Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WYPADEK - Maciej Frankiewicz cudem uszedł z życiem

Małgorzata Stróżyk, Bogna Kisiel
Maciej Frankiewicz na razie nie wie, czy po wypadku jeszcze wsiądzie na konia - fot. Małgorzata Stróżyk
Maciej Frankiewicz na razie nie wie, czy po wypadku jeszcze wsiądzie na konia - fot. Małgorzata Stróżyk
Nieszybko wróci do obowiązków służbowych Maciej Frankiewicz, zastępca prezydenta Poznania. We wtorek wieczorem spadł z konia w Bolesławcu. Rumak ważący 600 kilogramów przewrócił się, przygniótł jeźdźca i bardzo poważnie ...

Nieszybko wróci do obowiązków służbowych Maciej Frankiewicz, zastępca prezydenta Poznania. We wtorek wieczorem spadł z konia w Bolesławcu. Rumak ważący 600 kilogramów przewrócił się, przygniótł jeźdźca i bardzo poważnie go poturbował. Frankiewicz miał dużo szczęścia. Nie przesadzając można powiedzieć, że cudem uszedł z życiem.

– To naprawdę ręka opatrzności, ponieważ mąż ma bardzo poważne obrażenia na otrzewnej – mówi Joanna, żona Frankiewicza, która czuwa przy nim w szpitalu. – Wystarczyłoby, żeby zmiażdżenia były kilka centymetrów dalej. Wszystko skończyłoby się w ciągu dziesięciu minut... Gdyby koń poleciał o kilka centymetrów dalej, pękłaby nerka albo aorta brzuszna, to pogotowie nie miałoby po co przyjeżdżać. Lekarze stwierdzili, że obrażenia wewnętrzne są tak rozległe, jakby samochód uderzył w męża.

– Złamałem kość biodrową, ale w tej chwili lekarze tym się nie zajmują – uzupełnia mąż.
Zastępca prezydenta leży na oddziale ortopedii szpitala w Śremie. Jak się okazuje, znalazł się nieprzypadkowo w tej placówce. Przynajmniej powodem nie był fakt, że znajdowała się ona najbliżej.
– Kiedy przyjechała karetka bardzo prosiliśmy, aby zawiozła nas do Śremu – twierdzi pani Joanna. – Ten szpital znamy z bardzo dobrej opieki. Generalnie wśród koniarzy cieszy się on dobrą opinią właśnie ze względu na ortopedię.

Sam Frankiewicz do sprawy podchodzi filozoficznie oznajmiając, że człowiek ma dwie nogi, a koń – cztery. Istnieje zatem mniejsze prawdopodobieństwo, że przewróci się.

– Czasami się potknie, ale nic się nie dzieje. Czasami przy potknięciu tylko upadnie, ale niezwykle rzadko przewróci się tak, że ugnie nogi, schowa głowę między nie i zrobi koziołka, jak to się stało w moim przypadku – relacjonuje zastępca prezydent.

Frankiewcz wspomina, że dawno temu jeździł na dość ostrym koniu.
– Brałem udział w zawodach, wykonywałem skoki na metr, metr dziesięć i było w porządku – opowiada. – We wtorek rozprężałem spokojnego konika w wolnym kłusie. W trakcie robienia kółek potknął się i przeleciał przez głowę razem ze mną. To co się stało, to po prostu przypadek.
Pani Joanna podejrzewa, że gdyby to było w bardziej niebezpiecznej sytuacji np. w galopie, to mąż zdążyłby zareagować, próbowałby się ratować.

– A to było w wolniutkim kłusie, na małym kółku. Nie było możliwości ewakuowania się z siodła – dodaje.

W tym całym nieszczęściu jednak los sprzyjał rodzinie. Frankiewicz wsiadł na konia, by go nieco rozprężyć, nim wsiądzie na niego 13-letnia córka. Dziewczyna szykowała się do jazdy. W tym czasie jej ojciec postanowił sprawdzić, czy nie będzie on dla niej za ostry.

– Gdyby córka znalazła się w podobnej sytuacji, to w zasadzie nie miałaby szans na przeżycie – uważa jej matka. – Dzięki temu, że mąż jest taki postawny, to te obrażenia zagroziły życiu, ale go nie stracił. To była prozaiczna sytuacja. Przecież szarże ułańskie to jest wszystko na granicy bezpieczeństwa, a nigdy nic się nie dzieje.

Frankiewicz pomału wraca do zdrowia. Jego żona żartuje, że jeżeli kazał sobie przynieść telewizor do pokoju, to dobry znak. Nie należy jednak się spodziewać szybkiego powrotu do pracy. Jego nieobecność z pewnością odczują w magistracie. – Oświata i sport, którymi zajmuje się prezydent Maciej Frankiewicz, to bardzo ważne dziedziny – mówi Rafał Łopka z biura prasowego Urzędu Miasta. – Dziennikarze często pytają o te sprawy, a Maciej Frankiewicz jest osobą medialną oraz pracowitą. Życzymy mu szybkiego powrotu do zdrowia.

Trzeba pamiętać, że Frankiewicz prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Startuje w maratonach, pływa, nurkuje, skacze ze spadochronem. Zdobył najwyższy szczyt Afryki – Kilimandżaro oraz Aconcaguę, najwyższą górę obu Ameryk. Na razie jednak nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy jeszcze wsiądzie na konia.

– Jak go znam, to wsiądzie. Gdy pierwszy raz wrócił z wyprawy górskiej, to powiedział, że ma dość i nasycił swoją adrenalinę, ale za rok poszedł znowu – uśmiecha się pani Joanna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto