Z dna Jeziorka Kamionkowskiego wydobyto szczątki samolotu Liberator [ZDJĘCIA]
Jeśli jesteś zainteresowany patronatem naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Jeśli chciałbyś zrobić projekt niestandardowy z naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Nurkowie z Marynarki Wojnnej w Gdyni w czwartek 22 października przeczesywali dno Jeziorka Kamionkowskiego w poszukiwaniu szczątków samolotu. Udało im się wyłowić zbiornik na paliwo oraz pocisk. Oba znaleziska pochodzą z czasów II wojny światowej i prawdopodobnie są związane z brytyjskim bombowcem Liberator.
Dużą beczkę, którą uznano za wspomniany zbiornik oleju, wyłowiono 22 października przed południem. Znajdowała się ona niedaleko brzegu. Historycy uznali, że pochodzi ona z zestrzelonego w tym miejscu w nocy z 13 na 14 sierpnia 1944 roku samolotu Liberator. Wydobycie przedmiotu nie było proste głównie z powodu słabej widoczności pod wodą. Nurkowie musieli znaleźć go przy pomocy rąk i wykrywacza metalu.
Wyłowiony z wody zbiornik trafił do Muzeum Powstania Warszawskiego. Historycy przeprowadzą szereg zabiegów, aby ustalić, czy faktycznie pochodzi on z zestrzelonego Liberatora. Zostaną podjęte działania konserwacyjne, dzięki którym być może uda się odsłonić numer seryjny. Jeśli okaże się, że zbiornik jest częścią bombowca B-24, wówczas trafi on na wystawę Muzeum Powstania.
Bombowce Liberator B-24 produkowane były w Stanach Zjednoczonych i dostarczane Brytyjczykom na mocy umowy Lend-Lease. Pod koniec lipca 1944 roku polski rząd poinformował Brytyjczyków o planowanym wybuchu powstania i poprosił o wsparcie poprzez wysłanie 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego, a także zbombardowanie lotnisk wokół Warszawy.
Winston Churchill polecenie o rozpoczęciu zrzutów amunicji, broni i żywności wydaje 3 sierpnia. Pierwsze loty, planowane na 4 sierpnia, zostają jednak niespodziewanie wstrzymane. Wbrew poleceniom przełożonych, polscy piloci lecą na pomoc swojej stolicy. To pierwszy raz, kiedy walcząca w powstaniu Warszawa otrzymuje wsparcie z powietrza.
Loty odbywały się w ekstremalnie trudnych warunkach. Stalin nie wydaje zgody na międzylądowania samolotów na lotniskach Zachodniej Ukrainy. Samoloty muszą więc startować z baz zlokalizowanych w południowych Włoszech. Piloci zmuszeni są lecieć nad Albanią, Jugosławią, Czechosłowacją i Węgrami, co oznacza 3 tysiące kilometrów do pokonania i 10 godzin lotu. Dochodzą do tego złe warunki pogodowe, a także fakt, że loty odbywały się nocą i nad wrogim terytorium. Bombowce stają się celem niemieckich myśliwców z Luftwaffe, a także sowieckiej artylerii przeciwlotniczej.
Zrzuty odbywały się nad określonymi miejscami - głównie placami (np. Napoleona i Krasińskich), cmentarzami (ewangelickim i żydowskim) oraz nad placówkami w Lesie Kabackim i Puszczy Kampinoskiej. Punkty zrzutu oznaczone były świetlnymi sygnałami. Niestety, loty nie odbywały się regularnie, wielokrotnie je wstrzymywano, a interwencje, aby anulować zakaz, zajmowały więcej czasu niż sama techniczna organizacja lotów.
Bombowce wspomagały Warszawę od 4 sierpnia do 21 września 1944 roku. Startowały z włoskich baz blisko 170 razy. W czasie lotów zginęło blisko 30% pilotów, najwięcej Polaków - 59 lotników z Eskadry do Zadań Specjalnych Polskich Sił Powietrznych straciło życie lub zostało uznanych za zaginionych.
Czytaj też: Skarby z wyschniętej Wisły. Rzeka oddaje kolejne zabytki, które trafią do muzeum [ZDJĘCIA]
Czytaj też: Zabytki wydobyte z Wisły. Zobacz ławy z mostu Poniatowskiego [ZDJĘCIA]
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?