Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ujawniamy doniesienie, które uderza w senatora Koguta

WOJCIECH HARPULA
Senator chce podać do sądu byłego znajomego. Prokuratura bada, czy kolejarz napisał prawdę. Stanisław Kogut 11 marca został zawieszony w prawach członka PiS.

Senator chce podać do sądu byłego znajomego. Prokuratura bada, czy kolejarz napisał prawdę.
Stanisław Kogut 11 marca został zawieszony w prawach członka PiS. Karol Karski, rzecznik dyscyplinarny partii, tłumaczył wtedy, że powodem decyzji były niezgodne z linią partii wypowiedzi senatora. Przyznał także, że do PiS dotarły "pewne informacje od pracowników PKP, dotyczące działalności Koguta".

Dotarliśmy do pisma, które trafiło do czołowych polityków PiS i stało się podstawą do zawieszenia Koguta. To napisane przez dyrektora jednej ze spółek PKP "oświadczenie w sprawie niegodnych działań pana Stanisława Koguta".

Co zawiera pismo? Jego autor przez 2,5 roku - w latach 1998-2001 - nocował razem z Kogutem w pokoju gościnnym PKP w Warszawie przy ul. Hożej. Twierdzi, że był świadkiem wielu rozmów, które ówczesny szef kolejarskiej "Solidarności" prowadził z dyrektorami różnych zakładów PKP.

"Rozmowy często dotyczyły spraw personalnych. Pan Kogut wydawał polecenia dyrektorom zakładów dotyczące przyjęcia do pracy wskazanych przez niego (z imienia i nazwiska) osób (...). W razie jakiegokolwiek oporu (...) Kogut groził degradacją" - napisał.

Przyszły senator miał też często analizować wpłaty dokonywane przez ludzi zajmujących kierownicze stanowiska w PKP na kierowaną przez niego Fundację Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach. "Gdy ktoś wpłacił np. 1000 zł, pan Kogut komentował: No, ten się spisał. Gdy wpłata była niewielka, np. 200 zł, komentarz brzmiał: No, co on - na naczelnika sekcji".

- To było jak wymuszanie haraczu. Płacisz - masz spokój i kierownicze stanowisko. Nie płacisz - wylatujesz - mówi autor oświadczenia w rozmowie z naszą gazetą. Twierdzi, że dokonał tylko dwóch wpłat na Fundację w łącznej wysokości 1500 zł. Miało to spowodować, że popadł w "niełaskę" u Koguta i został "zesłany" na podrzędne stanowisko.

Według niego, dyrektorzy PKP, chcąc pozostać na stanowiskach, musieli się "okupywać" Kogutowi wręczając mu prezenty: elementy stroju, kosmetyki, telefony komórkowe, drogie zegarki. Czasami miał je pobierać w jego imieniu Józef Wilk, ówczesny przewodniczący "Solidarności" w nowosądeckim Zakładzie Taboru. %07- Nigdy nic takiego nie miało miejsca - twierdzi Wilk.

Dyrektor napisał także, że Kogut zażądał od niego "ustawienia" przetargu w ten sposób, by wygrała go wskazana przez niego firma z Małopolski. W rozmowie z nami nie był jednak w stanie podać żadnych szczegółów. Nie pamięta nazwy firmy. Do zdarzenia miało dojść w 1999 r. Dlaczego wtedy nie zgłosił się do prokuratury? - Nie wziąłem tego do końca poważnie. Obawiałem się prowokacji. Zlekceważyłem jego słowa i nie podjąłem tematu - tłumaczy.

Dlaczego zdecydował się napisać oświadczenie w sprawie Koguta dopiero przed wyborami parlamentarnymi? - Bo uważam, że to człowiek niegodny zaszczytu bycia senatorem - twierdzi. Jego pismo we wrześniu 2007 r. otrzymali: prezydent Lech Kaczyński, premier Jarosław Kaczyński, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i szef sądeckich struktur PiS, poseł Arkadiusz Mularczyk.

Urzędnicy ministra sprawiedliwości skierowali je do rozpoznania w prokuraturze. Sprawą zajmuje się policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście. - Weryfikujemy treści zawarte w dokumencie. Trudno w tej chwili określić, kiedy zakończą się wszystkie czynności - informuje prowadzący dochodzenie mł. asp. Marcin Kowalczyk.

Senator Kogut z utęsknieniem czeka na ten moment. %07- Gdy tylko zakończy się śledztwo, od razu składam w sądzie pozew o zniesławienie. Nie można bezkarnie oczerniać człowieka, który na swoje dobre imię pracował przez 40 lat. Będę żądał odszkodowania w wysokości miliona złotych. Pieniądze oczywiście pójdą na Fundację - zapowiada.

Senator twierdzi, że całe oświadczenie jest jednym wielkim kłamstwem. - Prawdą jest tylko to, że mieszkałem z jego autorem w jednym pokoju i że wpłacił na Fundację 1500 zł. To urojenia człowieka, który wymyślił sobie, że powinien zrobić wielką karierę na kolei, a ja mu w tym przeszkadzam - mówi oburzony Kogut.

Zapytaliśmy pięciu obecnych dyrektorów w spółkach PKP o to, czy senator Kogut sugerował, by dokonywali wpłat na Fundację w Stróżach lub czy wręczali mu drogie upominki. Czterech powiedziało, że nic takiego nie miało miejsca. Jedna osoba odmówiła wypowiedzi tłumacząc, że zeznania w tej sprawie złożyła już w prokuraturze.

Kim jest Kogut
Mieszka w liczących 3 tys. mieszkańców Stróżach (pow. nowosądecki). Ma wykształcenie zawodowe. Na kolei pracuje od 1972 r. W latach 1997-2005 był szefem kolejarskiej "Solidarności". W 1998 r. założył Fundację Pomocy Osobom Niepełnosprawnym. Dzięki niemu w Stróżach powstał kompleks rehabilitacyjny, przedszkole integracyjne, hospicjum, ośrodek hipoterapii. Wszystko kosztowało 11,5 mln zł (ok. 60 proc. wyłożył PFRON). Kogut był radnym Grybowa, zasiadał w sejmiku wojewódzkim. W wyborach parlamentarnych w 2005 r. został wybrany do Senatu z listy PiS. W 2007 r. ponownie dostał się do Senatu.
Otrzymał 162 139 głosów.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto