EuroBasket coraz bliżej, a więc presja rośnie. Nie jest Pan jeszcze zmęczony pytaniami o nasze szanse i o ten wymarzony przez wszystkich Polaków medal?
Trochę jestem, ale niezmiennie powtarzam, że stać nas na zdobycie medalu.
Porozmawiajmy o Łodzi. Szansa występu w rodzinnym mieście powoduje mocniejsze bicie serca?
Zdecydowanie tak. Nawet nie dopuszczam myśli, że moglibyśmy nie zagrać w drugiej rundzie. Kupiłem już bilety dla najbliższych, rodziny oraz przyjaciół z Łodzi i z Orlando.
Ulubione miejsca w Łodzi?
Oczywiście ulica Piotrkowska, Manufaktura, sala ŁKS, Bałuty - do tych miejsc mam największy sentyment.
Gdyby był Pan niewidzialny i mógł poruszać się niezaczepiany przez kibiców, to dokąd by Pan poszedł?
Pochodziłbym po swoim osiedlu, popatrzył przed siebie, odwiedził stare kąty.
Najprzyjemniejsze wspomnienie z początków kariery w ŁKS?
"Czapa", którą założyłem na pierwszym treningu reprezentantowi Polski do lat 18 i do lat 20 Łukaszowi Turskiemu. Pamiętam, że koledzy byli podekscytowani tą akcją nowicjusza. Na mnie też wpłynęła mobilizująco. Nie zapomnę klimatu treningów z tamtych lat. Ileż wyczekałem się na autobusy na przystankach. Często przyjeżdżałem na zajęcia z hamburgerami z McDonalda w torbie, bo nie zdążyłem nic zjeść.
A przykre momenty?
Było ich mnóstwo, ale już w profesjonalnej karierze w Niemczech: sposób, w jaki przegrywałem mecze, w jaki ogrywali mnie rywale, jak przegrywaliśmy mistrzostwo kraju i jak sędziowie nas oszukiwali, a mnie szczególnie - to się pamięta.
Czy mieszkając na Florydzie ma Pan orientację, co się dzieje w Łodzi?
W Ameryce staram się żyć sprawami Łodzi. Mniej więcej orientuję się, co się dzieje w moim mieście. Wśród rządzących Łodzią mam faworytów, ale nie powiem kogo.
Od łódzkich meczów z Chorwacją gra Pan w butach Nike. Podobno szefom Reeboka nie podobał się pański tatuaż z Michaelem Jordanem, ikoną Nike. Czy to już zmiana na stałe?
Nie podpisałem z nikim żadnego kontraktu, ale na pewno w mistrzostwach Europy będę grał w Nike. To jest mój wybór. Nike zaoferowała mi buty, powiedzieli, że zrobią je dla mnie i wywiązali się z tego, więc będę w nich grać.
Jest Pan gwiazdą koszykówki, ale i po prostu bardzo wysokim człowiekiem. Czy wzrost 213 cm nie utrudnia Panu życia?
Są oczywiście problemy z podróżowaniem, ale da się z nimi żyć. W samolocie siadam zwykle w klasie biznesowej i wtedy nie ma kłopotu. Z kupowaniem ubrań też sobie radzę. Zawsze biorę największe rozmiary, a sponsorzy szykują mi wszystko na miarę. Mój wzrost mi nie przeszkadza. Cieszę się, że jestem taki wysoki.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?