W jednej z piwnic w mieście

Kojarzę ją jako siedlisko grzybni wszelakich, wilgoci i paskudnej woni stęchlizny oraz jakiegoś magazynu. Rupieciarnią nie była i żadnych ,,skarbów" nigdy w niej nie widziałam. Zapewne byłyby zresztą już od dawna moje...Nieduży domek na mieście przechodzi remont. Bardzo dokładny, bardzo staranny. Piwnice były największym wyzwaniem. Pierwsze efekty widać. Spod warstwy zdjętego, oślizgłego tynku widać nie tylko wzory ułożonych cegieł. Zgodnie ze sztuką budowlaną. Wyłoniły się kamienie, które przynajmniej dla mnie stanowiły niespodziankę. Zostaną na swoim miejscu i będą stanowiły ładny akcent między cegłami.Piwnica porządna. Już zejście do niej jest emocjonujące. Duża stromizna i nie ma poręczy. Za to obuwie po wyjściu w ceglanym pyle. Po prostu ślicznym. Ma być lokalem z konsumpcją, ale czy dostępnym dla wszystkich, czy tylko ,,dla swoich" - jeszcze nie wiem. Robotnicy robią co mają robić, a na osobę zarządzającą nie natrafiłam. Zresztą i tablicy informacyjnej też nie widziałam bo remont odbywa się w obiekcie zamkniętym chociaż widocznym.W piwnicy byłam przez chwilę, bez dodatkowego sprzętu. Cegły jednak były pod ręką, a i jeszcze małe rusztowanie się ostało. Przedstawiam kilka zdjęć z wnętrza. Jeszcze surowego, jeszcze bez mediów. Ale dlatego tak interesującego.