Zagubieni Konsumenci Miłości

Padło ono z ust pewnej kobiety (wiek około 25 lat, szczupła blondynka z ostrym makijażem) w stronę zapłakanej, 20-letniej brunetki. Towarzyszyła temu mocna gestykulacja i wysoki ton głosu. Reszty treści i całego kontekstu chyba nietrudno było się domyśleć.
Zastanowiłam się tylko, czy jest w tym jakaś prawda.
Czy wszyscy dzisiejsi konsumenci miłości zgodziliby się z rozwrzeszczaną paniusią?
W sumie żyjemy w dość okrutnych czasach emocji. Otaczają nas toksyczne związki, przebarwione romanse, infantylni macho-mężczyźni, niedojrzałe kobietki, a przede wszystkim niesprzyjające warunki atmosferyczne. Nic więc dziwnego, że w serialowej erze miłości może dojść do tak drastycznego skonsumowania uczucia, które wyhodowane zostało w pierwszej klasie LO. Partner zaczyna nas irytować, bo nie jest jak Paweł z Pierwszej Miłości, czy Hanka z M jak Miłość. Pierdzioszki już nie bawią, wręcz przeciwnie budzą obrzydzenie, ciamkanie przy wspólnym obiadku nie wywołuje uśmiechu jedynie odruch wymiotny. Oj! Niedobrze!
Big love zamienia się pomału w wycieraczkę przed drzwiami, o którą codziennie wchodząc do domu, wyciera się buty. Pytanie tylko jedno mam: czy to wszystko ma jakiś sens? Jak można pozwalać na to, aby niszczyć i rozkładać na części pierwsze coś, co było jedynym akumulatorem życia? Dostarczało bodźców pobudzająco-regenerujących, stawało się żeń - szeniem w tabletce musującej i guaraną w porannej herbatce.
Jeżeli na tym etapie dalej widzicie przed oczyma swymi drugą połówkę, pięknie wmontowaną w obraz pierwszego pocałunku, wspólnego śniadania, czy wieczornego ścielenia łóżka, możecie zabić sobie brawo! Nie macie pierwszych objawów „ ubywającego mydła". Czyli jesteście tą 20-letnią brunetką, która płacze, bo coś się dzieje, ale ma świadomość, że jest jeszcze szansa.
No właśnie, tylko teraz co robić, aby nasze domowe hodowle nie powysychały? Jakich nawozów używać, aby rosły i rosły, nie zważając chociażby na dodatnie temperatury? Najodpowiedniejsze byłoby zestawienie tego co dobre, co złe i tego, co brakuje. Strach przed tymi sytuacjami trzeba zamknąć w szufladzie i przygotować się na mocnego kopa w tyłek z ogromną siłą rażenia. Mobilizacja i do boju. Tylko nie czerpać pomysłów z serialowych scen. Romantyczna kolacja przy świeczuniach, owszem pomaga, ale na chwileczkę. A tu potrzebny mocny atak, gwarantujący sukces. Czyli co?
Jak mawiała moja prababcia - rozmowa, tylko szczera rozmowa, leczy. Od dzisiaj mantra wszystkich konsumentów brzmi - talk, talk, talk. A wtedy, wydaje mi się, że mydło zostanie zużyte, ale... w naszych toaletach, podczas chociażby... erotycznej kąpieli ;)