Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspomnienie o Lee Richardsonie

Janusz Panek
Janusz Panek
K. Łokaj
13 maja 2012 już zawsze będzie kojarzył się jako "czarny dzień żużla". Na torze zginął Lee Richardson, zginął wykonując pasję swojego życia.

Na początku chciałbym zaznaczyć, że jest to tylko i wyłącznie wspomnienie o Lee. Nie będę tu poruszał sytuacji, jaka miała miejsce w Gorzowie, czy nieodwołanych meczach w Anglii, czy Szwecji. To nie jest tak, że tą sytuację należy pozostawić bez komentarza. Właśnie to wymaga komentarza, jednak wspominając "Rico" chcę oddać mu w pełni zasłużony szacunek. Nie chcę się denerwować, a niestety, obserwując reakcję środowiska żużlowego, nie da się inaczej zareagować. Być może kiedyś o tym napiszę. 
To miała być kolejna, tradycyjna kolejka żużlowa. Tradycyjna - 15 biegów, radość zwycięskich drużyn. Ten mecz PGE Marma miała wygrać. Lee Richardson miał pokazać w końcu na co go stać. Niestety. Wynik tej kolejki w tej chwili jest nieistotny. Zginął człowiek, jemu należy się hołd. 
3 bieg, 1 okrążenie, wyjście z pierwszego łuku. Wtedy zaczął się dramat. Lee nie wyszedł zbyt dobrze spod taśmy. Jednak od razu zaczął atakować. Nie udało się. Zahaczył o motocykl Jędrzejaka, dodatkowo robotę zrobiła "rynienka", która stwarzała kłopoty zawodnikom w niedzielnym meczu. Richardson z całym impetem wpada w bandę. Niestety, uderza akurat tam, gdzie kończy się dmuchane zabezpieczenie. Pierwsze myśli: może nie jest aż tak źle, potem wiadomo już, że to poważna kontuzja. Karetka i przejazd do szpitala. Każdy zastanawiał się, ile potrwa przerwa w startach Brytyjczyka. Nikt nie spodziewał się najgorszego, nikomu nie przeszło nawet to przez myśl. Ten upadek nie miał prawa się tak zakończyć.
Pierwsze nieoficjalne doniesienia, szok, niedowierzanie. Potem oficjalny komunikat Speedway Ekstraligi. Dalej niedowierzanie. Dlaczego? Zaczęły się telefony: Czy to prawda? Tak. Niestety. Przekazywanie tej informacji nie było łatwe. Informacja szybko rozeszła się po mediach. Temat numer 1 wieczoru. Nawet ci, którzy kompletnie nie interesowali się żużlem, pytali, co dokładnie zaszło. Choć przez chwilę stali się kibicami "czarnego sportu". Czarnego. Tego wieczoru dosłownie czarnego.
Smutek, rozgoryczenie, a także wstyd, że nie raz nie okazywano temu zawodnikowi szacunku. Krytyka żużlowca sama w sobie nie jest zła. Zależy jednak jak się okazuje niezadowolenie. Gwiżdżąc, wyzywając na pewno nie. Może to będzie lekcja, jak postępować przy następnych meczach. Zawodnikowi należy się szacunek już za samo to, że jest żużlowcem. Gwizdy ich na pewno nie motywują. 
Lee Richardson bardzo przeżywał swoje niepowodzenie w tym sezonie. Chciał udowodnić swoją wartość, starał się. Stałe kontakty z tunerami, treningi na innych torach. W końcu musiało to dać oczekiwany sukces. 
Powoli świat żużlowy otrząsa się po tragedii, może trochę za szybko. Jednak "Show must go on". Jedziemy dalej, taśma w górę. Gdzie czas na refleksję i wspomnienia. 13 lat. Tyle trwała kariera "Rico". Przynajmniej siedmiu dni nie są w stanie poświęcić dla uczczenia pamięci po Lee.
Po Richardsonie pozostanie pamięć, wspomnienia. Ten sezon już nie będzie taki, jaki był przed minioną niedzielą. Przy każdym meczu będzie przewijała się sylwetka Lee Richardsona, który przez 3 lata zdobywał punkty dla rzeszowskim "Żurawi". Jakże wzruszające są obrazki palących się zniczy pod stadionem, czy na torze, czy też modlitwy wielu kibiców na rzeszowskim owalu. Takie obrazki w takich momentach chcemy oglądać. 
Rico. Zapamiętam Cię, jak każdy jako uśmiechniętego, sympatycznego człowieka. Swoją pogodą ducha przekazywałeś masę pozytywnych energii. Byłeś zawodnikiem, który walczył do końca, do momentu, w którym mijałeś powiewającą szachownicę. Jednak w tej walce ważne było dla Ciebie także bezpieczeństwo. Zdarzały Ci się upadki, także nie z Twojej winy. Nigdy nie miałeś do nikogo o to pretensji. Miałeś wielu przyjaciół, a żadnych wrogów. Byłeś wspaniałym ojcem i mężem. Twoja rodzina gościła przecież tutaj, u nas w Rzeszowie. Byłeś wtedy bardzo szczęśliwy. Zakończyłeś życie wykonując to co kochasz. Za to należy Ci się ogromny szacunek, za 13 lat Twojej owocnej kariery. Tak bardzo przejmowałeś się ostatnio swoimi słabymi startami, że zawodzisz rzeszowskich kibiców. Jednak wierzyłeś, że nadejdzie ten moment, kiedy wrócisz do lat świetności. 
Lee, wypowiadam się teraz w imieniu własnym, ale także kibiców, zawodników i działaczy sportu żużlowego. Twoje życie dobiegło końca. Zginąłeś walcząc. My jesteśmy dumni, że taka osoba, jak Ty godnie reprezentowała sport żużlowy. Pamięć o Tobie nigdy nie ustanie.Wielki Człowiek, wielki Żużlowiec. Lee, spoczywaj w pokoju!
Lee Richardson 1979 - 2012
Janusz Panek

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto