Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

WYWIAD - Ewa Bem: Moją obstawą jest rodzina

Marek Zaradniak
Fot. A. Tyszko
Fot. A. Tyszko
O muzyce, rodzinie, gotowaniu, planach oraz poznańskich korzeniach z pierwszą damą polskiego jazzu Ewą Bem - rozmawia Marek Zaradniak Nazywana jest Pani pierwszą damą polskiego jazzu.

O muzyce, rodzinie, gotowaniu, planach oraz poznańskich korzeniach z pierwszą damą polskiego jazzu Ewą Bem - rozmawia Marek Zaradniak

Nazywana jest Pani pierwszą damą polskiego jazzu. Czy w związku z tym żyje Pani jak dama? Jeździ rolls-royce'em, albo inną limuzyną? Śpi do 12? Chodzi Pani z obstawą?
Nic z tych rzeczy. Jeżdżę dobrym samochodem, ale nie jest to żadna limuzyna. Nie mam własnego kierowcy. Nigdy nie wstawałam o 12. Zmusza mnie do tego i rytm mojego życia i mój zegar biologiczny, który mnie zawsze rano zrywa i bardzo wcześnie układa spać. Nie mam żadnej obstawy. Uważam, że artysta powinien się czuć tak nieskrępowanie, żeby mógł się i wszędzie pokazać, i wszędzie bywać, bo trudno jest się zamknąć. W czasach, kiedy ja zaczynałam pracę takie coś jak ochrona nie była w naszym zasięgu, ani w naszych wyobrażeniach. Moją obstawą i wieczną opieką jest moja rodzina. A szczególnie mój mąż.

Czy z tego, że jest Pani first lady ma jakieś przywileje?
Jestem artystką, która wychowała się na tak wspaniałych wzorcach profesjonalistów, zawodowców, z których każda artystka była damą, a każdy artysta gentlemanem. Był to świat ludzi, którzy bardzo zawodowo traktowali swoją pracę. Byli zawsze przygotowani. Szanowali siebie i swoją publiczność. Traktuję swoją pracę z pietyzmem i wyjątkowością. Może stąd jest ten przydomek.

Kto był dla Pani wzorcem?
Było wiele postaci muzyki i teatru. Parokrotnie miałam zaszczyt być we wspólnej garderobie z Kaliną Jędrusik, Hanką Bielicką czy z Marią Koterbską i Ireną Santor. Uczyłam się od nich pewnych zachowań. Okazywania bardzo stanowczego, że to jest bardzo ważny zawód i że nie jest to zawód, z którego płyną wyłącznie profity i nie za tym się powinno uganiać. Nie jest to priorytet. Miałam zaszczyt być dobrą znajomą, a może nawet przyjaciółką Czesława Niemena. Uczyliśmy się wspólnie z Andrzejem Zauchą, który rozpoczynał działalność w tym samym czasie co ja.

A Pani zagraniczne muzyczne autorytety?
Jeśli chodzi o muzyczne to jest ich naprawdę ogromna plejada. Nie ograniczałam się nigdy i nadal się nie ograniczam do rynku czysto jazzowego, albowiem moje zainteresowania są wszechstronniejsze. Kocham soul i dobry pop. I naprawdę trudno by mi było wymieniać wszystkie moje wzorce. Ta lista zajęłaby pół kolumny w gazecie.

Mówi Pani, że prowadzi bardzo uregulowany tryb życia. Jak wygląda zwykły dzień Ewy Bem?
Nasza starsza, prawie trzydziestoletnia córka Pamela mieszka już osobno, ale mamy jeszcze drugą trzynastoletnią Gabrysię. W tym roku idzie do gimnazjum. Więc to normalny tryb życia ze szkolną wczesną pobudką, odwożeniem dziecka do szkoły, przygotowaniem obiadu, zakupami i pracami domowymi. Mamy dwa psy. Jestem też wielbicielką i karmicielką dzikich kotów. W ciągu dnia uzbiera się mnóstwo zajęć.

Sama Pani robi zakupy?
Tak, mam jednak pomoc domową, ale zakupy robię sama i gotowaniem zajmuję się też sama.

Jaka jest Pani ulubiona kuchnia?
Sprzyjam wszystkim , którzy czekają na moje wegetariańskie dania. Nie uważam się za jakąś wybitną specjalistkę w tej dziedzinie. Nie mam zamiaru pisać książek kucharskich. Nie stoję na dachu i nie krzyczę, że umiem gotować. Po prostu to robię.

Czy w tym zabieganiu ma Pani czas na muzykę?
W każdym momencie jest czas na muzykę. I w samochodzie jest muzyka. I w kuchni, w której przebywam mam bardzo dobry sprzęt, ale najfajniej słucha się muzyki w samochodzie na długich trasach, które przeważnie ze mną pokonuje mąż. Wtedy dokonujemy wielkiego remanentu tego, czego nie udało się przesłuchać wcześniej.

Czuje Pani na co dzień popularność?
Oczywiście. Nawet muszę powiedzieć, że często ktoś idzie i mówi nieśmiałe dzień dobry i zawsze temu dzień dobry towarzyszy uśmiech, który odwzajemniam. Nie zdarzają mi się przykre sytuacje. Poza tym, że czasami jestem mylona z Krysią Prońko.

Jak to?
Mam na ten temat zbiór anegdot i się zastanawiam czy kiedyś tego nie napiszę. Zdarzyło się nawet, że po moim recitalu ktoś podszedł spod sceny z kwiatami i poprosił - błagam niech pani zaśpiewa "Deszcz w Cisnej". Zawsze, niezmiennie kojarzą mnie z Krysią. Jej się to nie zdarza.

Muzykę kocha Pani od dziecka, bo w domu wszyscy się na niej znali.
Tak właśnie było. Wszystkie panie po kądzieli były wyedukowane muzycznie. Moja babcia śpiewała, grała na fortepianie i malowała. To się przeniosło na moją mamę, która również jest artystycznie uzdolniona. Pięknie śpiewała i bardzo się interesowała jazzem. Jej upodobania muzyczne są dla mnie samej czasami szokujące. Pociągają ją rzeczy, o których wydawałoby się, że może je lubić tylko młodzież. Mój ojciec był pianistą. Moi bracia i wszyscy wujkowie są muzykami. Można powiedzieć, że to taka muzyczna fabryka.

Czy córki idą w ślady mamy?
Pamela na pewno nie. Skończyła etnologię i antropologię kultury. Działa w mediach. To ją bardzo fascynuje i wciąga. Myślę, że będzie się dalej edukować w tej dziedzinie, bo jest ambitna i ma możliwości. Młodsza Gabrysia przepięknie maluje i pisze. Również uczy się grać na fortepianie. Ma wiele zainteresowań, które na razie próbujemy rozkręcać

Z Poznaniem łączą Panią więzy rodzinne.
Tak, związki z Poznaniem mam ze strony mojej mamy. W stolicy Wielkopolski mam sporą rodzinę łącznie z moim najukochańszym wujkiem, który właśnie był ze mną na wakacjach. W Poznaniu pochowana jest także moja babcia i kilka cioć i wujków. To są te głębokie więzy.

Ale nazwisko Sibilski (nazwisko męża wokalistki przyp. red.) jest w Poznaniu szczególnie popularne. Jest dyrygent Mateusz Sibilski, jest organista Stefan Sibilski, wreszcie nauczycielka i chórmistrzyni Ewa Sibilska.
Tego nie wiedziałam. Ale powiem, że od dawna w rodzinie istnieje spór. Ojciec mojego męża czyli mój teść mówił, że nazwisko jest Sibilski, a babcia uparcie mówiła, że jest Sybilska. My jesteśmy Sybilscy.

Pani nowa, niezwykle popularna, płyta "Kakadu" to płyta o miłości ludzi dojrzałych. Pamięta Pani swoją pierwszą miłość?
Oczywiście. Chociaż pierwszej to może nie, bo była chyba w przedszkolu, bo ja mam ogromne serce i ulegam czyjemuś urokowi. Było tego bardzo dużo, ale tak jak mówi się w jakiejś dobrej piosence "Tamte się wszystkie nie liczą i ważna jest tylko ta, która trwa".

Teksty piosenek są tym razem całkowicie Pani autorstwa. Dlaczego? Nie ufa Pani polskim tekściarzom?
W najmniejszym stopniu nie kierowała mną kalkulacja finansowa, która jest tak powszechna i piszą po prostu wszyscy, aby mieć to zarejestrowane w ZAIKS-ie. To płyta autorska. Muzykę skomponował Joachim Mencel z Krakowa. Kolejno przesyłał mi mp3 z tymi melodiami i bardzo identyfikowałam się z nimi. Wcześniej napisałam kilka pojedynczych tekstów, co sprawiło mi nieopisaną przyjemność. Przez wiele lat mojej pracy z takimi wieszczami jak Jeremi Przybora, Wojciech Młynarski, Maria Czubaszek czy Agnieszka Osiecka człowiekowi, by nawet do głowy nie przyszło, aby nie tylko stawać w szranki i próbować napisać, ale miałam coś konkretnego do powiedzenia i doszłam do wniosku, że ja to zrobię.

"Kakadu" jest już "Złotą płytą". Co dalej?
Dobrze się sprzedaje, więc kto wie może zmienimy rodzaj kruszcu.

A czy jest szansa w najbliższym czasie na kolejny krążek Ewy Bem?
Nie. To dziecko się dopiero urodziło i trzeba dać mu podrosnąć. W tej chwili dużo koncertuję, co daje mi ogromną przyjemność. W Poznaniu w sobotę na schodach ratusza będę w trochę innym składzie. Wystąpię z moim brawurowym triem Andrzeja Jagodzińskiego, z trębaczem Piotrem Wojtasikiem. Owszem będą piosenki z "Kakadu", ale będę chciała wykorzystać moich kolegów jazzmanów i pokazać też wspaniałe polskie piosenki. Jestem ogromną zwolenniczką śpiewania jazzu po polsku. Uważam, że uciekanie od tego jest ułatwianiem sobie życia Będzie coś Dudusia Matuszkiewicza, którego jubileusz w tym roku będziemy obchodzić.

Jakie są Pani najbliższe plany?
Od września seria koncertów. Choć nie jestem już skłonna często i daleko wyjeżdżać, bo to zawsze okupione jest jakąś czkawką w domu, a zbliżam się do swojego 40-lecia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto