Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ustka. Są zarzuty dla oficerów za wypadek na poligonie w Wicku Morskim

Hubert Bierndgarski
Zbigniew Bujarki, jeden z mniej poszkodowanych żołnierzy w słupskim szpitaliu tuż po opatrzeniu ran.
Zbigniew Bujarki, jeden z mniej poszkodowanych żołnierzy w słupskim szpitaliu tuż po opatrzeniu ran.
Niedopełnienie obowiązków służbowych - takie zarzuty usłyszeli trzej oficerowie, którzy w październiku 2007 roku nadzorowali ćwiczenia wojsk na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Wicku Morskim Koło Ustki.

Niedopełnienie obowiązków służbowych - takie zarzuty usłyszeli trzej oficerowie, którzy w październiku 2007 roku nadzorowali ćwiczenia wojsk na Centralnym Poligonie Sił Powietrznych w Wicku Morskim Koło Ustki. To właśnie wtedy doszło do tragicznego wypadku w którym zginął jeden żołnierz, a dwóch innych zostało rannych. Grozi im do trzech lat pozbawienia wolności.

?Wypadek miał miejsce we wtorek 16 października 2007 koło godziny 22. Z nieznanych jeszcze przyczyn jedno z działek przeciwlotniczych ZU-23/2 zamontowanych na wojskowym samochodzie Star 266 Hibneryt wystrzeliło w kierunku kolejnego pojazdu. W wyniku wypadku jeden żołnierz zginął na miejscu, a dwaj pozostali z ranami trafili do słupskiego szpitala. Jeden z nich, Marcin Baradziej miał uszkodzoną odłamkami głowę. Sama operacja trwała prawie pięć godzin. Baradziej do dzisiaj przechodzi rehabilitacje. Uszkodzenia głowy były na tyle poważne, że mężczyzna ma sparaliżowane ponad 70 procent ciała i porusza się na wózku inwalidzkim. Grzegorz Salomon, żołnierz, który zginął miał 22 lata i pochodził z Wodzisława Śląskiego. W wojsku był od maja 2007 roku. ?- Jechaliśmy trzema samochodami na nocne ćwiczenia w strzelaniu - mówił zaraz po wypadku Zbigniew Bujarski, jeden z mniej poszkodowanych żołnierzy - Kiedy zatrzymaliśmy się na miejscu padła komenda do osiągnięcia drugiego stanu gotowości. Samochody stały jeszcze w kolumnie kiedy usłyszałem huk i zobaczyłem błysk. Nic więcej nie pamiętam. Dopiero po chwili zauważyłem pochylających się nade mną kolegów. Żołnierz, który zginął, to mój dobry kolega. Razem poszliśmy do wojska. ?Wojskowi zaraz po wypadku przekonywali, że był to jedynie nieszczęśliwy wypadek. Innego zdania byli jednak specjaliści zajmujący się na codzień wojskowością. Niestety ich przypuszczenia sprawdziły się. ?- Jestem bardzo zdziwiony tym zdarzeniem - mówił kilka dni po wypadku Wojciech Łuczak, specjalista do spraw wojskowości i wicenaczelny miesięcznika "Raport" związanego z wojskowością. - Pierwszy raz słyszę o problemach z tego rodzaju działkiem przeciwlotniczym. Moim zdaniem doszło do wypadku tylko i wyłącznie z jednego względu - ludzkiego błędu. Największym błędem jest to, że ktoś pozwolił, aby w lufie działka znalazły się pociski. To niedopuszczalny błąd. Podstawową zasadą bezpieczeństwa jest przewożenie działka bez załadowanych pocisków. Powinno się to zrobić dopiero po ustawieniu w miejscu strzelania.?Teraz słowa Łuczaka powtarzają wojskowi prokuratorzy. Według śledczych niekontrolowane otwarcie ognia było skutkiem wydanej przez oficerów zgody na załadowanie przeciwlotniczych zestawów ostrą amunicją poza terenem stanowiska ogniowego. Zarzuty usłyszało dwóch oficerów z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu (podpułkownik Zbigniew S. i kapitan Marek M.) oraz oficer z Centralnego Poligonu Sił Powietrznych w Wicku Morskim (Paweł J).

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto