Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamiast przyjaciół odwiedza ją komornik

Marcin Gołembiewski
Marcin Gołembiewski
redakcja
Ma emeryturę, jakiej niektórzy mogłoby jej pozazdrościć, a żyje w niedogrzanym mieszkaniu.

- Jest mi coraz trudniej - kobieta mówi drżącym głosem. - Nie mam zdrowia. Pieniędzy też nie mam. Wszystko było dobrze, dopóki nie znalazłam się w szpitalu. Przestałam wtedy spłacać zaciągnięte kredyty. Ale później znowu płaciłam, na ile było mnie stać. Nie wystarczało na raty.
Od dziesięciu lat, gdy zmarł jej mąż, żyje samotnie. Ma 73 lata. Mieszka w starej kamienicy. Gdy upewniła się, kto przyszedł, otwiera drzwi. W mieszkaniu jest chłodno, w piecu rzadko pali węglem. Zbyt drogi. Grubo ubrana siada w fotelu obok ławy, na której leży sterta leków. Na każdym opakowaniu zapisane jest grubym flamastrem, jak je używać.
Bo mogą się śmiać...
Mogłaby wieść spokojne życie, troszcząc się jedynie o własne zdrowie. Jednak od kilku lat brakuje jej pieniędzy na wszystko. Oprócz opiekunki, która przychodzi na kilka godzin i załatwia większość jej spraw, nie ma już nikogo bliskiego. Z sympatią wyraża się o komorniku, który ją odwiedza. - Miły człowiek, serdeczny, porozmawia trochę, pocieszy - podkreśla.
Prosi, by nie rozmawiać z sąsiadami, obawia się wyśmiewania. Tylko jedna sąsiadka do niej zagląda, ale i ona nie wie wszystkiego. - Prawie codziennie przynosi mi zupę, czasem jest tam i kawałek mięsa. Kiedyś, gdy była w potrzebie, to ja jej pomagałam. Dobra kobieta, dzięki niej zjem coś ciepłego.
Kilka lat temu chciała pomóc kuzynce. - Przyszła do mnie, bo mam emeryturę - wspomina. - Ona nie miała nic. Było jej ciężko. Wzięłam kredyty i przekazałam jej pieniądze, miała mi je zwrócić. Pewnie nadal nie ma z czego. Już nie przychodzi. Nie wiem, co się z nią i jej rodziną dzieje. Podobno wyjechali zagranicę - mówi ze smutkiem w głosie.
Kredyt za
kredytem Z bankowych pieniędzy kupiła aparat słuchowy, dentysta wstawił jej zęby, wszystko szło jak trzeba. Po spłaceniu rat banki proponowały następne kredyty.
- Mówili, że jestem bardzo dobrą klientką, że dla mnie będą specjalnie korzystne warunki, dawali karty bankomatowe - kobieta uśmiecha się przez moment. - Nie potrafiłam odmówić, wszyscy byli tacy serdeczni. Gdy zaległości zaczęły rosnąć, już nie było miło. Straszyli mnie zabraniem mieszkania, krzyczeli, bałam się otworzyć drzwi.
Bez ugody
Pokazuje kopie pism skierowanych do ośmiu banków. Prosi w nich o zmniejszenie wysokości i zwiększenie liczby rat z uwagi na wydatki związane z ciężkim stanem zdrowia. - Chciałam spłacać długi, ale w dłuższym okresie, bo brakowało mi pieniędzy - użala się. - Już ponad połowę długów oddałam i chcę oddać resztę. Nie zgodzili się.
Sytuację, w jakiej znalazła się nasza Czytelniczka, przedstawiłem w jednym z banków, w którym jest zadłużona. - Ta pani musiała mieć emeryturę pozwalającą spłacić zadłużenie - wyjaśnia bankowiec. - Inaczej nie dostałaby tylu kredytów. Banki mogły się jednak nie zgodzić na warunki spłaty, jakie zaproponowała. Najprawdopodobniej raty byłyby zbyt niskie.
Potwierdza to pracownik innego banku, prosząc - podobnie jak poprzedni - o anonimowość. - Zanim zwrócimy się do komornika, sami kontaktujemy się z kredytobiorcą. Robimy to na różne sposoby, próbujemy się dogadać.
Gdy wróciłem do redakcji, starsza pani zadzwoniła: - Szkoda, że pan nie posiedział trochę dłużej. Właśnie dostałam pismo z banku. Piszą, że u nich mam wszystko spłacone, nawet jest kilka złotych nadpłaty - cieszy się. - Zapraszają mnie do siebie...
Andrzej Galczak

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto