Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojtek Mazolewski: Jestem perfekcjonistą. Wciąż uczę się odpoczywać

Redakcja
Wojtek Mazolewski: Jestem perfekcjonistą. Wciąż uczę się odpoczywać
Wojtek Mazolewski: Jestem perfekcjonistą. Wciąż uczę się odpoczywać Michał Litorowicz
Kiedy gra, czuje że żyje. Całe jego życie to muzyka. Kontrabasista i gitarzysta jazzowy, założyciel takich formacji jak Pink Freud, Bassisters Orchestra i Wojtek Mazolewski Quintet - Wojciech Mazolewski mówi nam co w jego zawodzie jest najtrudniejsze. Artystę zapytaliśmy również jak czuję się jako ambasador festiwalu w Jarocinie. Dalsza część artykułu poniżej.

Zapytam przewrotnie - punk czy jazz?
Myślę, że w bardzo zrównoważonych proporcjach jedno i drugie. Chyba nie potrafię oddzielić od siebie tych dwóch gatunków.

Zgodziłbyś się ze stwierdzeniem, że jesteś jednym z tych artystów, którzy próbują przybliżyć współczesnemu słuchaczowi jazz? Że dzięki Tobie staje się on bardziej "zjadliwy"?
Robię to, co czuję i to, czego się nauczyłem. W żaden sposób nie staram się tego ukierunkować w stronę, o której mówisz, albo w jakąkolwiek inną. Staram się jedynie dotrzeć do tego, co naprawdę czuję, jaki naprawdę jestem i jak to najprościej, ale jednocześnie najmocniej, z największą siła wyrazu oddać, kiedy gram z moimi zespołami. Jeśli jest tak, jak mówisz to nawet dobrze. Muzyka jest jedna. Nie ma znaczenia, jaki jej rodzaj reprezentujesz. Ważne jak to robisz i co chcesz tym wyrazić.

W muzyce jest więcej zabawy czy to jednak przede wszystkim ciężka praca?
Wydaje mi się, że prędzej czy później każdy z nas doświadcza, że jak pościelisz, tak się wyśpisz. Do dzisiaj się uczę. Po swojemu. Muzyce poświęcam w zasadzie całe życie.

A co jest w tym wszystkim najtrudniejsze?
Każdy zawód ma swoje plusy i minusy. Mając zespół ważne jest, aby utrzymać jego dobrą formę, koncentrację. To samo w sobie jest wyzwaniem. Wiele wspaniałych formacji rozpadło się tylko dlatego, że zabrakło myślenia o drugim człowieku, o jego potrzebach. O własnym potrzebach również. Ale nie narzekam. Taką drogę wybrałem i nie żałuję.

Czy Ty się w ogóle zatrzymujesz?
Staram się (śmiech).

Czyli co robisz, gdy masz wolny dzień?
Wpadam w panikę (śmiech). Muszę przyznać, że wciąż uczę się odpoczywać. Jestem perfekcjonistą. Moim sposobem na osiągnięcie równowagi głównie jest medytacja oraz dbanie o formę fizyczną.

Przyznajesz się do posiadania w sobie mocnego pierwiastka kobiecego. Jak duże ma to przełożenie na Twoje dźwięki?
Myślę, że duże i myślę, że warto go odkrywać. Po pierwsze - ułatwia on funkcjonowanie w dzisiejszym świecie, który w dużym stopniu zależy od kobiet i do nich należy. To piękny czas dla tej energii. Myślę, że korzystają na tym również mężczyźni. Dobrze, żebyśmy potrafili to dostrzec. Ja sam zawsze wiele uczyłem się od kobiet. Dzięki mojej mamie wiem np., że na wszystko można patrzeć pozytywnie.

W tym roku będziesz jednym z ambasadorów festiwalu w Jarocinie. Zastanawia mnie, jakie masz pierwsze wspomnienia związane z tym wydarzeniem.
Mam cudowne wspomnienia. Pierwszy raz wyrwałem się z domu, nie mówiąc o tym mamie. Jechało się w miejsce, gdzie spotykało się ludzi podobnych do siebie. No i ta muzyka. Można było zobaczyć wiele kapel, o których nie miałem wcześniej pojęcia, a które stawały się później twoją inspiracją. Już wtedy muzykowaliśmy z kumplami. Pamiętam nasze próby w piwnicach czy opuszczonych barakach i tą energię, która nam towarzyszyła po każdym kolejnym festiwalu. Spełnienie marzeń. To nas jednoczyło.

Czyli nikt Cię nie musiał namawiać do objęcia tego stanowiska?
Musze szczerze przyznać, że w ogóle marzyłem o zaproszeniu, aby zagrać tam koncert. Udało nam się to z Wojtek Mazolewski Quintet w ubiegłym roku. Mogliśmy pokazać jarocińskiej publiczności, że klasyczna formacja jazzowa z trąbkami, kontrabasem, saksofonem, fortepianem ma nie mniej energii niż nie jeden zespół punk-rockowy. Energii, dzikości, punka i buntu nam odmówić nie można.

Uważasz, że młode zespoły, które tam wystąpią faktycznie mają szansę zaistnieć? Dzisiaj młodzi artyści mają łatwiej czy trudniej?
Na pewno dzisiaj młodzi grają lepiej niż kiedyś. Sam kiedy zaczynałem nie byłem nawet w połowie tak dobry, jak oni. Byłem ostatnio w paru miejscach na świecie, gdzie bardzo mocno badałem scenę gitarową i muszę przyznać, że tutaj w Polsce nie mamy czego się wstydzić. Odpowiadając na pytanie - nie wiem czy mają łatwiej czy trudniej. Może jest trudniej, bo jest ich dużo, a scena jest rozproszona. Z drugiej strony kiedyś wystarczyło zagrać jeden, dwa koncerty, a wieść o nich rozchodziła się po całym świecie.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto