Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W tczewskim szpitalu walczą ze śmiertelnością noworodków

Krystyna Paszkowska Aleksandra Ośko
Umieralność noworodków w województwie pomorskim wynosiła w 2006 roku 0,52 promila wszystkich narodzin. To niby niewiele więcej niż średnia krajowa (0,47), ale powiedzcie to matkom.

Umieralność noworodków w województwie pomorskim wynosiła w 2006 roku 0,52 promila wszystkich narodzin. To niby niewiele więcej niż średnia krajowa (0,47), ale powiedzcie to matkom. Dla żadnej z tych, które straciły dziecko, to nie jest promil żalu. To100 procent życia którego nie udało się uratować.

- Włożyliśmy mu do trumny grzechotkę. A teraz chodzę do niego na cmentarz, żeby porozmawiać - płacząc opowiada Agnieszka Kołek, która 3 tygodnie temu straciła syna. Miał już wybrane nawet imię - Marcel. Dziecko przyszło na świat w terminie, jednak tuż po urodzeniu zmarło. Przyczyna zgonu do tej pory nie została wyjaśniona. Stwierdzono jedynie, że dziecko miało hypotrofię, czyli zbyt niską wagę ciała oraz powiększone narządy wewnętrzne - wątrobę i śledzionę. Przyczyn może być wiele - lekarze nie są do końca pewni co spowodowało zgon noworodka.
Mariusz Zwaliński, ordynator oddziału ginekologiczno-położnego tczewskiego szpitala mówi, że zdarzają się przypadki, gdy przyszła mama dzień przed porodem jest na badaniach ultrasonograficznych i wszystko jest w porządku. Dziecko żyje, wyraźnie słychać tętno, bicie serduszka, a dwa dni później tętna już nie słychać, a dziecko rodzi się martwe.
– Śmierć dziecka to wielka tragedia przede wszystkim dla rodziny - mówi Mariusz Zwaliński. Przyznaje również, że to także straszne przeżycie dla lekarza, położnej, pielęgniarki. Podkreśla, że nie da się nad tym przejść obojętnie.

Dlaczego tak się dzieje? Czemu maluchy umierają?
- Czasem nie można podać przyczyny - przyznaje lekarz. - Przed ponad 4 laty Tczew był na pierwszym miejscu w województwie pomorskim pod względem umieralności noworodków. W ciągu roku dwanaścioro dzieci urodziło się martwych lub zmarło zaraz po porodzie.
W ciągu kolejnych 2 lat udało się zmniejszyć te statystyki (3-4 zgony). Niestety, w ubiegłym roku znowu było więcej martwych porodów - sześcioro dzieci. Za każdym razem rodzicom towarzyszy ogromny żal, ale i poczucie winy. Szukają przyczyn tego co się stało.
- Do dziś nie dostaliśmy odpowiedzi dlaczego nasze dziecko nie żyje - mówi matka małego Marcelka. - Prawdopodobną przyczyną mogła być bakteria, która zaatakowała mnie podczas zapalenia płuc.
Mogło to być również niedotlenienie - dziecko było 4 razy owinięte pępowiną. Lekarka rozrywała ją rękoma, żeby ratować małego. Reanimacja trwała 40 minut.
- To jest nasza wspólna tragedia i ja też to bardzo przeżywam - mówi doktor Jacek Wasilewski, ginekolog, który w prywatnym gabinecie opiekował się ciążą. - Zwłaszcza że prowadziłem również pierwszą, szczęśliwą ciążę tej rodziny. Jak tylko na monitorze, robiąc USG, zobaczyłem że dziecko ma problemy, to natychmiast skierowałem panią Agnieszkę do szpitala. Serduszko biło jeszcze wtedy miarowo.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto