Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za tydzień zakończenie sezonu wyścigów konnych na Służewcu [ZDJĘCIA]

Marta Lewkowicz
fot. Bartek Syta/Polskapresse
"Rrrruuuuszyły" po raz kolejny. I tak z przerwami od 1939 roku. Co się zmieniło na służewieckim torze wyścigów konnych na przestrzeni tych lat? Bardzo wiele. W PRL był ostoją cinkciarzy i ludzi szukających wolności, bo tylko tam można było legalnie uprawiać hazard.

W latach 70. na Służewiec przychodziło po 25 tysięcy kibiców. Teraz przepiękny budynek wzniesiony w latach 30., nawiązujący do popularnego w owym czasie stylu okrętowego, popada w ruinę, bo nikt tak naprawdę nie jest zainteresowany jego odnowieniem, bardziej pozyskaniem terenu, na którym stoi. Niskie obroty w totalizatorze i nagrody w wyścigach, dżokeje kombinatorzy - to rzeczywistość dzisiejszego Służewca. - Wzorem dla nas powinna być Hiszpania, gdzie przez odpowiednie ustawy i pomoc rządową wyścigi przekształciły się w dobrze prosperujący biznes - mówi Jerzy Engel, selekcjoner i działacz piłkarski, miłośnik i właściciel koni.

Czytaj także: Natalie wygrała wielkie Derby na Służewiu
Magia odwiedzających to miejsce osobowości tworzy jednak autentyczny, vintage'owy klimat, którego próżno szukać nawet w najmodniejszych warszawskich klubokawiarniach. Daleko mu do atmosfery wytwornego świata panów we frakach i pań w finezyjnych kapeluszach. Tak było w międzywojniu. Jak jest teraz? "Na przystanek z W literą człowiek bieży, gdzie się tłoczą jednodniowi milionerzy" - śpiewał w 1971 roku w Opolu Jarema Stępowski. Dziś i autobusów, i milionerów z programem w kieszeni, bo właśnie przestano go drukować, jakby mniej. - Przychodzę tu od 54 roku, co niedzielę. Teraz już bardziej po to, żeby popatrzeć. Coś tam czasem obstawię, ale to już nie to. Nie ma kogo ogrywać. Kiedyś to pełne autobusy przyjeżdżały, przegubowe - wspomina pan Stanisław. - Ile wygrałem najwięcej? 13 milionów. Tych starych oczywiście - dodaje.

Pan Zbyszek, około sześćdziesiątki, w adidasach i mocno już znoszonym kaszkiecie w kratę, który pamięta lepsze czasy, też nie przychodzi wcale po to, żeby obstawiać. - Po powietrzu się pochodzi, piwko wypije. Kilka lat temu miałem szczęście, wygrałem 300 zł - mówi. Ale tor na Służewcu co niedziela to dla niego obowiązkowy punkt programu. - Przecież jakbym nie przyszedł, wyścig mógłby się nie odbyć - żartuje.

Jeden z bohaterów powieści "Wyścigi" Joanny Chmielewskiej, wielkiej entuzjastki gonitw, mawiał, że na wyścigach należy przede wszystkim grać na pochodzenie, czyli tu pochodzić, tam pochodzić, bo tylko w ten sposób można zdobyć potrzebne do obstawiania zakładów informacje.

I wielu tak robi. Na bezpłatnej trybunie zwanej świniarnią panowie, często już nietrzeźwi, wyglądający jak taksówkarze w filmów Barei, głośno przerzucają się imionami faworytów w poszczególnych gonitwach. Bo przecież każdy wie najlepiej, który koń zaraz wygra i dlaczego. Potem obstawiają. Najtańszy pojedynczy zakład kosztuje złotówkę. Sukcesy i porażki zapijają kolejnym piwem albo czystą z plastikowych kubeczków, oczywiście tylko z czystą przyjemnością. Na wyścigi przychodzą jednak nie tylko emeryci czy wyrywający się z domów panowie po pięćdziesiątce. Można spotkać każdego: rodziny z małymi dziećmi, grupy młodzieży z kolorowymi włosami i celebrytów.

Warto zapłacić 15 zł za bilet, żeby wejść do wnętrza Trybuny I. Wyższe kondygnacje przeznaczone są już tylko dla zaproszonych gości. W restauracji na drugim piętrze Trybuny Honorowej bywają aktorzy, piosenkarze i znani sportowcy. - Prym wiedzie Marek Siudym, który ma własne konie i bardzo się tym pasjonuje. Często przychodzi też Andrzej Nejman z żoną. Pojawiają się ambasadorzy, szejkowie. Obecny jest też warszawski światek biznesu - opowiada Jerzy Engel. Po kilka wierzchowców mieli lub mają też Maryla Rodowicz, Daniel Olbrychski, Jerzy Englert czy Małgorzata Potocka.
W tym bardziej elitarnym świecie gra się już o większe stawki. Padają wygrane rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Czytaj także: Hotele i hala sportowa obok toru na Służewcu

Tajemnicą poliszynela jest, że nie tylko w oficjalnych zakładach. Nieliczni obstawiają też u znajomych bukmacherów.
Ten, kto wybiera się na Służewiec po raz pierwszy i chce nie tylko podziwiać piękno koni, ale także pooddychać atmosferą wyścigów, powinien pójść na jedną z najważniejszych gonitw sezonu - Wielką Warszawską. A tam… przedwojenne limuzyny, stroje z epoki, gra w trzy kubki i przeboje Staśka Wielanka. Jak mówił Wiesław Michnikowski w kultowym serialu "Jan Serce", dla prawdziwego warszawiaka ważne są trzy daty w życiu: urodzenia, powstania i właśnie… Wielkiej Warszawskiej. Podczas tegorocznej gonitwy pobity został rekord frekwencji na Służewcu w tym stuleciu - na tor przybyło około 15 tysięcy widzów. Moda na wyścigi wraca. Służewiecki hipodrom ze stajniami na 700 koni wciąż uważany jest, obok paryskiego Longchamp, za jeden z najpiękniejszych w Europie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto