Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zebrali 2 mln w 10 dni. Filipek Banaś wyjechał do Niemiec na leczenie

red
17-miesięczny Filipek Banaś z Wrocławia wyjechał na leczenie do Niemiec. Wszystko dzięki ludziom dobrej woli, którzy przez tydzień wpłacali pieniądze dla chłopca. Chłopczyk 23 października rozpoczął leczenie, które jest dla niego ostatnią szansą na ratunek. O zbiórce pisaliśmy na portalach naszemiasto.pl

W środę (18 października) o godzinie 16.00 na fundacyjnym koncie Filipa Banasia z Wrocławia znalazły się dwa miliony złotych. Czyli tyle, ile 17-miesięczny chłopczyk potrzebuje na półroczne leczenie w niemieckiej klinice w Greifswaldzie.

Terapia, będąca kombinacją chemioterapii i przeciwciał, to ostatni ratunek dla dziecka. Filip choruje na neuroblastomę - nowotwór złośliwy jamy brzusznej. Niestety, nawet po wycięciu guza w okolicach nadnercza, choroba nie odpuściła. Filip ma przerzuty do wątroby oraz kości czaszki i kości piszczelowych. Nie reaguje na podawaną chemię.

Tydzień temu Kamila Banaś, mama chłopca, mówiła nam, że terapia w Niemczech to dla jej syna jedyna szansa, by przeżyć. Trzeba było jednak zebrać ogromną sumę - 2 miliony złotych w 10 dni. Udało się to zrobić przed czasem.

- Jeszcze nie mogę w to uwierzyć. Jestem szczęśliwa. Pieniądze dla Filipa wpłaciło 100 tysięcy osób, nie tylko z Wrocławia czy Dolnego Śląska, ale też z całej Polski - cieszy się pani Kamila i dodaje: - Byli też tacy, którzy jednorazowo wpłacali nawet 30 lub 20 tysięcy złotych. Niestety, wpłaty są anonimowe, a szkoda. Bardzo chciałabym podziękować wszystkim, którzy nam pomogli - mówi mama Filipa.

Filipek Banaś w niedzielę razem z rodzicami wyjechał do Greifswaldu. W poniedziałek zaczęły się badania i leczenie.

Wyrok po narodzinach

10 na 10 - tyle punktów uzyskał mały Filip tuż po swoich narodzinach. Kamila Banaś mówiła, że był zdrowym, dużym chłopcem. Dopiero przy wypisie ze szpitala, gdy lekarze zaproponowali profilaktyczne badanie USG brzucha, pani Kamila usłyszała, że jej syn ma raka. - Lekarka, która badała Filipa, powiedziała mi: „Pani syn ma raka”. Nie mogłam w to uwierzyć. Chciałam, żeby jeszcze ktoś zobaczył syna, by potwierdzić diagnozę - wyjaśnia Kamila Banaś. Wtedy spanikowała. - Nie wiedziałam, co mam robić, Filip miał urodzić się zdrowy.

Trzy dni po narodzinach w brzuchu chłopca wykryto guza. Po badaniach lekarze orzekli, że to neuroblastoma: bardzo złośliwy rak jamy brzusznej. Maleńkiego Filipa leczono na onkologii. Złośliwy guz usadowił się w okolicy nadnercza i ciągle rósł - aż osiągnął 6 centymetrów.

W lipcu 2016 roku, gdy chłopiec miał 2,5 miesiąca, lekarze postanowili wyciąć guza. - To był najgorszy czas w moim życiu - przyznaje pani Kamila. Guz udało się usunąć w całości. Była więc nadzieja. Do grudnia. Wtedy wykryto przerzuty. Do wątroby, kości piszczelowych i kości czaszki. Filip miał pół roku, gdy zaczął chemioterapię. Źle znosił leczenie.

- Najgorzej było w marcu i kwietniu. Nie chciał ani jeść, ani pić. Miał przepalony przełyk - przypomina sobie pani Kamila.

Filip jest już po 10. cyklu chemii. Niestety, leczenie w Polsce nie przynosi rezultatów. Jedyna nadzieja, to terapia w Niemczech.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto