Tylko się nie złość!

Szedłem od ul.Marcinkowskiego do ul.Kosynierów Gdyńskich i w przeciągu 10 minut bylem świadkiem dwóch scen. Akt pierwszy: pani na oblodzonej ul.Matejki wpadła w poślizg i... wylądowała w zaspie.Akt drugi (dwie minuty później i 30 metrów dalej): Pewien pan zatrzymał auto, aby umożliwić wyjście starszej kobiecie ze swojego samochodu... Tylko, że na ulicy i to w godzinach szczytu! Zrobiła się wielka kolejka (korek). Ale to owemu panu nie przeszkadzało. Co innego kierowcy z aut znajdujących się za jego samochodem. Kierowca z czerwonego auta odważył się wysiąść i powiedzieć kilka słów. Sprawca całego zamieszania nie czuł skruchy, nie przeprosił za lekkomyślność, a mocno zdenerwował się faktem, iż ktoś ośmielił się zwrócić mu uwagę. Kierowcy pogrozili sobie (przywitali się), pokazali, co o sobie myślą (pozdrawiam) i pojechali dalej...