Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe zamieściło w swoich kronikach historię turystki z Warszawy, której zaginięcie wywołało niemałe poruszenie wśród górskich ratowników, policjantów, a także pracowników lokalnego hotelu.
54-letnia kobieta zameldowała się w hotelu PTTK na Kalatówkach dnia 3 czerwca, skąd postanowiła wybrać się na górską wycieczkę. Turystka najpierw nie wróciła na noc, a następnie nie była widziana w schronisku przez cały następny dzień. Pracownicy hotelu zaczęli obawiać się o zdrowie i życie swojego goście. Kobieta zostawiła w pokoju większość swoich rzeczy, nic nie wskazywało więc na to, że chciała skrócić pobyt bez wymeldowania się.
Sytuacja robiła się coraz bardziej poważna. Obsługa hotelu górskiego była niemal przekonana, że turystka ze stolicy popadła w poważne tarapaty podczas górskiej wycieczki. Należy przecież pamiętać, że pomimo słonecznych i upalnych dni na terenie całego kraju, w wysokich górach, zalega gruba warstwa śniegu i obowiązuje 1. stopień zagrożenia lawinowego. Górskie wędrówki wymagają więc specjalistycznego przygotowania, zarówno pod kątem umiejętności, jak i posiadania odpowiedniego sprzętu.
Poszukiwania TOPR
Po dwóch dniach od zameldowania gościa, dokładnie 5 czerwca ok. godziny 12:00 pracownicy schroniska postanowili powiadomić TOPR o zaistniałej sytuacji. Sytuacja zrobiła się szczególnie poważna, gdy w rejonie Hali Kondratowej znaleziono plecak turystki z jej osobistymi rzeczami.
Ratownicy rozpoczęli poszukiwania od kontaktu ze wszystkimi hotelami, miejscami noclegowymi i schroniskami na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Nigdzie jednak nie widziano poszukiwanej kobiety.
Pracownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego postanowili poprosić o wsparcie policji - i to okazało się właściwym posunięciem.
Kobietę znaleziono w areszcie
Kobietę odnaleziono około północy. Po sprawdzeniu policyjnych rejestrów okazało się, że turystka jest cała i zdrowa. Jak poinformował rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń, 54-latka przebywała wówczas w areszcie w pobliskim Nowym Sączu. Trafiła tam po wszczęciu awantury z byłym mężem, któremu złożyła wizytę w miejscowości Kłodne.
Jak wynika z informacji przedstawionych przez funkcjonariuszy policji, 54-latka uderzyła mężczyznę motyką w głowę, a następnie groziła mu m.in. spaleniem jego domu. Kobiecie postawiono zarzuty: gróźb karalnych, zniszczenia mienia oraz uszkodzenia ciała.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, powołując się na policyjne dane, nie był to pierwszy agresywny atak ze strony 54-letniej kobiety. W zeszłym miesiącu uszkodziła ona zewnętrzną elewację domu byłego męża oraz podpaliła deski przeznaczone do jego wykończenia. Sąd zastosował wobec podejrzanej środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na trzy miesiące. Warszawiance grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?