Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"W Myslovitz każdy jest liderem, każdy ma swoje pięć minut" [Rozmowa NaM]

Redakcja
"W Myslovitz każdy jest liderem, każdy ma swoje pięć minut" [Rozmowa NaM]
"W Myslovitz każdy jest liderem, każdy ma swoje pięć minut" [Rozmowa NaM] Bartosz Pudelko
Z członkami zespołu Myslovitz rozmawiamy o jubileuszu, problemie przywództwa i planach dotyczących nowej płyty. Wspominają też Śląsk i lata 90., kiedy rozpoczynali swoją przygodę z muzyką.

Piotr Wróblewski: Obchodzicie jubileusz, mija 20 lat od wydania pierwszej płyty. Zastanawiam się, czy nie powinna się też znaleźć druga data, 3 lata w nowym składzie?

Przemek Myszor: Nie jest to dla nas dobry moment, żeby obchodzić jubileusz. Właśnie wypracowujemy nowy sposób istnienia zespołu. Wolelibyśmy to świętowanie odsunąć o 2-3 lata, jednak się nie dało.
Wojciech Powaga: Jest to trochę dziwne, bo gramy ponad 20 lat jako Myslovitz, a teraz doszedł Michał, który gra z nami dopiero 3 lata. Jubileuszu chcą fani, management, a my byśmy sobie jeszcze spokojnie pograli.

Gracie z różnymi ludźmi,m. in. Tymonem Tymańskim, Wojtkiem Mazolewskim, Dawidem Podsiadło czy Edytą Bartosiewicz. Dlaczego w taki sposób obchodzicie jubileusz?

Przemek Myszor: W podobny sposób obchodziliśmy 10-lecie. Wtedy był bardzo duży koncert w Mysłowicach, z różnymi znajomymi z innych zespołów. Teraz namówiliśmy artystów, znajomych, żeby pomogli nam inaczej spojrzeć na piosenki, które czasem mają po 15, 20 lat. Zastanawiamy się, jak dzisiaj brzmiałaby „Długość dźwięku samotności”? Wtedy Wojtek napisał to przez jedną noc. Jak brzmieliby „Chłopcy”? Namówiliśmy artystów, żeby podeszli do tych piosenek po swojemu.

Mysłowice w latach 90. to była zupełnie inna rzeczywistość. Teraz w okolicy, na Śląsku, odbywa się wiele alternatywnych festiwali, m.in. Off Festival, Nowa Muzyka, Ars Cameralis. Samo miasto też wygląda inaczej. Jak ta zmiana na Was wpływa?
Przemek Myszor: Śląsk w tamtych czasach kojarzony był z bluesem i metalem. Grania gitarowego, w naszym stylu, w ogóle nie było. Tego typu zespoły, jak Myslovitz zaczęły powstawać w naszym środowisku. Można było tu przyjechać i posłuchać brytyjskiej muzyki.
Wojciech Powaga: Zresztą w Mysłowicach cały czas ta gitarowa muzyka powstaje.
Przemek Myszor: Gdy zaczynaliśmy, trzeba było tej muzyki szukać. Teraz jest prościej. Wystarczy, że włączę telefon, internet i mogę słuchać zespołu przez całą noc. Obojętnie, czy jestem w schronisku w górach, czy w mieście. Kiedyś czekaliśmy na kasety miesiącami. W tej chwili znalezienie muzyki nie jest już żadnym wysiłkiem.

Wracacie do początków. Nagrywacie teraz zupełnie nową płytę, bo muzyka do poprzedniej w dużej części powstała już wcześniej, w 2011 roku. Czujecie, że zaczynacie od nowa?

Przemek Myszor: Czujemy się prawie tak, jak przed wydaniem pierwszej płyty, ale jednak gramy już od dawna. Zobaczymy, co z tego zderzenia nam wyjdzie.
Wojciech Powaga: Teraz siedzimy na sali prób i mamy już około 20 piosenek. Nie powiedziałbym, żebyśmy się zmieniali. Myślimy tak, a nie inaczej. Mamy swój sposób wyrażania, pisania tekstów i tego się trzymamy. Nigdy nie myśleliśmy o tym, żeby pójść za modą. Chcemy zrobić najlepszą płytę, na jaką nas w tej chwili stać.
Przemek Myszor: Ja bym bardzo chciał zagrać inaczej. Jednak żeby tak się stało, musielibyśmy zamienić się instrumentami. Jak grasz 20 lat na gitarze, to gra twoja intuicja. Choćbyś się zupełnie nawalił, to cały czas brzmi to podobnie. Niektórzy nazywają to stylem. Myślę, że to jak z budową domu. Zamiast budować nowy dom, często inaczej go wyposażasz, przerabiasz, malujesz... To twój dom, z twoją historią, ale on cały czas się zmienia.

Idąc dalej za tą metaforą, mam wrażenie że w pewnym momencie kawałek tego domu został zburzony.

Przemek Myszor: Powiedziałbym nawet, że część tego domu nam się zawaliła. Musieliśmy ją odbudować.
Trzy lata temu, po zmianach w zespole, powiedziałeś: „Wiem, kto to jest lider. Uważam, że takiego kogoś w Myslovitz nie ma”.

Dalej nie macie przywódcy?

Przemek Myszor: Przychodzimy na próbę i mówimy: „Panowie k****, potrzebujemy lidera”...
Wojciech Powaga: ...i na tym się kończy (śmiech).
Przemek Myszor: Nie wiem, czy demokracja jest możliwa w sztuce. Na pewno można osiągnąć kompromis, tylko czasem wszyscy są tym zmęczeni. Dlaczego ludzie zachwycają się Węgrami Orbana? Bo tak jest łatwo. Jeden facet przychodzi i mówi: „robimy”! Demokracja jest trudna, bo musisz liczyć się z tym, że ktoś się z tobą nie zgadza. Musisz się z nim dogadać, a ludzie tego nie lubią.

Czyli jednak chcielibyście mieć zdecydowanego lidera?

Przemek Myszor: Czasem fajnie by było, żeby ktoś poprowadził ten zespół. Każdy z nas ma swoje doświadczenia, nie zawsze jesteśmy skorzy do kompromisów. Jednak moje rozumienie zespołu, to peleton. Jedziemy razem, nie ścigamy się między sobą. Co chwilę ciągnie kto inny, bo ma więcej sił, ale pchamy wszyscy. W Myslovitz każdy jest przez pewien czas liderem, jest na przodzie, ma swoje 5 minut. To pewien kompromis, który pozwala nam jechać najszybciej...

Dalsza część rozmowy na następnej stronie

Trwa proces powstawania nowej płyty. Kiedy krążek będzie gotowy?

Wojciech Powaga: Mamy już 20 piosenek. Cały czas trwają aranże. Czasem bierzemy z jednego utworu refren, z innego zwrotkę. To cały czas pracuje. Później z Przemkiem siądziemy i będziemy musieli stworzyć do nich teksty. Piosenki powstają momentalnie, a nad tekstem trzeba się nieźle pomęczyć...

Nie macie konkretnych terminów?

Przemek Myszor: Mamy, ale nigdy ich nie dotrzymujemy (śmiech). Na początku roku zapowiadaliśmy, że płyta będzie jeszcze w 2015. Teraz możemy powiedzieć, że na pewno jej nie będzie. Na wiosnę prawdopodobnie powstanie singel.

W recenzjach pojawiała się opinia, że poprzednia płyta „1.577” - w warstwie tekstowej - była raczej pogodna. Czy kolejna też taka będzie?

Wojciech Powaga: Chcemy pisać coraz mniej depresyjnych piosenek. Teraz będziemy wrzucać pozytywne i radosne teksty. Ale to nie jest łatwe, bo prościej jest napisać smutne rzeczy.
Przemek Myszor: Smutek ma to do siebie, że nas mocno dotyka. Radość jest banalna. W maju wystarczy wyjść na zewnątrz i krzyknąć: „chcę żyć!”. Trudno jest jednak tak to zapisać, żeby we wrześniu ludzie odczuli tę samą emocję. Nie będzie więc słów w stylu „zrywaj kwiatki, bądź szczęśliwy.” Nie chcemy robić coachingu, tylko opisać swój stan w taki sposób, żeby był zaraźliwy.


Jeśli jesteś zainteresowany patronatem naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Jeśli chciałbyś zrobić projekt niestandardowy z naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto