Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo w butiku Ultimo i niejasne wątki. Beata Pasik spędziła 18 lat w więzieniu. "To nie ja zabiłam"

Alicja Glinianowicz
Alicja Glinianowicz
Naszemiasto
Sąd zgodził się na przedterminowe, warunkowe zwolnienie Beaty Pasik, która w więzieniu spędziła ostatnie 18 lat, pomimo że przez cały ten czas utrzymywała, że jest niewinna. Kobieta została skazana za głośne zabójstwo, do którego doszło w butiku Ultimo w Warszawie w latach 90-tych. "Superwizjer" TVN przyjrzał się sprawie i pokazał, że Beata Pasik została skazana choć miała alibi. W historii tej pojawia się wiele niejasności. Czy okaże się, że to sprawa podobna do Tomasza Komendy?

Zabójstwo w butiku Ultimo na Nowym Świecie w Warszawie to słynna sprawa kryminalna, która wstrząsnęła całą Polską.

Zabójstwo w butiku Ultimo. Cztery strzały na Nowym Świecie

Tragedia rozegrała się 16 grudnia 1997 roku pomiędzy godziną 19 a 20. Od kul zginął wówczas Daniel J., maż kierowniczki sklepu Anny J. On został postrzelony najpierw z przodu, a po upadku twarzą do ziemi – w tył głowy. Ona – w klatkę piersiową oraz w ramię. Anna J. przeszła skomplikowaną operację i cudem przeżyła. Kiedy obudziła się w szpitalu policjantom przesłuchującym ją powiedziała, że to Beata strzelała, choć pewna miała być tylko "na 97 procent".

Następnego dnia rano przed domem Beaty Pasik pojawili się antyterroryści i zatrzymali ją oraz jej ówczesnego partnera Piotra N.

Historię Beaty Pasik przybliżył w ostatnich dniach program "Superwizjer" TVN. Grzegorz Głuszak – autor reportażu ma na swoim koncie m.in. nagłośnienie sprawy Tomasza Komendy, który spędził długie lata w więzieniu za zabójstwo Małgosi z Miłoszyc, mimo że w rzeczywistości był niewinny. Zbrodnia w Miłoszycach miała miejsce blisko rok przed tragicznymi wydarzeniami na Nowym Świecie w Warszawie. Beata Pasik zgłosiła się do dziennikarza po obejrzeniu programu o Komendzie.

- Tak naprawdę nie wiedziałam co się dzieje, dlaczego, po co? Dlaczego ja w ogóle leżę skuta w kajdanki. Żadnych odpowiedzi, tylko same pytania - opowiada w reportażu Beata Pasik.

Zabójstwo w butiku Ultimo. Zwolnienie motywem zbrodni?

Beata w latach 90-tych pracuje w butiku Ultimo na Świętokrzyskiej w centrum Warszawy, ale w lokalu na Nowym Świecie, gdzie kierowniczką jest Anna J., często bywa, choćby dlatego, że to tam przynosi się w kopercie dzienny utarg z innych butików. Kobiety świetnie się znają i spotykają także poza pracą.

Dziesięć dni przed zbrodnią Beata zostaje zwolniona, gdyż szefostwo podejrzewa, że dopuszcza się kradzieży pieniędzy. Nigdy jednak ten wątek nie zostaje do końca przeanalizowany. Wybucha afera, że sprzedała ona spodnie, nie nabijając tego na kasę. To było powodem złożenia kobiecie wypowiedzenia. Beata pragnie oczyścić się z podejrzeń. W dniu zabójstwa Daniela J. wraz ze swoim chłopakiem spotyka się z adwokatem, planuje walczyć w sądzie o swoje dobre imię. Jednak los szykuje dla niej inny scenariusz.

Zabójstwo w butiku Ultimo. Beata Pasik skazana za trzecim razem

Beata Pasik usłyszała zarzut zabójstwa. Sprawa ciągnęła się latami, pomimo że dwa sądy orzekły, że zatrzymana jest niewinna, sąd trzeciej instancji uznaje ją winną zabójstwa na Nowym Świecie i skazuje na 25 lat więzienia, choć jak się okazuje – przewodnicząca składu orzekającego ma odmienne zdanie. Sama Beata nie przyznaje się do winy.

"To nie ja zabiłam" – powtarza cały czas.

Zdjęcia z rozprawy ukazują, że 23-letnia wówczas Beata Pasik jest przerażona i zrozpaczona, kiedy policjanci wyprowadzają ją z sądu. Cały czas utrzymuje, że jest niewinna, ma też mocne alibi. Jednym dowodem obciążającym ją – są zeznania jej koleżanki Anny J.

Zabójstwo w butiku Ultimo. Alibi oskarżonej a zeznania pokrzywdzonej

W dniu zabójstwa Daniela J. i usiłowania zabójstwa Anny J. Beata Pasik razem ze swoim partnerem po wyjściu od adwokata przy ulicy Grochowskiej około godz. 18.00 jedzie do rodziców mieszkających przy Malborskiej. Dopiero po godz. 21 para żegna się z bliskimi i wychodzi. Po drodze do domu wstępują jeszcze do pobliskiej kwiaciarni – chcą zamówić ozdoby choinkowe.

Kwiaciarki podczas przesłuchań przyznały później, że Beata z mężczyzną pojawiła się w sklepie przed 22.00. Kobieta miała zachowywać się normalnie. Wersje tę potwierdzili zarówno rodzice, jak i konkubent Pasik, choć ten – początkowo złożył zeznania obciążające kobietę. Następnie je jednak odwołał i zmieniał kilkukrotnie wersję wydarzeń. Do pogrążenia partnerki miał go przymusić przesłuchujący policjant. Sam Piotr N. ubiegał się wówczas o pracę w policji. I niedługo po tym dostał wymarzoną posadę.

Alibi Beaty potwierdza jeszcze kilka innych osób – zarówno siostra jej przyjaciela, jak i parkingowy, który miał widzieć tego wieczora kobietę.

Anna J. w czasie procesu nie była pewna czy to ona wpuściła Beatę do butiku tego tragicznego dnia. Dziennikarze "Superwizjera", dotarli do Haliny Gniadek, która była ławniczką w pierwszym procesie dotyczącym Beaty Pasik i co do winy oskarżonej miała wątpliwości.

- Przechodziłam, a drzwi toalety były otwarte. Ona [Anna J. – red.] z bratową albo szwagierką tam były. Tak się chachały, że mało się nie podusiły ze śmiechu. Tak się nie zachowuje wdowa, która straciła męża – powiedziała w rozmowie z TVN Gniadek.

Pomimo alibi prokuratura była pewna, że to Beata Pasik pociągnęła za spust w butiku Ultimo w 1997 roku. Odmiennego zdania byli psychologowie, którzy twierdzili w czasie procesu, że kobieta nie byłaby zdolna do takich czynów.

Zabójstwo w butiku Ultimo. Dowody i niejasne wątki

Poza zeznaniami Anny J. oraz motywem, którym miało być zwolnienie z pracy, prokuratura dysponowała dowodem zapachowym.

Choć na miejscu zbrodni nie znaleziono odcisków palców Beaty, to zapach oskarżonej wykryto w kasetce, z której zniknęły pieniądze. Szybko jednak dowód ten został uznany za nieważny, ponieważ okazało się, że w miejscu tym wysypano wcześniej proszek służący do wyszukiwania odcisków palców. Według policyjnych procedur na miejscu zbrodni najpierw należy zabezpieczyć ślady zapachowe, bo wszelkie substancje mogą mieć wypływ na jego neutralizację.

Ponadto w sprawie pojawił się inny istotny wątek – postrzelona kobieta miała powybijane zęby, a jej partner, który zginął, posiadał rany na dłoniach, tak jakby w sklepie miało dojść wcześniej do bójki. Anna J. jednak nic na ten temat nie mówiła.

Biegli orzekli, że strzały zostały oddane z rewolweru Smith & Wesson, kalibru 39 cala. W latach 90-tych w Polsce ta broń praktycznie nie była dostępna, w kraju było zarejestrowanych zaledwie kilka jej sztuk. Niemożliwe było także zdobycie takiego rewolweru na czarnym rynku. Ponadto na skórze ani ubraniu oskarżonej nie znaleziono śladów prochu.

W programie TVN-u, pracownik strzelnicy wskazuje, że proch po oddaniu strzałów utrzymuje się na osobie, która trzymała broń, nawet przez kolejnych kilka dni.

Pomimo wielu niejasności Beata Pasik została skazana, a sprawę zamknięto. W tym roku po 18 latach spędzonych w więzieniu kobieta została przedterminowo zwolniona i wyszła na wolność.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto