Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wilhelm Gustloff: 64. rocznica największej morskiej tragedii

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Kolejny raz wypada przypomnieć największą tragedię morską wszech czasów. O „Wilhelmie Gustloffie” i innych statkach zatopionych w 1945 r. pisał przed rokiem Dawid Majer. Wspominając dzisiaj tragiczną noc 30 stycznia 1945 r., przyjrzyjmy się kontekstom historycznym tego wydarzenia.

Pasażerski statek m/s Wilhelm Gustloff zbudowany został w 1937 r. jako flagowy statek i duma nazistowskiej organizacji Kraft durch Freude ("Siła przez radość"). Organizacja ta była częścią hitlerowskiego związku zawodowego o nazwie Deutsche Arbeitsfront (DAF). Oczywiście nie był to typowy związek zawodowy, a kontrolowany w 100 proc. przez partię i państwo twór służący utrzymywaniu niemieckich robotników w dyscyplinie i wywieraniu na nich wpływu ideologicznego. Nie można jednak pominąć faktu, że obok wspomnianych celów, DAF rzeczywiście dbał o swoich członków. Robotnik pozostający w zgodzie z narodowo-socjalistyczną ideologią mógł liczyć na wsparcie i opiekę DAF, związek zapewniał mu również pewne przywileje, w tym bardzo zbliżone do znanych nam z czasów PRL "wczasów pracowniczych" formy zorganizowanego wypoczynku. Temu właśnie celowi służyć miał statek.

Otrzymał imię bohatera ideologii nazistowskiej, Wilhelma Gustloffa, propagatora i producenta materiałów antysemickich, zastrzelonego w 1936 r. przez żydowskiego studenta medycyny Davida Frankfurtera. Oczywiście nazistowska propaganda uczyniła z tego zabójstwa koronny argument dowodzący istnienia "żydowskiego spisku". Co ciekawe, zamachowiec uniknął wyroku śmierci, spędził w szwajcarskim więzieniu 9 lat, a po wojnie zamieszkał w Palestynie, gdzie zmarł dopiero w 1982 r.

"Wilhelm Gustloff", piękny i nowoczesny wycieczkowiec, pływał przez dwa lata po morzach i oceanach, zapewniając utrudzonym budowaniem potęgi ekonomicznej III Rzeszy robotnikom zasłużony wypoczynek. Odbył około 50 rejsów.

Po wybuchu wojny "Wilhelm Gustloff" stał się początkowo statkiem szpitalnym, a od 1940 r. pływającymi koszarami dla załóg okrętów podwodnych Kriegsmarine.

Hannibal u bram

Kiedy wiadomo było już, że Niemcy wojnę przegrały, a ze wschodu zbliżała się nieubłaganie Armia Czerwona, statek został przeznaczony do udziału w akcji "Hannibal". Nazwa akcji, której celem było ewakuowanie maksymalnej ilości Niemców z terenów, które, jak słusznie przypuszczano, zostaną zajęte przez Rosjan, nawiązywała do łacińskiej sentencji "Hannibal ante portas" - Hannibal u bram - wróg się zbliża.

30 stycznia 1945 r. "Wilhelm Gustloff" wyszedł z Gdyni, która nazywała się wówczas Gotenhafen, wioząc wprawdzie grupę niemieckich żołnierzy (ok. 1200 ludzi), kadetów marynarki wojennej i oddział dziewcząt ze służb pomocniczych Wehrmachtu, ale głównie tysiące uciekinierów z Prus Wschodnich, Zachodnich i Gdańska. Nie wiadomo ilu dokładnie miał pasażerów. Różne źródła podają liczby od 8 do ponad 10 tysięcy.

Bohater Związku Radzieckiego

Pierwszego dnia rejsu, około godziny 21, na wysokości Łeby, trafiony został trzema z czterech torped wystrzelonych w jego kierunku przez radziecką łódź podwodną "S-13", dowodzoną przez kapitana Aleksandra Marinesko, który gwałtownie musiał wykazać się bojową skutecznością i oddaniem radzieckiej sprawie, po serii pijackich wybryków, kończących się nie stawieniem się na czas na okręcie, co uznawano za dezercję. Zarzucano mu również "rozwiązłość obyczajową".

Zatopienie „Gustloffa” uzupełnił Marinesko w parę dni później, 10 lutego 1945 r., posłaniem na dno innego niemieckiego transportowca "Steuben". Na niewiele mu się jednak te sukcesy zdały, skoro jeszcze w tym samym roku został pozbawiony dowództwa okrętu podwodnego i zdegradowany. Po wojnie pływał czas jakiś w marynarce handlowej, a w końcu osiadł na lądzie. Zmarł w 1963 r. Wkrótce po jego śmierci przypomniano sobie o nim i jego akcji na Bałtyku na początku 1945 r. Sowiecka propaganda wykreowała go na ikonę radzieckiej marynarki wojennej, wzór dla wszystkich podwodniaków. Pośmiertnie przyznano mu również order bohatera Związku Radzieckiego.

Największa tragedia morska w historii

"Wilhelm Gustloff" trafiony trzema torpedami tonął szybko. W godzinę po ataku radzieckiego okrętu podwodnego zniknął pod powierzchnią wody. Temperatura powietrza wynosiła tej nocy -21ºC. Szanse na uratowanie się z tragedii były niewielkie. Kiedy na miejsce zatonięcia statku przybyły niemieckie okręty, udało im się wyciągnąć z wody zaledwie 838 żywych ludzi. Dla porównania, na słynnym Titanicu płynęło 2208 ludzi, z których zatonięcie przeżyło 704.

Zatonięcie "Gustloffa" jest bezsprzecznie największą morską tragedią w historii. Liczbę ofiar, zmarłych głównie z wychłodzenia organizmu, oceniać trzeba na od siedmiu do dziesięciu tysięcy osób.

Po latach

Sprawa "Wilhelma Gustloffa" budzi do dzisiaj poważne emocje. Dla Niemców jest on symbolem cierpienia narodu niemieckiego w ostatnim okresie wojny. Dla drugiej strony konfliktu, na przykład Polaków, których cierpienia z całego okresu II wojny światowej były wręcz niewyobrażalne, kilka tysięcy Niemców, którzy utracili życie uciekając przed Rosjanami, to kropla w morzu ofiar tych tragicznych sześciu lat. Taka postawa nie dziwi. Dziwi natomiast triumfalizm niektórych, w bardzo ostrych słowach wyrażających niejednokrotnie aprobatę dla "sprawiedliwości" historii, której karzącym ramieniem był kapitan Marinesko. Myślę, że z perspektywy sześćdziesięciu lat wypadałoby wykazać się większą wielkodusznością i prostym, ludzkim współczuciem dla ludzkiej tragedii.

Ofiary tej katastrofy i dwóch innych, które miały miejsce w tym samym czasie nie mają realnego pomnika. Mają za to pomnik wirtualny, od kilku lat istniejący na stronie Akademii Rzygaczy.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto