Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warszawa. Śmierć studenta WAT podczas zajęć sportowych. Trwa proces oskarżonych wykładowców

Alicja Glinianowicz
Alicja Glinianowicz
Łukasz Kowalski
Do tragicznych wydarzeń doszło 11 czerwca 2019 roku na Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Podczas porannych zajęć sportowych trzech podchorążych zasłabło. Jeden z nich – Hubert, studiujący na trzecim roku lotnictwo i kosmonautykę, zmarł. Z opinii biegłych sądowych wynika, że powodem śmierci był udar cieplny. Obecnie toczy się proces, zarzuty usłyszało dwóch wykładowców akademickich Artur G. oraz Jacek K.

Sprawę badał Departament ds. Wojskowych Prokuratury Krajowej. Zdaniem śledczych, magister Jacek K., nieumyślnie naraził studentów na utratę zdrowia lub życia, przeprowadzając egzamin z zajęć sportowych w upale. Zarzuty usłyszał także Artur G., który wówczas równolegle prowadził takie same zajęcia.

"Zaliczenie przeprowadzono w niekorzystnych warunkach atmosferycznych, przy bezwietrznej pogodzie, temperaturze otoczenia wzrastającej od 27 stopni oraz braku zacienienia" – otrzymujemy wyjaśnienie Prokuratury Krajowej.

Śmierć studenta WAT. 10 km z plecakiem w upale

10 czerwca 2019 roku w Warszawie termometry pokazywały niemal 30 stopni. Było praktycznie bezwietrznie. Tego dnia zorganizowane zostały zajęcia, które aby zaliczyć, należało przebiec blisko 10 kilometrów (10 okrążeń po ok. 1000 metrów) w czasie 65 minut mężczyźni i 70 minut kobiety. To jednak nie wszystko. Marszobieg odbywał się z całym ekwipunkiem, czyli w wojskowych ubraniach i butach, a podchorąży mieli ze sobą plecaki z oporządzeniem ważące około 5 kilogramów.

Do zadania podeszło 31 studentów. W trakcie biegu studenci zaczęli wykazywać skrajne wyczerpanie fizyczne i symptomy udaru cieplnego, niektórzy samodzielnie przerywali bieg i schodzili z trasy. W czasie czwartkowej rozprawy sądowej magister Jacek K., wykładowca Wojskowej Akademii Technicznej z 20-letnim stażem, który egzaminował tego tragicznego dnia podchorążych, przyznał, że już podczas pokonywania pierwszego okrążenia z biegu wycofało się pięć osób.

Jak przedstawiła prokuratura, wykładowcy nie zdecydowali się jednak na przerwanie zajęć, narażając tym samym studentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

"Jeden z podchorążych stracił przytomność, a pomocy udzielali mu inni studenci, którzy wezwali też karetkę pogotowia. Wykładowcy zachowywali się w tym czasie biernie, wykazując całkowity brak empatii. Jak ustalono nieprzytomny student doznał wysiłkowego udaru cieplnego, który doprowadził do niewydolności wielonarządowej, w następstwie czego młody mężczyzna zmarł" – argumentuje prokuratura.

- Reszta grupy dalej zaliczała marszobieg, aż wreszcie zauważyłem, jak zbliża się do mnie podchorąży Hubert B., którego bieg wyglądał nienaturalnie. Biegł chwiejnym krokiem. Zacząłem krzyczeć do niego, żeby się zatrzymał, zszedł z trasy, ale on nie reagował na moje wołania, biegł dalej. Wysłałem za nim podchorążego, żeby go zatrzymał i ściągnął z trasy. On moje polecenie wykonał, dogonił podchorążego B. po około stu metrach – tłumaczył w sądzie Jacek K., cytowany przez portal TVN24.

Śmierć studenta WAT. Wykładowca kontynuował zajęcia

Jak ustalili śledczy, gdy oskarżony dowiedział się, że podchorąży Hubert B. jest przytomny, wrócił do prowadzenia zajęć. W tym czasie zasłabło jeszcze dwie osoby – studentka i student. Pogotowie zawiadomili inni uczestnicy zajęć. W sumie na miejscu zjawiły się trzy ambulanse. Wszyscy poszkodowani trafili do szpitala. Hubert zmarł jeszcze tego samego dnia.

Jacek K. oraz Artur G. potwierdzili przed sądem, że widzieli przyjazd karetek, jednak nie przerwali egzaminów i nie podeszli do ratowników medycznych.

"Na rozprawie w dniu 31 marca bieżącego roku oskarżeni Jacek K. i Artur G. złożyli wyjaśnienia, w których nie przyznali się do winy" - przekazał nam Sąd Okręgowy w Warszawie.

Jacek K. tłumaczył, że nie miał uprawnień do zmiany terminu zajęć, a jedyne, co mógł zrobić to nie naciskać na studentów, by podeszli do egzaminu.

- Nie miałem też wpływu na formę i czas zaliczenia. Wynika ona z zarządzenia ministra obrony narodowej. Jedyne, co mogłem zrobić, to nie wymagać i nie naciskać na studentów, by biegali. Każdy student mógł nie podejść do zaliczenia lub zejść z trasy w dowolnym czasie i dowolnym miejscu – podał w sądzie.

Podobnie Artur G. zapewnił, że nie widział ryzyka w prowadzeniu zajęć i, że nie mógł samodzielnie zmienić dnia egzaminu.

Zdaniem Prokuratury Krajowej, oskarżeni umniejszali znaczenie swojego postępowania. Grozi im kara pięciu lat więzienia.

Po zdarzeniu w 2019 roku wykładowcy byli zawieszeni w prowadzeniu zajęć. Jak zostaliśmy poinformowani, kolejna rozprawa została odroczona i odbędzie się 14 czerwca 2022 roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto