dojechaniu do Malborka od razu zameldowaliśmy się w prywatnej kwaterze poleconej przez kolegę z Ostródy. Przemiła gospodyni zajęła się nami kompleksowo. Nazajutrz zaraz  po śniadaniu synkowie z całą kilkuletnią energią ruszyli na podbój zamku wielkich mistrzów krzyżackich z XIV-XV wieku.  Kolejny przewodnik dwoił się i troił, żeby zaspokoić ciekawość chłopców.
Jedna sytuacja na długo zostanie na pewno rodzinną anegdotą. W pewnym momencie, kiedy synkowie po raz kolejny zauważyli: A pan Manro, to inaczej o tym napisał, zaciekawiony przewodnik zapytał - Manro? Nie znam takiego historyka, czy to Polak? Tłumaczenia kim jest pan Manro zupełnie ogłupiły sympatycznego pana. Widziałem, że zupełnie nic nie rozumiał. Odpoczynek w domu pani Lucyny i po dobrze przespanej nocy zjazd w dół Polski w kierunku Torunia. Pogoda powoli zaczęła się psuć, więc obie moje panie wyszukały w internecie kolejną kwaterę i nakazały nam nocleg pod dachem.
Nie oponowałem. Toruń nas  początkowo zachwycił. Nie dziwię się, że w 1997 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. Miasto zachowało swój XII wieczny układ urbanistyczny, a zamek krzyżacki nadal budzi podziw i ciekawość tysięcy turystów. Przeszliśmy się gotyckim mostem, obejrzeliśmy obwarowania miejskie, Dom Kopernika i po obiedzie mieliśmy ruszyć na dalsze zwiedzanie. W planie mieliśmy jeszcze  Muzeum Archeologii  i Muzeum Podróżników im Tony Halika. To były wybory moich kilkuletnich turystów, ja chętnie nie ruszałbym się z fotela.
I tu powinienem zakończyć słowami, że wojaże były wspaniałe, a na drugi rok ruszymy śladami Dziuńki albo Irka. Niestety. Na posiłek usiedliśmy w jednym z licznych ogródków. Synkowie zgłodnieli, zamówili solidne dania i pałaszowali aż im się uszy trzęsły. Podczas płacenia rachunku usłyszałem rozpaczliwy płacz moich synków. Chwila nieuwagi i jakiś złodziejaszek połaszczył się na niebieski, mały plecak starszego synka! Personel zareagował od razu i starał się nam pomóc. Plecak z nadrukiem Batmana zniknął.
Nie sądzę, aby jego zawartość zadowoliła złodzieja. W plecaku była tylko podręczna apteczka z witaminą C, wapnem, plastrami w misie i wodą utlenioną, kilkanaście pocztówek z trasy, chusteczki higieniczne, dwie pary skarpetek i płaszczyki przeciwdeszczowe. Najbardziej bolesna była dla moich dzieci kradzież aparatu cyfrowego z setkami zdjęć, który był w bocznej kieszeni plecaka. Ich rozpacz rozrywała moje ojcowskie serce. Byłem wściekły i bezsilny! Złodziej nawet nie nacieszy się zdobyczą, bo aparat synek kupił za swoje oszczędności za 280 złotych.
Telefon do domu i próby uspokojenia dzieci przez mamę i babcię. Żaden z nich nie chciał nawet słyszeć o kupnie nowego aparatu. Najważniejsze były zdjęcia, które chcieli pokazać na MM panu Manro i innym forumowiczom. Do tej pory brak mi słów, żeby opisać co poczułem i czuję po tym incydencie. Zrezygnowaliśmy z podróży do Warszawy. Nie będzie zwiedzania Muzeum Wojska Polskiego i innych wybranych przez synków obiektów.
Wróciliśmy do domu. Teraz próbujemy wytłumaczyć dzieciom, że wśród ludzi można spotkać i kanalie, które nie zasługują na szacunek. To była twarda szkoła życia i bolesna nauczka . Trudno nam też wytłumaczyć im pewne zachowania młodych ludzi, których spotkaliśmy podczas wojaży. Chamstwo, wulgarność, nie liczenie się z innymi ludźmi. W Ostródzie zwróciłem uwagę grupie młodzieży, która zachowywała się wyjątkowo chamsko i używała bardzo wulgarnego języka  Usłyszałem: Facio, co się tak pienisz, niech twoje dzieciaki uczą się poprawnej polszczyzny!!!
Z tego co się zorientowałem, była to zorganizowana wycieczka szkolna.
Wychowawców nie zauważyłem, albo woleli siedzieć cicho. Po powrocie do domu obejrzałem zdjęcia, które robiłem swoją komórką. Jest tam sporo zdjęć naszych synków i kilka zwiedzanych obiektów. Tylko tyle zostało nam na pamiątkę po mile rozpoczętej podróży wakacyjnej.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto