18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory na szefa Solidarności: Piotr Duda kontra Janusz Śniadek

Agata Pustułka
Janusz Śniadek,  Piotr Duda
Janusz Śniadek, Piotr Duda Fot. Marzena Bugała, Anna Arent
Zegarek Piotra Dudy, przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej Solidarności, zaczął odmierzać najważniejsze pięć minut w jego karierze. Czy Jarosław Kaczyński, prezes PiS-u, może zatrzymać wskazówki?

Związkowcy ze Śląska decyzję Piotra Dudy o starcie w wyborach na szefa Solidarności przyjęli z aplauzem. To największa organizacja w kraju - liczy ponad 110 tysięcy członków. Jest więc siłą, której nie można lekceważyć. Przyszedł czas, by wreszcie skorzystać z tej siły, ujawnianej najczęściej podczas zadym w Warszawie. Sam Duda też pozbył się wszystkich wątpliwości i rzucił rękawicę na stół. - Kilka lat temu nie czułem się przygotowany do pełnienia tej funkcji. Teraz jestem - mówi.

Ale dziś Dudzie trudniej będzie zrealizować plany. Jego konkurent, Janusz Śniadek, obecny szef związku, nie tylko nie jest gotowy, by oddać władzę, a jego malejące wpływy nieoczekiwanie wzmocnił rocznicowy zjazd "S". Podczas niego okazało się, komu związek służy. Mimo fali krytyki, jaka spłynęła potem na "S", poparcie Jarosława Kaczyńskiego, prezesa PiS-u, podczas wyborów szefa związku może mieć znaczenie decydujące. Nie ma wątpliwości, że bliżej Kaczyńskiemu do lojalnego aż do bólu Śniadka, a nie do Dudy, który reprezentuje nowe pokolenie "S" . Choć nie zaprosił na uroczystości rocznicowe do Jastrzębia prezydenta Komorowskiego, to nie reprezentuje tak ortodoksyjnego propisowskiego nurtu.

Wśród związkowców ze Śląska dominuje przekonanie, że gdyby Dudę wybierali szeregowi działacze, to już mógłby przeprowadzać się na Wybrzeże. - Niestety wybierać będą funkcyjni i tu wynik może być różny - słychać w zarządzie regionu.

Co różni obu związkowców? Chociaż "S" - co najmniej od czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego - jest zbrojnym ramieniem PiS-u, na tle skrajnych kolegów Duda prezentuje poglądy umiarkowane. Zadeklarował nawet, że nie jest ważne, kto jest z PiS-u, a kto z PO, byle był dobrym człowiekiem i zabiegał o prawa pracowników. To nie są tylko słowa.

Na uroczystościach w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie świętowano 30. rocznicę podpisania porozumień, Duda poprosił o zwinięcie PiS-owskich flag. - Bo to związkowe święto - uznał. Śniadek, walcząc o reelekcję, mocno się zradykalizował. Ten 55-letni absolwent Wydziału Budowy Okrętów Politechniki Gdańskiej od czasu wystąpienia na Wawelu - podczas ceremonii pogrzebowej pary prezydenckiej - widać uznał, że w realizacji celów pomoże mu właśnie Kaczyński. Obecnego szefa "S" już dawno ciągnęło do polityki. Bez powodzenia startował z listy AWS-u do Sejmu, ale zniechęcił się porażką, bo potem zrezygnował z mandatu po zmarłej Franciszce Cegielskiej.

Duda mówi wręcz, że chce odpolitycznić związek, ale nie oznacza to wcale, że "Solidarność" nie będzie już popierać konkretnych osób na stanowiska, jak było w przypadku tragicznie zmarłego prezydenta. I później, już z nieco mniejszą ochotą, jego brata Jarosława. ("Bo Jarek to nie Leszek" - jak powtarzali związkowcy w Katowicach). Szef śląsko-dąbrowskiej "S" nigdy nie ukrywał sympatii do Lecha Kaczyńskiego, którego związkowych korzeni i zasług z czasów tzw. pierwszej Solidarności nikt nie kwestionuje.

Na kilka miesięcy przed katastrofą prezydent był w Katowicach i podczas nieoficjalnego towarzyskiego spotkania z szefami kilku regionów, miał obiecać Piotrowi Dudzie wsparcie w potyczce z Januszem Śniadkiem.

Szef śląsko-dąbrowskiej "S" utrzymywał stały kontakt z Kaczyńskim, bo w kancelarii stanowisko podsekretarza stanu piastowała Bożena Borys-Szopa, jedna z najbliższych mu osób w związku, specjalizująca się w prawie pracy i ochronie praw pracowniczych, była wiceprzewodnicząca zarządu regionu.

- Piotrek umie łączyć ludzi i skupiać wokół wspólnego celu. To jedna z jego najważniejszych zalet. Poza tym to taki trochę brat łata. Nie przejdzie korytarzem, jeśli nie zagada i nie pożartuje - ocenia jeden ze znajomych Dudy.

Swoją pozycję budował powoli i jakby mimo woli. Zadziorność pokazał w programie Elżbiety Jaworowicz: wystąpił jako związkowiec upadającej Huty Gliwice, upominając się o pracowników i los zakładowych mieszkań. Sam wydeptał ścieżki do znanej redaktorki.

- Jako szef komisji zakładowej w hucie sprawdził się w boju. Firma przeżywała złe czasy, a on ujawnił tak potrzebne wtedy talenty negocjacyjne i umiejętność szybkiej riposty - wspomina były przewodniczący regionu Marek Kempski, o którym mówi się, że wciągnął Dudę do wielkiej związkowej gry. - Trudno było nie zauważyć jego energii. Wiedziałem, że kiedyś zrobi karierę - dodaje Kempski.

Piotr Duda zahartował się w biurze interwencji w zarządzie regionu, gdzie trzeba było szybko reagować w sprawach konfliktów i protestów. Przełomowym okresem w związkowej karierze był czas, gdy pełnił funkcję skarbnika regionu. Musiał cieszyć się stuprocentowym zaufaniem, bo związek był po przejściach, w tym po opisywanej przez media aferze w śląsko-dąbrowskiej "S" (1997 r.), gdy z kasy związku zniknęła spora suma pieniędzy. W pierwszych wygranych wyborach na szefa Duda pokonał Wacława Marszewskiego, który reprezentował skrajnie prawicowe skrzydło związku i swego czasu w siedzibie "S" gościł nawet ojca Rydzyka.

Gdy jest szansa na dialog, rozmawiamy, ale gdy jej nie ma, sięgamy po ostrzejsze instrumenty - to credo Dudy nie jest do przyjęcia przez wszystkie związkowe "pistolety", ale Duda potrafi dyplomatycznie sterować nastrojami. Kiedy wie, że nie wygra - milczy, ale się nie wycofuje. Czeka na sprzyjającą okazję. Z pewnością wykorzystuje umiejętności komandosa, jakich nabył, gdy służył w elitarnej Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej (Czerwone Berety) na Wzgórzach Golan po ich aneksji przez Izrael.

Przewodniczący "S" ma niekwestionowaną pozycję na Śląsku i umie ją podkreślać, np. od dłuższego czasu bojkotuje posiedzenia Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego. Powód? Trwający od kilku sezonów konflikt związkowców ze Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego z kierownictwem urzędu, który rozpoczął się, gdy wojewodą był nominat PiS-u Tomasz Pietrzykowski.

- Jesteśmy po dwóch stronach barykady, a nasze relacje determinuje też poparcie, jakiego związek udziela PiS-owi. Mimo to chciałbym mieć Piotra Dudę po swojej stronie, bo to dobry organizator. Nie jest krzykaczem, nie przekracza bariery śmieszności, co się niektórym działaczom zdarza, bo wie, kiedy przerwać jakąś ofensywę. Mówiąc szczerze, dziwię się, że dopiero teraz zdecydował się zmierzyć ze Śniadkiem - ocenia Adam Matusiewicz, wicewojewoda śląski, jeden z najbardziej wpływowych w regionie polityków Platformy Obywatelskiej.

Cóż, politycy PO w regionie mają ze związkowcami mocno pod górkę. Gdy podczas ostatnich eurowyborów Marian Krzaklewski, były szef związku, postanowił startować z list Platformy, Duda - w ramach primaaprilisowego żartu - pozwolił sobie na uszczypliwość i ogłosił, że sam - zainspirowany starszym kolegą - startuje z listy... "Zielonych". Z grona osób Platformy przewodniczący Duda jawnie okazuje sympatię tylko jednej osobie - byłemu koledze ze związkowych ław - Jerzemu Buzkowi. Ale kto by nie lubił Buzka?

Zmiany w "S" - co paradoksalnie pokazał okolicznościowy zjazd i awantura po niezaproszeniu na to spotkanie związkowców z kopalni "Wujek" - to konieczność: bo związek potrzebuje świeżej krwi, bo zabrnął w ślepą uliczkę partyjnego uzależnienia od PiS-u, bo musi złożyć pracownikom nowoczesną ofertę ochrony ich praw. A to akurat Duda stara się robić w Katowicach z powodzeniem od lat. Niedawno związek pozyskał unijne środki na szkolenia pracowników w trudnej sztuce negocjacji. Związkowe zadziory uczą się technik rozmawiania z pracodawcami i chwytów dozwolonych.

Sam Duda z pracodawcami radzi sobie, stosując różne metody. Gdy Jarosław Zagórowski, uchodzący za "związkożercę" prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w jednym z wywiadów stwierdził, że związki znajdują się poza kontrolą finansową, dostał od przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej "S" sądowy pozew. Sprawa skończyła się ugodą i przeprosinami prezesa na łamach solidarnościowego tygodnika. Ale czy równie łatwo pójdzie Dudzie z kolegami ze związku?

Zjazd zaplanowano na 21-23 października. Niektórzy spekulują, że decydujące będzie poparcie związkowców z Mazowsza. Ponoć mają dość dominacji Gdańska i poprą człowieka ze Śląska. A Piotr Duda zachowuje się jak Sfinks. Swoich kart nie odkrywa, ale mocno pracuje nad programem i wizerunkiem. Schudł (nie wygląda na swoje 48 lat), dobrze się ubiera i zaczął intensywniej niż kiedykolwiek udzielać się w mediach. Współpracownicy uważają tylko, że powinien się... częściej uśmiechać, bo w telewizji wypada zbyt ponuro.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wodzislawslaski.naszemiasto.pl Nasze Miasto