Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Zerwę się jeszcze raz!”, czyli powrót Kawiarni Teatralnej!

Redakcja
- Bardzo bym chciał, żeby powtórzył się scenariusz z Teatralnej, czyli bardzo szeroki front współpracy... ze wszystkimi - mówi Krzysztof Gąsior, nowy szef Gminnego Centrum Kultury w Otyniu.
- Bardzo bym chciał, żeby powtórzył się scenariusz z Teatralnej, czyli bardzo szeroki front współpracy... ze wszystkimi - mówi Krzysztof Gąsior, nowy szef Gminnego Centrum Kultury w Otyniu.
Krzysztof Gąsior prowadził Kawiarnię Teatralną 21 lat. Po zamknięciu legendarnego lokalu wielu poczuło pustkę, którą już 2 marca ma wypełnić nowe miejsce. Założyciel kawiarni objął właśnie stanowisko dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Otyniu. To właśnie tam ma reaktywować się Teatralna.

- Po tylu latach prowadzenia Kawiarni Teatralnej, szefowanie placówce kultury to chyba pikuś?- Jest mi o tyle łatwiej, że do tej pory funkcjonowałem poza schematem instytucjonalnym. Sam sobie musiałem wszystko załatwić, nie miałem do dyspozycji budżetu, pracowników, telefonów, faksów... A teraz mogę zadzwonić do artysty ze służbowego telefonu, ktoś pomoże mi plakat zrobić. Mam tak pierwszy raz w życiu!Można powiedzieć: „szału nie ma, pieniędzy nie ma, placówka biedna". Ale, ja przez dwadzieścia lat tego nie miałem! Nawet jeśli to wszystko jest skromne, to już zawsze jest coś.- Czego więc możemy spodziewać się po nowym dyrektorze?- To, czego bym bardzo, bardzo chciał, to żeby powtórzył się scenariusz z Teatralnej, czyli bardzo szeroki front współpracy... ze wszystkimi.- Takie centrum „dziania się"?- Dokładnie. Od Uniwersytetu Trzeciego Wieku po szkolne koła zainteresowań. To ma być miejsce otwarte, ono ma żyć.Jeśli jest wystawa trwająca miesiąc, to w każdej chwili można przyjść i ją obejrzeć. Nikt nie będzie musiał specjalnie otwierać drzwi i stać nad tobą. Jeżeli chcesz, to usiądziesz sobie przy stoliku, wypijesz kawę, posłuchasz muzyki i będziesz mógł na tę wystawę poświęcić tyle czasu, ile chcesz. To nie ma być tylko i wyłącznie wernisaż na zasadzie „było, minęło".Idea szerokiego frontu, to nie jest tylko sztuka przez duże „S". Jeśli np. fotografujesz sobie do szuflady i masz ambicję powiesić te zdjęcia obok jakiegoś znanego nazwiska, to powiesisz. Chodzi o to, żeby dać komuś szansę. Jeśli już ktoś zdecyduje się pokazać te prace, to będzie mógł liczyć na to, że doświadczone środowisko nie skrytykuje, ale wyda opinię i doradzi. I na tym to polegało w Teatralnej, że mistrzowie doradzali, tym stawiającym pierwsze kroki.To ma być miejsce jak u cioci. Nie może być tej bariery między społeczeństwem a instytucją. Jeśli ktoś przyjdzie i powie „potrzebuję zrobić spotkanie klubu rowerowego" to nie dość, że dostanie to miejsce, to ja mu powiem: „a może zróbmy coś razem?".Bo o doświadczenie i kontakty się nie boję. To, na czym mi najbardziej zależy, to żeby pozyskać zaufanie tutejszych środowisk.- Trzeba będzie ludzi od zera uczyć, że tak można?- Nie wiem. Ale myślę, że jest tu potężny potencjał. Moim zdaniem najładniejsze miejsce na Odrze to Bukowa Góra, która jest przecież w naszej gminie. Ryneczek mamy malutki, ale po remoncie to wygląda fajnie. Aż się prosi, żeby postawić małą scenę, zrobić kiermasz, plenerowe wystawy.Nie da się też uciec od historii. To jest prawie 750 lat, to zobowiązuje. Więc będzie pewnie dużo odniesień do historii. Mam kilka fajnych pomysłów, ale na razie nie chciałbym wszystkiego zdradzać.- A dlaczego dom kultury? Dlaczego w Otyniu?- Bliskość Odry, bliskość tego, czego się dorobiłem przez 21 lat pracy w Teatralnej. Czyli tego środowiska, które się tam wychowywało i potrzebowało tej oferty.To jest kilka kilometrów, można to potraktować wręcz jako dzielnicę Nowej Soli. Daleko nie jest. Problemem byłoby 20-30 km. A tu można przyjść na piechotę.- Rozumiem, że promień oddziaływania nie skończy się na gminie.- Oczywiście, że nie. Promień jest dużo większy, a mam ambicję by dorobić się choćby jednej cyklicznej imprezy, na dobrym poziomie, o zasięgu ogólnopolskim.- Po przekształceniach domów kultury pojawiła się możliwość prowadzenia działalności i zarabiania...- Teraz jest to samodzielna instytucja, dotowana owszem przez gminę, ale samodzielna. Co się podkreśla we wszystkich opracowaniach na temat kultury, to samodzielność. Nikt politycznie nie ma prawa narzucić instytucji kierunku artystycznego działania. Jaką wizję pracownicy sobie stworzą, taką muszą realizować. Oczywiście na tą wizję musi zgodzić się na początku gmina. Ale jeśli zgodzą się na koncepcję, to masz wolność.Zawsze sztuka, która jest wyzwolona spod wszelkich ograniczeń, jest tą najbardziej twórcza. I ustawodawca też chyba miał na myśli tą nieskrępowaną wolność. Dostajesz dotację, ale możesz też postarać się o środki na własną rękę.- I to jest ta furtka, która pozwoli wskrzesić ducha Kawiarni Teatralnej.- Chcę wrócić do tej oferty, którą tworzyłem w Teatralnej. Na pewno będzie piosenka poetycka, na pewno jazz i blues. Wieczory autorskie, dużo wystaw. To wszystko do czego przyzwyczaiłem odbiorców. Wizję mam ogromną. Ale chcę doprowadzić ten dom kultury do tego poziomu, który miała Teatralna, do tej rangi artystów, którzy się tam prezentowali, do tej publiczności, która byłą niesłychanie ceniona...Piotr Bukartyk, mówił o publiczności, że to jest poziom dużego, fajnego miasta. Z kolei podczas studiów w Poznaniu podchodzi do mnie gość po zajęciach i pyta: „ty jesteś ten od Teatralnej? W takim razie gratulacje, bo to jest legenda!".- Muszę spytać o to, nad czym głowi się pewnie pół Nowej Soli. Nazwa zostaje?- Nazwa zostaje. Po dużych konsultacjach, bo największe obawy miałem ja sam.- Domyślam się, że wszyscy znajomi byli na tak?- Absolutnie, to było dla nich bardzo ważne. Tak więc logo i nazwa zostanie przeniesiona do tego miejsca. Dla tych, którzy się do kawiarni przywiązali, jest to nazwa magiczna. Z drugiej strony hasło „Teatralna" otwiera wiele furtek w środowisku artystów.Oczywiście to już nie będzie kawiarnia Krzysztofa Gąsiora, ale instytucji kultury w Otyniu. Pewnie ze względu na moje zamiłowanie do piosenki poetyckiej, być może ta oferta będzie nieco skrzywiona pod kątem takich wydarzeń.- Ale to chyba nie jest źle?- Powiem więcej, to chyba nawet dobrze, bo wtedy miejsce staje się charakterystyczne. Ale oczywiście oferta będzie dużo szersza.- Możemy więc oczekiwać pewnej regularności imprez, jak to miało miejsce w kawiarni?- Tak, bo ludzi trzeba przyzwyczaić, że można, że jest oferta. Jak się tego nauczą, to później wyrobią sobie potrzebę tego i będą wręcz domagać się tej kultury.Najważniejsze, to wychować sobie odbiorcę. To nie ważne, że na wieczór autorski przyjdzie dziesięć osób. Ważne, że mają możliwość skorzystania. Jeśli zrobię koncert z półki, która wymaga pewnego wysiłku przy odbiorze, to jest połowa sukcesu. Druga połowa, to ludzie na sali.- To generalnie bardzo ambitne plany, jak na taki skromny budyneczek.- Ten budynek jest mały, może nie ma jakichś wielkich możliwości. Ale jeśli się go ładnie zrobi, to będzie perełką. Część pomieszczeń na parterze zajmuje MOPS, ale on się przeniesie do urzędu gminy. Więc cały budynek będzie nasz, a mam już plany jak zagospodarować strych, który dziś jest strychem a ma być miejscem dla różnych sekcji.- Reaktywacja kawiarni, adaptacja budynku... Więc to stąd tyle teraz biegania i załatwiania.- Okres przekształceń jest trudny, wszystko tworzymy od podstaw. Ale jest ten dreszczyk. Kultura stała się chyba moją drugą naturą i pasją. I czuję coś takiego, jak to Dyjak śpiewał, że „zerwę się jeszcze raz!".

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto