Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zaniedbania organizatorów Maratonu Warszawskiego wobec kierowców

Paweł Wegner
Paweł Wegner
Po Maratonie Warszawskim miasto wróciło do komunikacyjnej normy, jednak nie wszystkie znaki drogowe zostały zdemontowane.

Przykład? Skrzyżowanie alei KEN z ulicami Surowieckiego i Bartoka na Ursynowie. Normalnie można przez nie przejechać w dowolnym kierunku, jednakże w związku z Maratonem wyłączono na nim skręt w lewo w ul. Bartoka. I nie byłoby w tym nic godnego szczególnej uwagi, gdyby nie fakt, że wszelkie utrudnienia zniknęły, a znak pozostał. Natrafiłem na niego grubo po północy.

Niestety, takie zapominalstwo i pozostawianie niepotrzebnych znaków drogowych to w Warszawie i całej Polsce dość spory problem. Problem, który ma poważne konsekwencje, bo uczy naszych kierowców, że znaki drogowe można traktować z rezerwą.

Miasta usiane niepotrzebnymi znakami

Przykłady znaków, które stały lub stoją na miejscu, mimo że przesłanki do ich ustawienia już dawno nie istnieją, można mnożyć setkami. Ile jest wyremontowanych odcinków dróg, na których wciąż stoją znaki ostrzegające o robotach i zbędne ograniczenia prędkości? Wspomnę jeden, który pamiętam z naszego miejskiego podwórka: wiadukt nad Alejami Jerozolimskimi przy Dworcu Centralnym. W związku z remontem torów tramwajowych zabrano kierowcom lewy pas na zjeździe z tego wiaduktu. Znaki ostrzegające o zwężeniu jezdni stały na szczycie dobre dwa tygodnie po tym, jak zniknęły utrudnienia. Jeżdżąc tamtędy wielokrotnie byłem świadkiem niebezpiecznych manewrów rozpaczliwej zmiany pasa na widok tego znaku, zwłaszcza w wykonaniu zamiejscowych kierowców.

Mechanizm jest bardzo prosty: jeśli raz po raz spotkać można na polskich drogach znaki, których istnienia nie można sobie logicznie wytłumaczyć, to zaczyna się je traktować z coraz większą rezerwą, a z czasem po prostu ignorować... A kiedy nagle okaże się, że dany znak stał w jakimś konkretnym celu, to często jest już za późno na reakcję, zdarzają się wypadki. Oczywiście powodem jest "niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze" lub "nadmierna prędkość". Zupełnie jakby oznakowanie dróg nie maiało żadnego, choćby pośredniego związku z sytuacją.

Kierowca a znaki

Często argumentuje się, że znaki pozostają na świeżo wyremontowanej drodze, bo nie zakończyły się odbiory techniczne... Tylko co mnie to jako kierowcę obchodzi? I skąd mam to wiedzieć, jeśli nie mieszkam w pobliżu? Jadąc widzę piękną, nową drogę, na której obowiązuje, jakże swoją drogą tradycyjne u nas, ograniczenie do 40 km/h... I opisany powyżej mechanizm zaczyna działać.

W naszym wspólnym dobrze pojętym interesie jest, aby oznakowanie naszych dróg było zawsze adekwatne do sytuacji na nich panującej. I tylko wtedy, moim zdaniem, uczciwe jest egzekwowanie ich przestrzegania. I wtedy można walczyć o respektowanie znaków przez kierowców. Ponieważ mechanizmy prawne nie są dość skuteczne w takich sytuacjach - możemy, i powinniśmy, je piętnować.

Jeśli w Waszej okolicy także są jakieś znaki, których ktoś zapomniał zdemontować - napiszcie do nas na adres [email protected] opisując sytuację, a najlepiej dołączając zdjęcia!

Mega domówka u Andrzeja w Markach [foto+wideo]

Tak się zmieni bulwar nad Wisłą [wizualizacje]

Nowe miejsce w Warszawie: "Lody na patyku"!

Warszawiaków odwet na Gesslerze. Wisi miastu 22 mln

dodaj artykułdodaj wpis do blogadodaj fotoreportażdodaj wydarzenie
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto