Rejon Płockiej i Wolskiej to teren bardzo atrakcyjny. W pobliżu drugiej linii warszawskiego metra, blisko ścisłego centrum, a z potencjałem dalszej zabudowy. Plan miał cztery projekty, cztery wyłożenia, zmianę granic, ale najważniejsza jest chyba afera o teren po dawnym klubie sportowym "RKS Sarmata".
Zgodnie z uchwalonym planem zagospodarowania tereny po dawnym budynku klubowym i budynku bocznym zyskały przeznaczenie pod zabudowę mieszkaniową wielorodzinną, stanowiąca nie mniej niż 70% powierzchni użytkowej budynku lokalizowanego na działce. Wysokość zabudowy ma mieścić się pomiędzy 15 a 20 metrów wysokości i zawierać minimalny udział powierzchni biologicznie czynnej (zieleni) w stosunku do powierzchni działki na poziomie 25%.
Rada była jednak nieco bez wyjścia, bo deweloper zaczął już na tych terenach budowę
Jak informowaliśmy wcześniej mimo starań aktywistów miejskich, radnych dzielnicowych i władz dzielnicy, miasto nie było zainteresowane odzyskaniem tego terenu. Ostatecznie w projekcie planu zawarto pięknie brzmiące zdanie, że uchwalany plan miejscowy ma między innymi na celu: zachowanie i ochronę terenu sportowego stadionu RKS „Sarmata”. Okazuje się jednak, że chroniony będzie wyłącznie teren po boisku głównym.
Sprawa z terenami "Sarmaty" wzbudza zresztą wielkie emocje. Aktywiści "Miasto Jest Nasze" postanowili oddać ją nawet do CBA. Chodzi o to, że sprawa odzyskania gruntów (deweloper je dzierżawi, nie jest właścicielem) utknęła w na lata Biurze Mienia Miasta i Skarbu Państwa Urzędu m. st. Warszawy. To działanie na szkodę mieszkańców - alarmowali działacze MJN. Szczegółowo analizowaliśmy historię terenu i wydarzenia z nim związane. O tym dlaczego wzbudza takie emocje przeczytacie poniżej.
Tereny po klubie "RKS Sarmata" bez wątpienia rzutują na cały plan zagospodarowania miejscowego dla tego rejonu natomiast bez wątpienia należy zwrócić uwagę, że w końcu się udało. Powstrzyma to dalszą zabudowę w oparciu o zgodę na warunki zabudowy. Po raz kolejny zwracamy też uwagę, że w Warszawie proces uchwalania miejscowego planu zagospodarowania trwa latami. Często jest to kilka lat, skrajnie nawet 10, a tu było aż 18! Wszystko oczywiście spowodowane jest zbyt małymi nakładami finansowymi i brakiem mocy przerobowych.
Uchwalanie planów jest jednak jednym z najważniejszych procesów w takich miastach jak Warszawa. Kiedy tylko planu nie ma panuje wolna deweloperka, a to prowadzi do absurdów takich jak na Targówku. Na osiedlu Wilno plan nie zdążył powstać i zamiast atrakcyjnie zaplanowanej ulicy deweloper postawił blok. Planiści mogli tylko załamać ręce, bo urzędnicy nie zdążyli uchwalić miejscowego planu. Obecnie uchwalonych jest w Warszawie ponad 300 planów miejscowych, stanowiących nieco ponad 40% powierzchni miasta. Dla kolejnych ok. 30% trwają prace (konsultacje, przygotowywanie planów).
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?