Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zarząd Transportu Miejskiego w Kielcach ostro walczy z gapowiczami

redakcja
redakcja
Dawid Łukasik
Łamanie przepisów zarzuca Zarządowi Transportu Miejskiego w Kielcach pan Łukasz. – Chodzi o ustawę o cenach oraz prawo przewozowe – mówi kielczanin.

– To bezpodstawne zarzuty. Działamy zgodnie z prawem – podkreśla Barbara Damian, wicedyrektor ZTM-u. I dodaje, że mężczyzna chce wszelkimi sposobami uniknąć kary za notoryczne jeżdżenie na gapę.Cała sprawa ma swój początek 4 lipca ubiegłego roku. Tego dnia pan Łukasz podróżował autobusem linii numer 34. – Kupiłem bilet w automacie, ale mimo to kontrolerzy spisali mnie, że jadę bez niego. Nie chciałem się zgodzić na mandat, więc siłą zostałem wywieziony na pętlę. Tam ostatecznie zostałem zmuszony do jego podpisania – opowiada pan Łukasz.Mężczyzna zaczął dochodzić swoich praw. Napisał pisma do Zarządu Transportu Miejskiego z prośbą o anulowanie kary. Tutaj pojawia się ważna kwestia tak zwanego „podawanego biletu", bowiem w odpowiedzi od przewoźnika przeczytał, że dokument uprawniający do jazdy autobusem nabył od innej osoby.- Doskonale znamy tego pana. Wiemy, że jest osobą, która notorycznie jeździ na gapę. W sumie została na tym przyłapana 20 razy – wyjaśnia Barbara Damian. – Nie inaczej było wtedy. Mężczyzna dostał bilet od kogoś innego, a nie kupił go w biletomacie. Bilet został skasowany o godzinie 12.52, gdy autobus był na ulicy Okrzei, a nie, jak mówi ukarany, na ulicy biskupa Jaworskiego tuż po godzinie 13. Mamy swoje sposoby, sprawdziliśmy to i wiemy, jak było – podkreśla wicedyrektorka Zarządu Transportu Miejskiego w Kielcach.Pan Łukasz nie dał jednak za wygraną. Postanowił w dalszym ciągu dochodzić swoich racji i zaczął kierować pisma do wojewody, Regionalnej Izby Obrachunkowej w Kielcach oraz Naczelnej Izby Kontroli. Dlaczego aż tam? Bo jego zdaniem są uchybienia, jeśli chodzi o działanie Zarządu Transportu Miejskiego w Kielcach. – Po pierwsze, ustalenia cen i opłat dodatkowych, a więc mandatów, za przejazdy autobusowe nie może dokonywać rada miejska. Po drugie, łamane jest prawo przewozowe. Według artykułu 75, egzekucji, a więc ściągania pieniędzy należnych za niezapłacenie mandatu, przewoźnik może żądać dopiero po 3 miesiącach od daty wystawienia mandatu. Tymczasem ZTM żąda od razu. Dodatkowo termin opłaty mandatu wynosi jedynie 7 dni – zarzuca mężczyzna.Barbara Damian odpiera zarzuty. – Są bezpodstawne - ucina. I mówi, że ofensywa pana Łukasza ruszyła wtedy, gdy przyszedł zawrzeć ugodę z przewoźnikiem. – Nie przystaliśmy na to, bo ugody z takimi osobami nie zawieramy. W związku z tym pan próbuje wszędzie, gdzie się da, skierować sprawę przeciwko nam oraz różnych sposobów, by stwierdzić, że działamy bezprawnie. A jest to nieprawda. W przypadku ustawy o cenach opieramy się o artykuł 8, ustęp 1. Jasno mówi, że rada gminy może ustalać ceny urzędowe za usługi przewozowe w publicznym transporcie zbiorowym w zakresie zadania o charakterze publicznym. Natomiast odnosząc się do drugiej kwestii, pan Łukasz powołuje się na przepisy o opłacie administracyjnej. A zgodnie z prawem przewozowym termin zapłaty mandatu wynosi 7 dni, bo punkt 5 artykułu 15 mówi, że w odniesieniu do gminnego regularnego przewozu osób przepisy porządkowe określa rada gminy. Czyli to właśnie rada gminy ustala, ile czasu na zapłatę kary ma osoba złapana na jeździe na gapę. Tym samym nasza uchwała jest absolutnie zgodna z prawem – tłumaczy wicedyrektorka Zarządu Transportu Miejskiego w Kielcach.Barbara Damian jasno też podkreśla, że walka z notorycznymi gapowiczami, w tym także tymi posługującymi się metodą „podawanego biletu" będzie prowadzona bezpardonowo. – W grudniu 2012 roku weszła w życie uchwała Rady Miejskiej, która oznajmia, że bilet podany jest nieważny i obliguje do wystawienia mandatu. Chcemy to zjawisko ukrócić i karać gapowiczów, zwłaszcza tych, co nagminnie jeżdżą bez biletu. Jest takich wiele i będą musieli zapłacić wszelkie zaległości – podkreśla.Dodaje także, że powoli ZTM zaczyna odnosić sukces. Już zgłaszają się osoby, które zalegają duże kwoty. – Był pan, którego przyłapano na jeździe bez biletu aż 58 razy. Zgodził się, że zapłaci wszystko, co zalega. Wyniesie go to dwie raty po 2,7 tysiąca złotych – mówi Barbara Damian.Notoryczni gapowicze, a więc tacy, którzy co najmniej trzykrotnie zostali załapani na jeździe bez biletu, powoli zaczynają się zgłaszać, bo zdali sobie sprawę, że mogą trafić nawet do aresztu. – Nawet na 30 dni. Poza tym artykuł 121 kodeksu wykroczeń przewiduje też dla takich osób grzywnę do 5 tysięcy złotych – mówi Kamil Tokarski z biura prasowego świętokrzyskiej policji.Bartłomiej [email protected] 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Drożeją motocykle sprowadzane z Niemiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto