MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wiemy, jak przetrwać za 8 złotych dziennie i nie zwariować

Konrad Dulkowski
Pierwsze przykazanie: do sklepu zawsze z listą zakupów i kalkulatorem, żeby nie dać się oszukać. fot. MACIEJ JEZIOREK
Pierwsze przykazanie: do sklepu zawsze z listą zakupów i kalkulatorem, żeby nie dać się oszukać. fot. MACIEJ JEZIOREK
Cel eksperymentu: przeżyć tydzień za najniższą krajową pensję. Postanowiłem sprawdzić, czy zdołam się utrzymać, jeśli stracę pracę i będę musiał zająć się czymkolwiek.

Cel eksperymentu: przeżyć tydzień za najniższą krajową pensję. Postanowiłem sprawdzić, czy zdołam się utrzymać, jeśli stracę pracę i będę musiał zająć się czymkolwiek. I czy będę umiał oszczędzać, odmawiać sobie rzeczy, do których przywykłem.

Założenie: nie mam długów, ani oszczędności na czarną godzinę. Teoretycznie. Bo jak większości Polaków oszczędności faktycznie nie mam (odkłada tylko 7 proc. z nas), za to długi owszem (kredyt mieszkaniowy). Polacy zadłużyli się już na prawie 7 mld zł., a 1,2 mln rodzin nie jest w stanie spłacać swoich zobowiązań na bieżąco.
Według Ministerstwa Finansów, minimalna kwota wynagrodzenia w roku 2009 to 1276 zł brutto, czyli na rękę w najlepszym razie 954 zł. Z tego muszę odliczyć czynsz w wysokości 435 zł, ok. 55 zł za prąd i 18 zł za gaz - eksperymentuję jako singiel (żona z córką wyjechały), więc mało gotuję. Zostaje 481 zł.
Na przeżycie tygodnia mam 110 zł, czyli 15 zł dziennie.

Dzień 1

Rezygnuję z telewizji, telefonu komórkowego i internetu. Chociaż mieszkam pod Warszawą, a pracuję w stolicy, rezygnuję też z samochodu. Trudno, idę na stację kolejki podmiejskiej. Tygodniowy bilet dwustrefowy uszczupla mój portfel o 48 zł. Zostaje mi 8,80 zł na dzień. Robi się kiepsko.

Pociąg nie stoi w korkach - plus. Ja stoję w pociągu - minus. Można czytać książki - plus. O ile znajdzie się tyle miejsca w tłoku, by rozłożyć książkę - minus.

Przesiadka na tramwaj. O, mój ulubiony sklepik ze słodkimi bułkami prosto z pieca! Tylko wcześniej wydawało mi się, że 1,5 zł to mało. Idę kawałek dalej, gdzie są po 80 gr. Może już nie ciepłe, ale o połowę tańsze. Na razie nie jestem tak zdesperowany, by szukać wczorajszych.

W pracy imieniny koleżanki, więc objadam się "na sępa". W domu już nie zjem nic.
Podsumowanie dnia: wydatki 48 + 1,6 = 49,6. Pozostało 60,40 zł.
- Jedzenie i samochód to te punkty w budżecie, na które wydajemy najwięcej - mówi Maciej Zagozda, twórca portalu internetowego "Budżet domowy". To narzędzie do odkrycia tajemnicy, wobec której stajemy pod koniec każdego miesiąca: gdzie się podziały pieniądze? Wystarczy wpisać w odpowiednie rubryki dochody i wydatki.
- Szybko się okazuje, że planowane wydatki nijak się mają do rzeczywistych - tłumaczy Zagozda. - Najbardziej rażące są rozbieżności w dziale "samochód". W ciągu roku prawdziwe koszty potrafią być dwukrotnie wyższe od zakładanych.

Poznanie swojego budżetu to pierwszy krok do racjonalnego obracania pieniędzmi. Jacek, 45-letni manager, wszystko ma rozpisane w arkuszu kalkulacyjnym. Dzięki temu jest w stanie określić, że 16,2 proc. jego wydatków stanowi kredyt, 10,2 proc. opłaty za mieszkanie. Największą część budżetu zżera dział "żywność, kosmetyki, chemia i ubrania" - 32 proc., a na lokatę wpłaca 21 proc. dochodów.
Ale on należy do mniejszości. Prawie co piąty Polak przyznaje, że nie kontroluje swoich wydatków. Co prawda 38 proc. uważa, że ma wiedzę o najdrobniejszych elementach budżetu domowego, ale to raczej czysta teoria. Zrobiłem test wśród znajomych - ile wydali dzisiaj pieniędzy? Nikt nie był w stanie powiedzieć z dokładnością większą niż plus minus 20 zł. A w perspektywie miesiąca? Cisza.

Dzień 2

Jazda komunikacja miejską nawet ma swój urok. Od dawna nie miałem tyle czasu na czytanie książek. Po drodze kupuję śniadaniowego pączka za 1,20 zł.
W pracy wyciągają mnie na lunch. Stołówka w biurowcu obok, kotlet, ziemniaki, surówka, kompot - 14,50 zł. Więcej niż mam na dzień. Ale tego dnia jem jeszcze tylko resztki ciasta z wczorajszej imprezy imieninowej.

Podsumowanie dnia: wydatki 1,20 + 14,50 = 15,70. Pozostało 44,70 zł.
- Trzeba oszczędzać systemowo, bo inaczej łatwo ulec pokusie i przekroczyć budżet - przekonuje Asia, 22-letnia studentka biotechnologii Politechniki Warszawskiej. A przekroczyć nietrudno, gdy samotnie wychowuje 3-letnią córkę. Po zrobieniu opłat zostaje jej na życie 20 zł dziennie. - Alimenty dostaję nieregularnie, więc nie mogę dokładnie rozplanować budżetu. Kiedy kończy się kasa, układam listę koniecznych większych zakupów.
Te "większe" to np. impregnator do butów, pasek dla dziecka, karta do telefonu. Gotuje w domu, starając się nie używać półproduktów. Umie i lubi. Kupuje podstawowe składniki - mąkę, olej, cukier. Na ciuchy poluje w sieci lumpeksów, które raz w tygodniu wyprzedają wszystko po złotówce. Potem wymienia się z koleżankami, które znalazły inne ubraniowe perełki. - I tak oszczędzając mogę sobie nawet czasem pozwolić na jakąś gazetę - mówi Asia.

Dzień 3

Z gazet nie muszę rezygnować, na szczęście są w redakcji. Ale księgarnię omijam szerokim łukiem.
Śniadanie robię w domu. Ból kilku dodatkowych minut spędzonych w kuchni osładza świadomość, że kanapka własnej roboty kosztuje ok. 50 gr. (kajzerka 15 gr., plasterek wędliny 21 gr., kawałek pomidora ok. 10 gr., koszt masła trudno oszacować, ale nie może to być więcej niż pozostałe 4 grosze). Tymczasem jedna kanapka kupiona w pracy to 6 zł.

Pojawiają się problemy. "Chińskie" zupki z makaronem do zalania wrzątkiem w sklepie obok są o 50 gr. droższe niż w supermarkecie. Ale supermarket daleko, bez samochodu ani rusz. Oszczędzanie to pasmo goryczy, nawet przeżycie dnia za grosze nie wnosi do niego wiele słodyczy.

Podsumowanie dnia: wydatki 1 zł (2 kanapki) + 3,20 (2 zupki z torebki) = 4,20 zł. Pozostało 40,50 zł. (nie jest źle, nie jest źle!).

Magda nauczyła się oszczędności, gdy w 2002 r. straciła pracę. Musieli utrzymać 4-osobową rodzinę z niewielkiej pensji męża. Wtedy zaczęła stosować system kopertowy - pensję rozdzielała do kopert z odpowiednim przeznaczeniem. - Najpierw rachunki, potem jedzenie, do każdej koperty kwota na dany dzień i nie wolno jej ruszyć w żaden inny. Na rodzinę ok. 10-15 zł dziennie - tłumaczy.

Od tamtej pory stan posiadania jej rodziny znacznie się poprawił, ale przyzwyczajenia zostały. Nigdy nie wyrzuca żywności. Resztki wędlin - do bigosu, albo robi z nich zapiekanki. Pojedyncze porcje obiadowe do zamrażalnika, potem wystarczy odgrzać i obiad gotowy. Do sklepu z listą zakupów i kalkulatorem, żeby nie dać się oszukać. Bo często zbiorcze opakowanie wbrew pozorom nie zawsze oferuje mniejsza cenę jednostkową.
- Nie wolno wejść do sklepu z pustym żołądkiem - ostrzega Magda. - Wtedy kupuje się dwukrotnie więcej jedzenia, niż potrzeba. Po to supermarkety ustawiają stoiska ze świeżym pieczywem lub pieczonymi kurczakami - zapach wzbudza uczucie głodu.

Magda jest wyjątkiem. Większość Polaków oszczędza tylko wtedy, gdy musi. Kryzys - zaciskamy pasa. Ale potem nadchodzą lata tłuste i oddajemy się beztroskiej konsumpcji. Bo jak nie trzeba, to po co oszczędzać?
- W imię wolności - przekonuje Renata, pracownik dużej korporacji. - Stale mam na koncie równowartość półrocznej pensji. Nie muszę iść na ustępstwa, bo stać mnie, żeby się zwolnić i przez pół roku szukać czegoś lepszego.

Dzień 4

Ja nie miałbym takiego komfortu. W dodatku uświadamiam sobie, jak trudno zmienić przyzwyczajenia. Nie zrobiłem śniadania w domu i za kanapkę i sałatkę w pracy płacę 10 zł.

Próbowałem znaleźć dla siebie sweter w odzieży używanej, ale jedyny, jaki na mnie pasował i kosztował poniżej 10 zł, był seledynowy z kimonowymi rękawami rodem z lat 80. Nie, dziękuję. Za to wpadłem do baru mlecznego. Ceny już nie te, co kiedyś. Decyduję się na opcję ekonomiczną. Barszcz czerwony z fasolą za 2,90, ziemniaki z kapustą zasmażaną z pomidorami i kompot - 6,45.

Ale zaczynają się schody. Byłem u lekarza. Wykupienie recepty muszę odłożyć na kiedy indziej, nie stać mnie teraz na wydatek prawie 50 zł.

Kończą się też produkty toaletowe. Nadkładam drogi, by wstąpić do supermarketu zamiast kupować w sklepiku osiedlowym. Najtańszy krem do golenia - 1,89. Papier toaletowy - 4,99 za 8 rolek, jednak nie decyduję się zaoszczędzić jeszcze jednej złotówki i kupić szary. Przed półką z pastami dylemat: wziąć tanią za 2,99, czy pozostać przy zalecanej przez mojego dentystę za 13 zł? Na zdrowiu nie powinno się oszczędzać, decyduję się na droższą.

Podsumowanie dnia: 10 + 2,90 + 6,45 + 1,89 + 4,99 + 13 = 39,23 zł. Pozostało: 1,27 zł. Kompletna porażka.

Dzień 5

Kanapki robię już karnie w domu, mam jeszcze coś w lodówce. Zimno, przydałaby się nowa kurtka. Może w przyszłym miesiącu? Wizyta u stomatologa też musi poczekać.

Odwiedzam stoisko z tanimi książkami, tylko sobie popatrzę. Ale jest mój ulubiony autor. Za grosze! Dokładnie za 3,99. Nie umiem się oprzeć pokusie. A jak już raz przekroczyło się budżet, to potem rączka robi się lżejsza. Na obiadokolację winszuję sobie makaron w sosie szpinakowo-serowym. Dokupuję wodę mineralną i sok malinowy (domowy sposób na niezapomniany smak saturatora). Razem - 14,10 zł.

Podsumowanie dnia: 1 + 3,99 + 14,10 = 19, 09. Deficyt: 17,82 zł.

Z czego najpierw zrezygnowalibyśmy, gdyby nasze dochody drastycznie spadły? Największa grupa odpowiada, że z wydatków na kulturę, ale tylko 6 proc. odłączyłoby kablówkę. Jednocześnie w internecie można znaleźć radykalne porady, jak oszczędzać. Np. powtarzana jak mantra konieczność uszczelnienia kapiących kranów. Jedna kropla na sekundę to 15 litrów na dobę. Miesięczna oszczędność... 3,25 zł.

Dzień 6

Jestem bankrutem, a tu zaczyna się weekend. Zachęta i Centrum Sztuki Współczesnej mają wstęp wolny w tygodniu. W niedzielę za darmo mogę odwiedzić Muzeum Geologiczne. Ale co się stało z tradycją odwiedzania się w domach? Do kogo nie zadzwonię, chce się umówić w kawiarni. Wreszcie - jest! Znajomy zaprasza do siebie. No tak, ma małe dziecko i nigdzie z domu nie wyjdzie.

Podsumowanie: 1 (śniadanie) + 3,25 (piwo na poprawę humoru) + 3,99 (solone orzeszki do piwa) = 8,24. Na obiad został wczorajszy makaron. Deficyt: 26,06 zł.

- Odmawianie sobie przyjemności to błąd - tłumaczy Paweł Sygnowski, autor publikacji edukacyjnych. Właśnie przygotowuje podręcznik oszczędzania oparty na własnych doświadczeniach. - Wszystkie moje poprzednie próby spełzły na niczym, bo kiedy znajomi się bawili, ja siedziałem w domu i szlag mnie trafiał. Przecież tak nie można żyć!

Teraz po prostu racjonalnie rozkłada wydatki. 55 proc. na koszty życia, takie jak rachunki, jedzenie, transport. Reszta - po 10 proc. na rozrywkę, edukację, fundusz awaryjny i fundusz oszczędnościowy. I można sobie pozwolić na wszystko, byleby nie przekroczyć wyznaczonej kwoty. Albo wyrównać ją w kolejnym miesiącu.
- Jeśli w styczniu zabawię się za 15 proc. moich dochodów, to w lutym przeznaczę na ten cel tylko 5 proc. Można też przenosić pieniądze z jednej kategorii do drugiej. Święty jest tylko fundusz oszczędnościowy.

Dzień 7

Złamałem się. Kurczak w sosie słodko-kwaśnym zamiast gotowania w domu - 12,50 zł! W dodatku bilet tygodniowy stracił ważność o północy. Dobowy kosztuje 14 zł. Wybieram samochód, kompletnie rujnując plan oszczędzania.

Podsumowanie: budżet przekroczony o ponad 100 zł w ciągu tygodnia. Ale założyłem konto na odpowiednim portalu i będę kontrolował domowy budżet. Nie tylko ja na to wpadłem. Wraz z kryzysem liczba użytkowników takich narzędzi podwoiła się.

Dane statystyczne pochodzą z raportu poświęconego postawom Polaków wobec oszczędzania. Badania przeprowadził w roku 2008 Pentor Research International SA dla Fundacji Kronenberga przy Citi Handlowy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto