Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warszawianki częściej rodzą w domu

Anna Rokicińska
(© Marcin Obara)
(© Marcin Obara)
Porodówki przeżywają oblężenie, a kobiety koszmar. Choć od kilku lat było wiadomo, że właśnie zacznie rodzić demograficzny wyż, nikt o tym nie myślał. W piątek o godz.

Porodówki przeżywają oblężenie, a kobiety koszmar. Choć od kilku lat było wiadomo, że właśnie zacznie rodzić demograficzny wyż, nikt o tym nie myślał.

W piątek o godz. 20 Blanka Chybowska-Rudolf poczuła pierwsze skurcze. Przez dwie godziny wydzwaniała do szpitali, szukając miejsca, gdzie mogłaby urodzić. Bez skutku. Po godz. 22 w szpitalu przy ul. Karowej powiedziano jej, że mogą ją przyjąć na badania KTG. - Jechaliśmy z mężem zdenerwowani, ale szczęśliwi, że kłopoty minęły. Ucieszyliśmy się za wcześnie...

Gdy skończyły się badania i papierkowe procedury, okazało się, że łóżek na Karowej już nie ma. - Błagaliśmy, żeby nas gdzieś wcisnęli, bo było to już moje drugie dziecko, a ciąża zagrożona. Personel z izby przyjęć dzwonił do wszystkich szpitali i w końcu usłyszałam coś, co zwaliło mnie z nóg. Kazali nam jechać karetką do Siedlec! Zaczęłam szlochać, że nie chcę urodzić w drodze... O 3 nad ranem trafiła do szpitala przy Inflanckiej. Dali jej tyle leków rozkurczowych, by nie urodziła na korytarzu, że poród wydłużał się w nieskończoność. W rezultacie dziecko urodziło się dopiero w niedzielę po południu, z zapaleniem płuc. O następnym Blanka nie myśli.

Taki los spotyka w Warszawie co dzień kilka kobiet. Wszystko dlatego, że w stolicy rodzi się rekordowa liczba dzieci. W minionym roku odebrano ponad 36 tys. porodów - o 1,2 tys. więcej niż w roku 2007 i prawie 15 tys. więcej niż w najgorszym pod tym względem 1998 roku. Do rodzenia wziął się wyż demograficzny z lat 80. i te kobiety po trzydziestce, które z pierwszym dzieckiem czekały na poprawę swojej sytuacji materialnej. Porodówki przeżywają oblężenie. Łóżka na korytarzach to normalka.

Kolejni prezydenci Warszawy nie reagowali na alarm demografów. Dziś w szpitalach publicznych na porodówkach brakuje 1,5 tys. miejsc. Nie wszystkich stać na poród w domu albo w szpitalu prywatnym, to koszt rzędu kilku tysięcy złotych. Nadal większość dzieci rodzi się w kilkuosobowych salach porodowych. Za jednoosobowe trzeba zapłacić średnio 500 zł.

W Instytucie Matki i Dziecka przy ul. Kasprzaka na świat przyszedł Wojtuś, syn Kai Godek. Tylko 45 proc. dzieci ma szczęście przyjść na świat w jednoosobowej sali w obecności tatusia. Reszta rodzi się tak jak Wojtuś. Jego mama wspomina: - Czułam się, jakbym była w fabryce przy taśmie. Położne robiły wszystko, by dziecko urodziło się jak najszybciej, bo czekały już kolejne panie do porodu.

Święta Zofia pęka w szwach
Najbardziej popularny szpital położniczy w Warszawie, czyli św. Zofii przy ul. Żelaznej, ma do wyboru 6 sal porodowych jedno- lub dwuosobowych. Luksus intymności kosztuje tam od 800 zł do 1 tys. Znieczulenie - 600 zł. Mimo to lecznica jest oblegana. W minionym roku znów odnotowała rekord narodzin. Przyjęto tu 4648 porodów (w tym 58 narodzin bliźniaków) - o 333 więcej niż w dotychczas rekordowym 2006 roku. Łóżka dla kobiet po porodzie dostawiane są na korytarzu. Jednak już drugi rok z rzędu szpital nie ma dotacji na rozbudowę, choć wstępnie w projekcie budżetu pieniądze na ten cel były zarezerwowane (w 2008 roku ratusz przyznał dotację dla szpitala po licznych interwencjach warszawiaków). - Bez tych pieniędzy będę musiał za miesiąc wstrzymać rozbudowę - mówi dr Wojciech Puzyna, dyrektor placówki.

A gra idzie o 45 dodatkowych łóżek o bardzo dobrym standardzie dla rodzących i 10 miejsc intensywnej opieki nad noworodkiem, których najbardziej brakuje w stolicy. Wszystko dzięki radnym, którzy zaakceptowali budżet miasta w obecnym kształcie. W św. Zofii nadal będzie panował tłok, a pacjentki, które będą miały pecha rodzić w nieodpowiednim momencie, będą odsyłane do innych szpitali.

Ostatnia deska ratunku - Inflancka
Jedynym szpitalem, który nie odsyła i zapewnia o tym na swoich stronach internetowych, jest szpital przy Inflanckiej. Rodziłam tam w kilkuosobowej sali, bo nie było już miejsc w jedynce - opowiada pani Blanka. - Personel miły, a znieczulono mnie bezpłatnie. Jedyny problem to brak instrukcji, jak karmić piersią. Były tam ze mną kobiety, które kompletnie sobie z tym nie radziły. Doktor Monika Gładkowska tłumaczy, że nie wynika to ze złej woli personelu, ale z tego, że ma on pełne ręce roboty. - W lecie było najgorzej. Zdarzały się dni, że odbieraliśmy dziennie 26 porodów.

Zapewnia, że nieco ponad połowa urodzonych tu w 2008 roku dzieci przyszła na świat w sali kilkuosobowej podzielonej przepierzeniami. Za jedynkę na Inflanckiej trzeba zapłacić 600 zł. Szpital odnotował największy przyrost liczby porodów. Było ich ponad 4 tys., czyli aż o tysiąc więcej niż rok wcześniej. Gwarantujemy bezpłatne znieczulenie zewnątrzopo-nowe. Myślę, że stąd ten wzrost popularności naszej lecznicy w 2008 roku - chwali się Janusz Siemaszko, dyrektor szpitala. Kobiety mają świadomość, że tu nie będzie stresu, że nie odejdą z kwitkiem. Zawsze mamy przygotowany plan awaryjny. Zdarzało się, że kładliśmy kobiety po porodzie na innych, akurat mniej obleganych oddziałach.

Łatwiej rodzić na Zachodzie
Podczas gdy nasze rodzące panie walczą o miejsca na porodówkach, w stolicach Europy Zachodniej robią wszystko, by kobiet nie zniechęcić do następnych porodów. Trauma przeżyta podczas pierwszego porodu powoduje bowiem, że następny kobieta odwleka w nieskończoność. Dlatego w krajach zachodnich kobieta rodzi, leżąc na plecach, tylko wówczas, kiedy chce, podczas gdy w Polsce do niedawna musiała. Inne pozycje - przynoszące ulgę - to nie luksus, ale prawo rodzącej.
Gdy rodząca spaceruje czy skacze na piłce lub gimnastykuje się przy drabinkach, odczuwa mniejszy ból i rodzi szybciej.- Kobieta musi mieć możliwość wyboru, a my wciąż pod tym względem jesteśmy za Murzynami - ubolewa Katarzyna Grzybowska, położna, która prowadziła w Warszawie Dom Narodzin (miejsce dla tych, których szpital przeraził).

W Anglii znieczulenie podaje się bezpłatnie. W Niemczech tylko pokoje na czas połogu są dwuosobowe, a rodzi się w jednoosobowych. Znieczulenie jest na życzenie, a przy każdym łóżku stoją telefon i telewizor. Francja w Europie ma największy współczynnik dzietności i zbliża się do wzorca, gdy liczba urodzeń jest równa liczbie zgonów. Tam kobiety już na początku ciąży wiedzą, gdzie urodzą. U nas na porodówkach tłok też można by rozładować, gdyby kobiety na początku ciąży musiały wybrać szpital, w którym chcą urodzić - wyjaśnia dyr. Puzyna. Panie wybierałyby określony szpital i z góry wiedziałyby, czy się tam dostaną. Nie musiałyby z bólami porodowymi jeździć po mieście i szukać miejsca, bo wcześniejsza deklaracja dawałaby jej pewność, że tu zostanie przyjęta - dodaje dyrektor.

Szpital mógłby też w ten sposób orientacyjnie przewidzieć, ile w danym okresie będzie miał pacjentek. A fala rodzących równomiernie rozlałaby się po wszystkich szpitalach, w których przyjmowane są porody. W Warszawie jest ich 18.

A może poród w domu?
W Holandii tak rodzi większość kobiet, bo tam poród traktowany jest jak coś naturalnego, a nie choroba. - Kiedy nadchodzi ten moment, położna zjawia się u rodzącej, a nad całą operacją czuwa zespół karetki - wyjaśnia Grzybowska, autorka projektu Domu Narodzin.
Kaja Godek myśli o drugim dziecku. Jedno wie na pewno: Do szpitala już nie chcę. Mam dość szprycowania oksytocyną i poleceń pospieszających poród. Za luksus porodu domowego trzeba zapłacić minimum 1,5 tys. zł. Cena rośnie proporcjonalnie do popularności położnej.

Natomiast jeśli chodzi o Dom Narodzin, to na razie nie można skorzystać z jego usług. Dom funkcjonował przez ostatnie dwa lata, ale kilka miesięcy temu zniknął z mapy Warszawy - najemca willi na Mokotowie, w którym przyjmowano porody, wypowiedział umowę. Teraz Grzybowska chce stworzyć nowy projekt pozwalający kobietom rodzić intymnie.

W Polsce wymaga się dla takiej izby porodowej zaplecza w postaci sali operacyjnej. Sytuacja jest patowa, szukamy wyjścia - tłumaczy Grzybowska. Luksusowe warunki przyszłe mamy znajdą m.in. w Centrum Medycznym Damiana. Jednak trzeba słono zapłacić - od 9 do 11 tys. zł. Tam kobieta może zdecydować nawet o tym, czy chce mieć cięcie cesarskie, czy nie.
Nowy pomysł mają też w Szpitalu św. Rodziny przy ul. Madalińskiego. Chodzi o stworzenie apartamentów dla rodzących. Z kanapami, dywanami i aneksem kuchennym. - Pacjentki miałyby luksus domowej atmosfery, ale też bezpieczeństwo. W razie nagłych komplikacji sala operacyjna jest blisko - tłumaczy prof. Jerzy Leibschang.Pomysł jest na razie w powijakach i nie wiadomo kiedy - i czy w ogóle - będzie realizowany.

Rzeczywistość skrzeczy
Tymczasem pozostaje nam szara rzeczywistość i niespodziewane konsekwencje spodziewanego baby boomu. Czeka mnie kolejna droga przez mękę w poszukiwaniu szpitala dziecięcego dla mojego synka. Często choruje - skarży się pani Blanka. - Ostatnio, gdy miał zapalenie płuc, odesłano nas do Mińska Mazowieckiego. Pomogły znajomości; Dziecko zostało przyjęte w Warszawie.
Również do żłobków ustawiła się już bardzo długa kolejka.Mimo że od 2004 roku przybywa miejsc w żłobkach, wciąż ich brakuje - przyznaje Bożena Przybyszewska, dyrektor warszawskiego Zespołu Żłobków. Około 2 tys. dzieci jest na listach oczekujących. Podobną sytuację mamy w przedszkolach.
Szkoły jeszcze nie odczuwają baby boomu, ale i tak jest w nich ciasno i tłoczno. Czas więc najwyższy pomyśleć i o tym, gdzie te nowo narodzone dzieci będą się już wkrótce uczyć. Inaczej znów dzieci wyżu będą zmuszone uczyć się na zmiany, i to nie na dwie, ale na trzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto