W skarbówce potraktowano go jak kombinatora, bo fiskus nieufnie patrzy na każdego

Rzecz dotyczy samochodu marki Skoda Felicia z 1995 roku. Pan Mirosław autko po wypadku kupił za pośrednictwem popularnego serwisu aukcyjnego. Po dobiciu targu udał się do skarbówki.

NIE BĘDĘ KŁAMAŁ

- Chciałem zgłosić fakt nabycia auta i odprowadzić podatek. W okienku dowiedziałem się, że kwotę transakcji zaniżyłem, wobec czego na druku podatkowym muszę podnieść kwotę do 3,5 tysiąca złotych! – opowiada czytelnik.

Słowa urzędniczki podniosły panu Mirosławowi ciśnienie. - Po-wiedziałem, że mam umowę i nie mogę podrabiać dokumentów i poświadczać nieprawdy. A ona na to, że nie będziemy dysku-tować. Ma książeczkę i od cen tam wypisanych nalicza podatek, a nie od umowy. Ostatecznie nie przeprawiłem nic, bo to byłoby oszustwo. Jestem zły, że z góry uznano mnie za oszusta, który chce oszukać urząd. Skończyło się tak, że zabrano mi dokumenty. Otrzymałem już dwa ponaglenia do zapłaty, ale nie zrobię tego – mówi pan Mirosław.

PODATEK OD CENY RYNKOWEJ

Małgorzata Erdenberger z Izby Skarbowej w Kielcach tak tłumaczy całe zajście. - Podstawą opodatkowania jest wartość rynkowa, a nie cena ustalona przez strony zawierające daną transakcję. W związku z tym pracownicy urzędów skarbowych zobligowani są do weryfikacji wartości zadeklarowanych przez podatników. Dokonują tego na podstawie ogólnopolskich opracowań rzeczoznawców samochodowych uwzględniając przy tym stan i stopień zużycia określonej rzeczy – wyjaśnia.

A co w sytuacji, kiedy podatnik nie zgadza się z wartością podaną przez skarbówkę? - Urząd zobligowany jest do powołania biegłego. Również podatnik ma możliwość przedstawienia opinii rzeczoznawcy. Jeżeli to organ podatkowy powoła biegłego, a wartość określona z uwzględnieniem jego opinii będzie różnić się o więcej niż 33 procent od wartości podanej przez podatnika, koszty tej opinii poniesie podatnik – podkreśla Erdenberger.