Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Ukradli mi samochód, gdy byłem na patrolu". Ratownik-youtuber prosi o pomoc w poszukiwaniach auta

Redakcja
fot. kadr z wideo Youtube.com/BORKOŚ
Marcin "Borkoś" Borkowski to ratownik medyczny z Warszawy, który prowadzi również swoją stronę w mediach społecznościowych oraz kanał w serwisie Youtube. W godzinach wolnych od pracy nie odpoczywa, zamiast tego patroluje stołeczne ulice swoim motoambulansem i niesie pomoc, kiedy ktoś znajduje się w niebezpieczeństwie. To on udzielał pierwszej pomocy medycznej po głośnym wypadu autobusu miejskiego na trasie S8. Teraz sam zaapelował do swoich widzów o pomoc, bowiem kiedy wrócił z jednego z takich patroli, zorientował się, że spod bloku zniknęło jego prywatne auto.

Borkoś apeluje do widzów. "Jeśli możecie jakoś pomóc..."

Marcin "Borkoś" Borkowski - ratownik medyczny z Warszawy, który z pełnym poświęceniem stara się ratować życie i zdrowie mieszkańców stolicy. Być może niektórzy z Was napotkali go na ulicach miasta, kiedy przemieszczał się swoim motoambulansem. Borkoś był m.in. jednym z pierwszych ratowników na miejscu zdarzenia po wypadku autobusu miejskiego na trasie S8. Pomaga także w godzinach wolnych od pracy, patrolując Warszawę w celu niesienia pomocy osobom, które znalazły się w niebezpieczeństwie. Podczas akcji ratowniczych kręci wideoblogi, które następnie zamieszcza w sieci. Jego filmy cieszą się sporą popularnością - w serwisie Youtube osiągnął już blisko 63 tysiące subskrypcji.

Niestety nadszedł moment, w którym to sam ratownik potrzebuje pomocy. Borkoś poszukuje sprawców kradzieży samochodu, których ofiarą padło jego terenowe mitsubishi.

- Wczoraj byłem na patrolu. Od godz. 20 do północy starałem się pomagać ludziomi nieść im pomoc najlepiej jak tylko potrafię. Wróciłem do domu i miałem zamiar przeparkować swój samochód osobowy na parking. Okazało się, że go nie ma. Byłem przekonany, że to żona wzięła samochód, a potem przestawiła go w inne miejsce. Pojeździłem na motocyklu dookoła, jednak nie mogłem go namierzy - mówi "Borkoś" w nagraniu wideo zamieszczonym w sieci.

Po konsultacji z żoną ratownik dowiedział się, że ta wcale nie korzystała z auta. Wówczas był już niemal pewny, że doszło do kradzieży. Po ponownych oględzinach okolicy "Borkoś" nie znalazł żadnego śladu po swoim aucie. Wówczas postanowił powiadomić policję. Ogłoszenie o kradzieży zamieścił też na swojej stronie na Facebooku.

Moi drodzy... Niestety ale po powrocie z nocnego patrolu okazało się że mój samochód został skradziony. Jeśli możecie jakoś pomóc, proszę o udostępnienie postu. W samochodzie został fotelik mojego dwuletniego synka oraz sprzęt medyczny - czytamy w ogłoszeniu.

Skradziony pojazd to Mitsubishi Outlander koloru czarnego z 2018 roku. Samochód identyfikował numer rejestracyjny WE 189VR oraz numer VIN JMBXNGF7WKZ000938.

Na ogół osoby skierowane na kwarantanne otrzymują decyzję administracyjną Państwowej Inspekcji Sanitarnej lub - jeśli wystąpią jakieś objawy - zwolnienie lekarskie. W obu przypadkach osoba zatrudniona, mająca opłacane składki na ubezpieczenie chorobowe, jest uprawniona do otrzymania wynagrodzenia lub zasiłku chorobowego w wysokości 80%. 

Jednak co z osobami, które w związku z wykonywaną pracą (np: lekarz, pielęgniarka czy ratownik) muszą się poddać kwarantannie? Wszystko zależy od konkretnej sytuacji i jej następstw. Jeśli pracownik służby zdrowia zostanie zarażony koronawirusem w trakcie wykonywania swoich obowiązków i poniesienie z tego tytułu uraz lub śmierć, to można uznać, że została spełniona definicja wypadku przy pracy, a więc za czas niezdolności do pracy powinno przysługiwać 100% wynagrodzenia.

Pełne wynagrodzenie może również przysługiwać w sytuacji, gdy pracownicy będący gotowi do podjęcia pracy, decyzją pracodawcy (np: dyrekcji szpitala) zostaną zmuszeni do kwarantanny. Zdaniem wielu prawników ma tutaj zastosowanie art. 81 Kodeksu pracy dotyczący wynagrodzenia postojowego. Dla przykładu: na jednym z oddziałów szpitalnych wykryto przypadek zarażenia koronawirusem. Oddział został zamknięty, a lekarze i pielęgniarki skierowani na kwarantannę w szpitalu, do czasu uzyskania wyników. Po kilku dniach wyniki okazały się negatywne, więc personel mógł wrócić do pracy. W tym przypadku pracownicy byli gotowi do podjęcia pracy, a przeszkoda w jej podjęciu dotyczyła pracodawcy (wirus na oddziale, konieczność izolacji). W związku z tym pracownikom przysługiwałoby pełne wynagrodzenie wynikające z zaszeregowania. Każdą sytuację należy jednak rozpatrywać indywidualnie.

Pewnym rozwiązaniem sytuacji może być decyzja pracodawcy (dyrekcji) o wypłacie dodatku uzupełniającego. Przepisy nie zabraniają, by pracodawca za czas chorobowego mógł płacić pracownikom więcej niż ustawowe 80%.

Zarobki w czasach pandemii. Na jakie wynagrodzenie mogą licz...


Zobaczcie też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto