Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wilczury kilka minut rozszarpywały małego psa. Zabiły na oczach ludzi

Łukasz Ernestowicz
Łukasz Ernestowicz
- Psy łatwo mogą przeskoczyć ten płot. Wystawiają też głowy przez szpary w bramie - pokazuje Anna Mielczarek. Z lewej właściciel wilczurów
- Psy łatwo mogą przeskoczyć ten płot. Wystawiają też głowy przez szpary w bramie - pokazuje Anna Mielczarek. Z lewej właściciel wilczurów Łukasz Ernestowicz
Dwa agresywne psy wciągnęły przez szczeliny w ogrodzeniu małego cocer spaniela. - To samo mogłyby zrobić z dzieckiem - mówi właścicielka zabitego pieska.

Brutalne sceny rozegrały się na osiedlu Kawalerii Polskiej. Właścicielka małej suczki rasy cocker spaniel zapamięta je do końca życia. - Nie mogę się otrząsnąć. Musiałam wziąć tabletki na uspokojenie - mówi Anna Mielczarek, która prowadzi przedsiębiorstwo na ul. Konarskiego. - W sobotę rano podjechałam pod bramę firmy. Z auta wypuściłam moją psinkę.Pies skierował się w stronę posesji, ale pech chciał, że przebiegł zbyt blisko bramy sąsiedniej nieruchomości. Ujadały stamtąd dwie biegające po podwórzu luzem bestie - rosłe mieszańce - wilczury.Masakra trwała kilka minut- Jeden z nich w oka mgnieniu wystawił łeb przez szpary w bramie i chwycił mojego psa - opowiada przejęta kobieta. - Wciągnął go częściowo do środka. Razem z drugim wilczurem zaczęły szarpać biedaczkę.Masakra trwała kilka minut. Zrozpaczona kobieta próbowała wyrwać z paszczy psów swojego pupila. Bez skutku. Próbowali jej pomóc przechodnie. W końcu bestie odpuściły, ale na ratunek dla suczki było za późno. Psy odgryzły kawałek jej czaszki. Po ataku wilczurów pani Ania zawiozła swoją konającą suczkę do weterynarza.- Nie można jej było pomóc. Psy rozszarpały jej głowę. Była strasznie poraniona. Ogromnie cierpiała. Weterynarz ją uśpił - nie kryje smutku właścicielka zagryzionego na śmierć spaniela. W jej oczach błyszczą łzy. - To był dobry piesek. Nie zasłużył na taki koniec. Kiedy wróciłam na miejsce, te bestie zlizywały z chodnika krew i kawałki jego mózgu. Kobieta wezwała policjantów. Ale funkcjonariusze stwierdzili jedynie, że może dochodzić swoich praw na drodze cywilnej. Postanowiła sprawę nagłośnić, bo ofiarą agresywnych psów mogą stać się dzieci albo dorośli.- W ubiegłym roku dwa razy zgłaszałam strażnikom miejskim, że te psy uciekły z posesji sąsiada i biegają luzem po okolicy - przypomina pani Anna. - Właściciel powinien podnieść ogrodzenie i zabezpieczyć lepiej bramę. Strach pomyśleć co by się stało gdyby wciągnęły za rączkę przechodzące dziecko!Jak z całej sytuacji tłumaczy się właściciel agresywnych psów? Mówi coś znamiennego:- Zwierzęta nie są niczemu winne. To ludzie są winni - odpowiada mężczyzna. I zaraz dodaje: - Ale nie ja! Tylko ci, którzy nie pilnują swoich psów i drażnią moje zwierzaki! Moje psy są dobre. Winą za sytuację obarcza... sąsiadkę: - Powinna pilnować swojego pieska! A jeśli wilczury zaatakują dzieci? - Rodzice niech też lepiej uważają na swoje maluchy! Za rękę trzymają. To nic im się nie stanie! - zapewnia właściciel.Wczoraj mężczyznę odwiedzili policjanci. Dziś zrobią to strażnicy miejscy. O efektach interwencji obu służb poinformujemy.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto