Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warszawiacy na tle Powstania Warszawskiego. Wywiad z mieszkanką okupowanej stolicy

Katarzyna Kujawa
Ci, co przeżyli Powstanie Warszawskie, wracają wspomnieniami do okresu walk
Ci, co przeżyli Powstanie Warszawskie, wracają wspomnieniami do okresu walk Fot. Katarzyna Kujawa
Strach, niewiedza i niepokój. Co czuli mieszkańcy okupowanej Warszawy? W wywiadzie dla portalu naszemiasto.pl, Eugenia Kula opowiada o losach powstańców i emocjach, które przedzierały się przez ulice stolicy.

Katarzyna Kujawa: Cofnijmy się do ostatnich dni lipca 1944 roku. Niemcy wzywają warszawiaków do budowy fortyfikacji nad Wisłą. Jaka wtedy panowała atmosfera w stolicy? Przeczuwaliście, że wybuchnie powstanie?
Eugenia Kula: Byłam wtedy bardzo młoda. Dorośli zapewniali, że wszystko będzie dobrze, a młodzież wręcz rwała się do walki. To był idealny moment na zmiany. W Warszawie wręcz drżało od napięcia, niepokoju, jednak nikt nie skapitulował. Podniecenie rosło z każdym dniem. Ludzie zbierali wszystko, co mogło się przydać do walki. Pamiętam, że chowałam wtedy środki opatrunkowe i broń po różnych częściach mieszkania - to była taka taktyka asekuracyjna. Jak Niemcy znajdą jedną kryjówkę, to zawsze są te pozostałe.

Jak zareagowaliście na rozkaz rozpoczęcia działań zbrojnych 1 sierpnia o godz. 17.00?
Mieszkałam wtedy na Mokotowie. Ciężko było przenosić informacje, kiedy po dzielnicy wciąż kręcili się Niemcy. Oczywiście, nie przeszkodziło nam to w walce o wolność. Na początku bałam się o siebie, moich bliskich i znajomych. Nie wiedziałam, jak odnaleźć się w nowej sytuacji. Dopiero jakaś nieznana potrzeba popchnęła mnie ku działaniu. Starałam się pomóc jak mogłam. Do broni mnie nie dopuścili, dlatego zajmowałam się innymi, przyziemnymi kwestiami, np. lekarstwami i jedzeniem.

Co było niezbędne do rozpoczęcia walki? Czy czegoś brakowało?
Młodzież starała się gromadzić wszystkie potrzebne rzeczy, jednak wiadomo, nie wszystko dało się zdobyć. Na Mokotowie brakowało umundurowania. Dało się bez tego przeżyć, gorzej było z zapotrzebowaniem na dalsze dni, bronią, jedzeniem, lekarstwami. Wszyscy spodziewaliśmy się rychłego zakończenia powstania, zwycięstwa i świętowania. Dopiero, gdy pojawiła się krew, adrenalina, ataki Niemców, zdaliśmy sobie sprawę, że to wszystko nas przerasta.

Sugeruje Pani, że Warszawa chciała się poddać?
Broń Boże. To ostatnia rzecz, jaką mogła zrobić stolica. Zapału i podniecenia nikt w nas nie zgasił. Ferwor walki dotknął każdego. Zarówno nas, młodych ludzi, nie do końca rozumiejących otaczającej sytuacji i starszych ludzi, którzy zdawali sobie sprawę z przewagi Niemców, a mimo wszystko, angażowali się w powstanie.

Mokotów skapitulował pod koniec września. Co się dalej działo z powstańcami?
Pamiętam ten moment paniki. Przybiegła do nas koleżanka mojego ojca i powiedziała nam, że Niemcy katują ludzi, którzy próbują wydostać się podziemiami. Udało nam się wydostać ogródkiem i piwnicami. W czasie ewakuacji został ranny mój wujek, oficer. Chciałam zawrócić, pomóc mu, jednak kazali mi biec dalej. Czasami śmieję się, że obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Bo młoda, niedoświadczona i w dodatku kobieta.

Co się stało z wujkiem?
Udało się go uratować. Panikował jak nigdy. Co się dziwić? Zawsze bał się widoku krwi. To typ bawidamka, który wiódł hulaszcze życie, póki nie przyszło powstanie, które zmieniło go w dojrzałego mężczyznę.

A co z resztą rodziny?
Większość rodziny wyszła z tego cało. Kiedy zaczęły się podpalenia domów, ewakuowaliśmy się w stronę Zakroczymia. Dopiero po wyzwoleniu wróciliśmy na "stare, warszawskie śmieci". Zamieszkaliśmy na Marymoncie. W okolicy, na AWF-ie stacjonowało Wojsko Polskie. Często przychodzili do nas, mieszkańców ogrzać się i coś zjeść.

Mimo całego dramatyzmu powstania, uczestnicy określają ten okres jeden z najpiękniejszych w życiu. Co sprawia, że czas rozlewu krwi może być tak ważny?
To emocje, których dzisiaj się nie czuje. Honor, pamięć, szacunek do historii. Wtedy nie było maniery, która dopadła ludzi po latach pięćdziesiątych. Polskość była najważniejszą wartością za którą oddawało się życie. Najbardziej bolało, gdy ginęli młodzi ludzie. Dopadała mnie wtedy myśl, że przecież mogłam być na ich miejscu. Ot tak, zginąć za niewinność i chęć obrony swojej małej ojczyzny.

Co was trzymało przy życiu i chęci do działania?
Wiara, że walczymy o coś dla pokoleń. O wolność. Dzisiaj doskonale zdaję sobie sprawę, jak ważne było to, co robiliśmy. Klęska czasami bywa mobilizująca. U nas dała do myślenia pokoleniom. Mam wrażenie, że w czasie powstania, jak nigdy, szanowało się miłość i przyjaźń. W obliczu śmierci te wartości były wręcz najświętsze. Podkreślam, byłam młoda, a już wtedy czułam, że żyję po to, aby czcić naszą polskość i szanować drugiego człowieka.

A gdyby dzisiaj nam, młodym ludziom, przyszło walczyć? Jak Pani myśli, czy warszawiacy sprostaliby postawionym zadaniom?
To dopiero byłby chaos. Oczywiście, że by nie sprostali. Ale co się dziwić? Takie czasy, takie wychowanie. Dzisiaj żyje się w erze komputerów i tych.. ajpinów?

Może chodzi o iPody?
O, właśnie! Mój wnuczek ostatnio pokazał mi takie cudo. Czego to ludzie nie wymyślą.. Kiedyś żyło się bez tego i ludzie byli szczęśliwi. Mieli siebie nawzajem, walczyli o najpiękniejsze cele i mogli bez przeszkód cieszyć się życiem.

Czego Pani życzyć?
Może zdrowia? Chociaż, jak tak czasem myślę, że Bóg dał mi przeżyć powstanie, to i pozwoli pożyć jeszcze parę lat. W takim razie spokoju. Jego nigdy za wiele.

Dziękuję za rozmowę!

Codziennie najświeższe informacje z Warszawy na Twoją skrzynkę. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto