Dla jednych ma twarz Bustera Keatona. Dla innych to człowiek o... stu twarzach. Ale nikt tak jak on nie potrafi się czule żegnać z pomidorami. Ani tak pięknie zapewniać, że wesołe jest życie staruszka. Wiesław Michnikowski na sopockim Festiwalu "Dwa Teatry" otrzymał medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis.
***
Już Jeremi Przybora mówił o nim, że to człowiek o niebywałej skromności. Edward Dziewoński twierdził, że Wiesio umie wszystko, bo ma w sobie syntezę prawdy. Poza tym to fantastyczny kolega i prawdziwy przedwojenny inteligent.
Przedwojenny. Nie na te czasy. Bo Wiesław Michnikowski potrafi odrzucić scenariusz filmowy, w którym są wulgaryzmy. Drażnią go też seriale z podkładanym śmiechem. Co po swojemu komentuje: Ciekawe, czy kiedyś będą podkładać płacz albo efekt wzruszenia?
Alina Janowska słysząc nazwisko Michnikowski wykrzykuje radośnie: Uwielbiam go. Wspaniały aktor. Świetny komik. Tylko właśnie niezwykle skromny. Jakby mógł, to by się schował za krzesło. Na jakąkolwiek propozycję, od razu odpowiada: Ja? Nie. Skąd. Jest w nim taka rzadka delikatność.
Janowska chciała, żeby z nią zagrał w jej ostatnim filmie "Niezawodny system". Ale Wiesław Michnikowski przejrzał scenariusz i odpowiedział, że jednak dziękuje. Chociaż w tym scenariuszu akurat wulgaryzmów nie było.
- Szkoda - kwituje.
Jej zdaniem, Michnikowski ma na pewno talent nie tylko do rozbawiania ludzi na scenie. Ale jest prawdziwie komiczny prywatnie. I wspomina ich wspólną wyprawę na największą z chałtur jaka się im przydarzyła. Jechali nieogrzewanym pociągiem aż pod Białystok.<!s>
- Wiesio, Igor Śmiałowski, Dudek Dziewoński, Irena Malkiewicz-Domańska i ja - wylicza. - Ostra zima. Śnieg po pas. My w tym zimnym przedziale. A chłopaki dali taki show, że można się było posiusiać ze śmiechu.
Wszystkie dzieci się zlewają
Bohdan Łazuka też zna Michnikowskiego od lat.
- Pewnie będzie tym pani rozczarowana, ale jestem nim zachwycony jak wszyscy - mówi na wstępie.
- Jaki Wiesio jest prywatnie?
- Tak do końca nie wiem, bo za rzadko z nim sypiam - obraca odpowiedź w żart.
Chwali się za to, że dostał od Michnikowskiego prywatny dyplom.
- Za co? No, że... Łazuka jestem. Mam już takie prywatne dyplomy od Lutosławskiego, Sinatry i od Przybory. A teraz od Wiesia, który mi napisał: „Trudne będzie to zadanie, deklinacja o Bohdanie. By uczcić twój talent rzadki, odmienię cię przez przypadki”.
Bo Michnikowski ma nie tylko talent sceniczny, ale też pięknie rymuje.
Łazuka doskonale pamięta kiedy pierwszy raz zobaczył Michnikowskiego. Było to w kabarecie Wagabunda.
- Pacholęciem gimnazjalnym jeszcze byłem. A Michnikowski występował wówczas w duecie z Kazimierzem Pawłowskim. Pojawiali się w krótkich skeczach. To były czasy, kiedy paszporty owszem były ale nikt ich nie widział. Bo tkwiły gdzieś głęboko w ubeckich szufladach. A wiza to była dla nas czysta literatura. I w takiej aurze wychodzi na scenę dwóch facetów czyli Wiesio i Pawłowski. I w zaimprowizowanej toalecie jeden mówi: Pryskasz, a drugi mu odpowiada: nie zostaję w kraju. Publiczność zwijała się ze śmiechu. Tak to sobie pierwsze moje widzenie Wiesia zapamiętałem.
Sam Wiesław Michnikowski wspomina w jednym z wywiadów inny dialog między nim, a Pawłowskim, który miał być parodią radiowych audycji dla przedszkolaków.
Dziś drogie dzieci będziemy się bawili w soczki. Ty Jasiu będziesz soczkiem wiśniowym, ty Zosiu - truskawkowym, a ty Stasiu - malinowym. I teraz, na dany znak wszystkie dzieci się zlewają. W tym miejscu - jak wspomina Michnikowski sala trzęsła się ze śmiechu. I tylko raz po tym skeczu zaległa cisza. Było to w Czechosłowacji. Okazało się, że tam soczki oznaczają soczewki.
Wiesiu, znamy się
Jerzy Derfel, muzyk, przez lata jeździł z Michnikowskim na różne koncerty, na stwierdzenie, że Wiesio to człowiek o kamiennej twarzy prostuje:
- Nie, to raczej człowiek o stu twarzach. On uwielbiał robić dowcipy ludziom, których lubił. Potrafił do mnie zadzwonić, przedstawiając się na przykład jako dyrektor albo jakiś urzędnik. I ja mimo, że jestem muzykiem i słyszę trochę, dawałem się zawsze na to nabrać. I denerwowałem się: O Boże, o co chodzi? Nie znam tego faceta. Wiesio uwielbiał jak się inni na te jego dowcipy nabierali.
Podczas ich wspólnego pobytu w USA przed laty Wiesław Michnikowski wmówił mu, że widział w kioskach papierosy "Melody" ze specjalnymi filtrami. Na każdym filtrze miała być zapisana jakaś nuta. Więc w każdej paczce mieściło się jakieś dwie i pół oktawy. Kiedy się zbierze towarzystwo muzykalnych palaczy to mogą sobie zagrać jakiś utwór - przekonywał.
Ale, jak wynika z relacji Derfla, Michnikowski potrafi także żartować na swój temat.
- Słuchaj nie nagrałbyś jakiejś płyty?- mówię kiedyś do niego. A on mi odpowiada: Ja już będę nagrywać tylko płytę... nagrobkową.
Z dziennikarzami też sobie tak ironizuje w stylu - ja jestem już emeryt przeterminowany, który może sobie jedynie zaśpiewać - do zakopania jeden krok.
Derfel przytacza anegdotę zasłyszaną od samego Michnikowskiego. W dzieciństwie, dzięki pośrednictwu kolegi, udało mu się zdobyć wpis do pamiętnika od słynnego wówczas aktora komediowego, Adolfa Dymszy. Dymsza, stosownie do sytuacji, wpisał: "Wiesiu, szkoda, że się nie znamy". A potem Michnikowski, już jako aktor, spotkał się z Dymszą w jednym teatrze. Kiedy mu pokazał ten dawny wpis, Dymsza dopisał: "Wiesiu, znamy się".
Jedno, co się Derflowi w swoim przyjacielu nie podoba, to upór. W ostatnich latach, mimo wielu namów, trudno go było skusić do występów. Ale to też perfekcjonista.
Ma taki osobisty notesik, do którego sobie przepisuje rolę. Nosi go ze sobą i uczy się w każdych możliwych warunkach.
Nie ma lepszego od niego
Wiesław Gołas, serdeczny przyjaciel Michnikowskiego od lat mówi, że rzadko spotyka się tak dobraną parę aktorską jak oni dwaj.
- Rozumiemy się w lot, akceptujemy z miejsca i w stu procentach. I Wiesio z tą miną Bustera Keatona znosi wszystkie moje dowcipy.
Michnikowskiego niezwykle ciepło i serdecznie charakteryzuje córka Gołasa Agnieszka Gołas-Ners, autorka książki "Na Gołasa". Jej zdaniem tata i pan Michnikowski mają zadziwiająco wiele wspólnych cech. Wyjątkowo skromni. Obaj zawiedli nadzieje swoich matek, na to, że zostaną księżmi. Obaj debiutowali w kościele (Michnikowski jako dziecko słysząc organy zaśpiewał na głos "Bajaderę"). Poza tym dochodzi do tego niechętny stosunek do przebojowości i rozpychania się w życiu i w pracy łokciami. Obaj otwarcie mówią o swoim ostrym sprzeciwie wobec wulgaryzmów.
Przyjaciele aktora zgodnie podkreślają,że najbardziej ich chyba zaskoczył rolą w "Seksmisji". Był tam Jego Ekscelencją z silikonowym biustem. Niezwykle wiarygodną Eskcelencją. No, może tylko mało ponętną - żartuje jeden nich.
Sam aktor lubi tę rolę filmową. Zadedykował ją Erwinowi Axerowi, który jako pierwszy powiedział, że widziałby go w roli starej kobiety.
Kiedyś w rozmowie Erwin Axer i Kazimierz Rudzki tak opisali Wiesława Michnikowskiego "niewysoki, pełen słodyczy, chowa się przed wzrokiem obcych, ciemne oczy spoglądają z wyrzutem, a przy tym to chłopiec czysty i niewinny. Takich teraz nie ma".
Ale wbrew temu wizerunkowi aktor grał parokrotnie szwarccharaktery. Np. w filmie "Bunkier" wcielił się w rolę Goebbelsa. A w "Lirze" Edwarda Bonda był krwawym oprawcą więziennym, który wydłubywał oczy Tadeuszowi Łomnickiemu.
Bo jak mówi Jerzy Derfel: Nie ma lepszego od niego. To jeden z najwybitniejszych polskich aktorów jakich mieliśmy w XX i XXI wieku. Aktor dramatyczny, komediowy i estradowy. Nie pamiętam ani jednej jego roli, w której nie byłby genialny. W tym wypadku słowo genialny nie jest przesadzone. Szkoda tylko, że filmowo nie jest tak do końca wykorzystany.
Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?