Wesele: Sukienki, fryzury i inne wydatki. Nie będę się żenił!

Wczoraj przyjechała do nas moja siostra cioteczna ze swoim narzeczonym i nasłuchałem się tyle, że mi chęć do ożenku przeszła. Julka bierze ślub i wyprawia wesele pod koniec września 2015 roku.
Ślub zgodnie z ich życzeniem i życzeniem ich rodziców będzie konkordatowy. Nic nie gadali o tym, że się kochają tylko nawijali o szmalu. Już mają zamówioną od kilku miesięcy salę weselną za 170 złotych od łebka. Potem się dowiedziałem że, za udzielenie ślubu ksiądz żąda 1500 zł, organista 800, wystrój kościoła będzie ich kosztował kolejny 1000, kwiaty na ołtarz 500 złotych. Jak leciały sumy za suknię ślubną, bukiet ślubny, welon, garnitur, buty, rękawiczki, fryzjerkę, wizażystkę, obrączki, zaproszenia, zespół muzyczny, wynajęcie samochodu, alkohol, tort, ciasta to ja się już chciałem zwijać z domu, bo głowa mnie zaczęła boleć. Mnie już przy sumie 8 000 odechciało się takiego ślubu i wesela.
Wieczorem powiedziałem rodzicom, że chyba będę żył na kocią łapę, albo na ślub cywilny, a oni niech to forsę co by wydali na dwa dni weselne niech wpłacą mi na mieszkanie, albo na podróż dookoła świata.
Babcia wyzwała mnie od heretyków, ale ja wiem i tak swoje. Nie mam zamiaru wyrzucać szmalu, żeby ludzie się przejedli, napili i potem po lekarzach biegali. Chyba nie zmienię zdania, bo huczny ślub i wesele wcale nie działa na wzrost miłości. Nasz kuzyn po takim ślubie i weselu na 200 osób już po 8 miesiącach rozszedł się z żoną. Teraz on i jego rodzice spłacają kredyty, bo młodzi chcieli mieć uroczyste zaślubiny.
A w taką gadkę, że bierze się tylko jeden ślub w życiu i trzeba mieć gest, to ja nie wierzę!