Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warszawskie kawiarnie w PRL-u: wódochlajstwo, czarnogiełdziarze i kuźnie plotek

Redakcja Warszawa
Redakcja Warszawa
Kelnerka obsługuje klientów w warszawskiej kawiarni "Hawana", między 1967 a 1974.
Kelnerka obsługuje klientów w warszawskiej kawiarni "Hawana", między 1967 a 1974. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Były ostoją życia towarzyskiego, miejscem nawiązywania nowych znajomości przy szklance fusiastej kawy. Warszawskie kawiarnie czasów PRL posiadały swój niezaprzeczalny czar, którego nie da się dziś otworzyć poprzez proste naśladownictwo znane z zakąskowych barów.

Zaraz po II Wojnie Światowej kawiarnie stały się centrum społeczno-kulturalnego życia stolicy. Małe, ciasne, a często także zrujnowane mieszkania nie nadają się do spotkań towarzyskich w większym gronie. Rzecz jasna, lokale gastronomiczne także nie musiały być szczególnie przestronne czy luksusowo urządzone, ale można było wypić w nich filiżankę kawę czy zjeść coś gorącego. O Lajkoniku, a właściwie kawiarni Krakowiak, przy Placu Trzech Krzyży, Leopold Tyrmand pisał:

– Kawiarenka była mała, wchodziło się do niej wprost z ulicy; nadawałaby się lepiej na sklepik kolonialny. Na bufecie stał błyszczący niklem ekspres do kawy, z sufitu zwisał ohydny żyrandol przypominający krajobraz powierzchni księżyca; małe stoliki i taborety stłoczono w ciasnej przestrzeni. […] Ciasnota, bezpośrednie wpadanie do środka z ulicy i niskie stołeczki, na których siedziało się jak w kuchni u sąsiadów, stwarzały tu niezwykle gadatliwą atmosferę, nic więc dziwnego, że Lajkonik był najpotężniejszą w Warszawie kuźnią plotek. – pisał autor “Złego”.

I rzeczywiście, życie kawiarniane końca lat 40. i początku 50. toczyło się w około towarzyskich plotek, doprawianych kawą albo kieliszkiem czegoś mocniejszego. Wspomniany pisarz dość dobrze oddaje zresztą atmosferę powojennej stolicy, opisując nie tylko Lajkonika.
Innym lokalem, który także pojawia się na łamach tyrmandowskiego Złego jest Kopciuszek. W latach 50. XX wieku miejsce to miało średnią reputację. Sam Tyrmand w Kopciuszku nie bywał, choć bywali jego bohaterowie.

– Obecnie „Kopciuszek” leżał na uboczu wielkich szlaków rozrywkowych, bohema przeniosła się gdzie indziej, czarnogiełdziarze wymarli na nierentowność swego zawodu. Bywali więc tu zmartwieni niepowodzeniami w małżeństwie urzędnicy, kryjące się przed nadmiarem popularności pary miłosne, zmęczeni wędrówką pijacy, którym jest wszystko jedno, gdzie się awanturują czy zasypiają, mocząc włosy w czarnej kawie, lub nieobyci prowincjusze - pisał w Złym.

Siedem kawiarni Tyrmanda

W Złym pada łącznie 7 nazw kawiarni: Hotelu „Bristol”, „Krysieńka”, „Lajkonik”, „Szwajcarska”, „Telimena”, „Kopciuszek” i „Nowy Świat” plus dwa anonimowe kawiarniane lokale. Z wyjątkiem Bristolu, niestety, żadnej z nich już nie odwiedzimy. W dawnej Telimenie na przykład, mieści się dziś sieciowe Green Caffe Nero. Lokale gastronomiczne mieszczą się w tym budynku nieprzerwanie zresztą od 1827 roku. Wróćmy jednak do epoki PRL.

Kelnerka obsługuje klientów w warszawskiej kawiarni "Hawana", między 1967 a 1974.

Warszawskie kawiarnie w PRL-u: wódochlajstwo, czarnogiełdzia...

Okres zmian nie tylko dla życia kawiarnianego wyznaczyła śmierć Józefa Stalina i późniejsza Gomułkowska odwilż, symbolicznie rozpoczęta przemową towarzysza “Wiesława” na placu Defilad. Był to jeden z nielicznych momentów historii Polski Ludowej i warszawy zarazem, gdy euforia tłumu na widok łysiejącego komunistycznego sekretarza rzeczywiście nie była udawana.

Stabilizacja i powszechne wódochlajstwo

Epoka Władysława Gomułki przyniosła polityczną odwilż, z którą łączy się kilka istotnych zmian w funkcjonowaniu gastronomii, także w stolicy. Klimat gomułkowskiej "małej stabilizacji" oddaje chociażby wers słynnej piosenki Perfektu: ".. Wiatr odnowy wiał, darowano reszty kar. Znów się można było śmiać. W kawiarniany gwar jak tornado jazz się wdarł. I ja też chciałem grać..."

Trzeba jednak powiedzieć otwarcie, że nie wszyscy byli nastawieni równie entuzjastycznie do przemian drugiej połowy lat 50._ – Słynne ongiś z dobroci kuchni warszawskie restauracje należą do przeszłości. Romantyzm masowości, receptur i uniwersalnej trąbizupki zamordował kunszt gastronomiczny. Pozbawiony napiwkowego bodźca ekonomicznego personel stał się arogancki i zachował z przeszłości tylko fantazję w fałszowaniu jedzenia i rachunków. Zakwitło za to powszechne wódochlajstwo. Intelektualiści schodzą się podobno w dużej pretensjonalnej kawiarni Nowy Świat, satyrycy w Lajkoniku, a bumelanci i kociaki wszędzie…_” – czytamy w Życiu Warszawy w 1957 roku.

Po najsłynniejszych PRL-owskich kawiarniach pozostały właściwie tylko wspomnienia. Wśród funkcjonujących lokali wymienić możemy Bar Kawowy przy Placu Bankowym czy Cafe Amatorską na Nowym Świecie. Pozostałe, reaktywowane już w kapitalistycznej rzeczywistości kawiarnie to często mniej lub bardziej udane imitacje stylu socjalistycznej rzeczywistości czy klimatu epoki. Klimat ten ma to do sobie, że podobnie jak socjalistyczny ustrój już nie powróci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto