Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zrównoważony transport w Krakowie to fikcja

laku82
laku82
Pozornie dobre rozwiązania nie spełniają swojego zadania w praktyce.

W Krakowie pozornie na każdym kroku spotkamy rozwiązania wpływające pozytywnie na rozwój alternatywnych środków transportu, jednak są to często jedynie atrapy mające pokazywać dobą wolę polityków, choć w praktyce daleko im do dobrych rozwiązań.

Marcin Hyła nazwał to zjawisko swoistą odmianą kultu cargo, trudno się z nim nie zgodzić. Spójrzmy na nie tak dawno otwarte skrzyżowanie al. Jana Pawła II z ulicą prowadzącą do Parku Technologicznego Specjalnej Strefy Ekonomicznej (SSE) w Czyżynach.

Wszystko wydaje się jak najbardziej "zachodnie":
- wydzielone torowisko dla tramwajów
- wokół ścieżki rowerowe
- przez skrzyżowania prowadzą wydzielone przejścia dla rowerów

To jednak tylko pozory, wystarczy postać na tym skrzyżowaniu kilka minut, by dostrzec dyskryminacje innych rodzajów transportu miejskiego względem transportu samochodowego.

Uprzywilejowanie samochodów względem tramwajów Projektanci nie przewidzieli jakiejkolwiek integracji sygnalizacji świetlnej na omawianym skrzyżowaniu z ruchem taboru tramwajowego, przejeżdżającego przez to skrzyżowanie. Natomiast przez montaż wideodetektorów zadbali o to, by wyłączny priorytet miały samochody. Cóż da wydzielone torowisko, jeśli tramwaj z 40, czy 60 pasażerami na pokładzie musi czekać. Aż trzy samochody (z czego w każdym jest tylko kierowca) zjadą z lewoskrętu na Jana Pawła II w kierunku SSE Czyżyny? Te samochody naprawdę mogą poczekać jeszcze 30 sekund, aż przejedzie tramwaj, bo uprzywilejowanie trzech osób przy dyskryminowaniu 60 jest niedopuszczalne.

Robiąc zdjęcia do artykułu widziałem nawet sytuację, w której w oczekiwaniu na przejazd kilku samochodów czekać musiały aż dwa wyładowane po brzegi tramwaje. Szybki tramwaj nie zyskuje swojej dużej prędkości handlowej dzięki kosztownym tunelom czy estakadom, ale dzięki priorytetom na takich właśnie małych skrzyżowaniach jak to. Cóż da kupowanie drogich bombardierów, jeśli nie damy im się odpowiednio rozpędzić, bo zatrzymają się na pierwszym z brzegu skrzyżowaniu, by przepuścić jakiegoś kierowcę? Nikt nie przesiądzie się do komunikacji zbiorowej, by jeździć ładnym, ale wolnym tramwajem. Czemu znaleziono tam pieniądze na kosztowne wideodetektory dla samochodów, a nie znaleziono ich na pętle indukcyjne dla tramwajów? - mimo że jest to główna miejska magistrala tramwajowa, a w przyszłości linia szybkiego tramwaju (natomiast o drodze w kierunku SSE nie można powiedzieć "droga główna"). Przed wyborami powiedzmy to głośno: póki nie uprzywilejujemy tramwajów na wszystkich skrzyżowaniach w mieście, nie możemy mówić o zrównoważonym transporcie.

Uprzywilejowanie samochodów względem pieszych i rowerzystów 1) Sygnalizacja dla rowerów wyzwalana przyciskiem

Takie rozwiązanie jest skrajnie dyskryminujące dla rowerzystów jeżdżących codziennie do pracy w SSE. Jak czuliby się kierowcy gdyby wprowadzić im przyciski dla samochodów na skrzyżowaniach? W końcu chyba wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, a analogiczne rozwiązania stosowane są m.in. w punktach poboru opłat na autostradach i parkingach, oraz przy otwieranych kartami dostępowymi (magnetycznymi) szlabanach do grodzonych parkingów. Bezsensowność przycisków ilustruje poniższy scenariusz:

Rowerzysta jadący do pracy w SSE jedzie rozpędzony od strony Parku Lotników - widzi, że samochodom zapala się żółte światło (wie że zostało mu mało czasu). Rowerzysta dojeżdża pędem do skrzyżowania , musi się zatrzymać - naciska przycisk sygnalizacji i ... za późno spóźnił się jedną sekundę przez co musi czekać, aż do kolejnego cyklu.

Spora część rowerzystów będąc poirytowanym tak idiotycznym działaniem sygnalizacji przejeżdża na czerwonym - w końcu powinni mieć wtedy zielone, a i tak w tym momencie nie jeżdżą przez to skrzyżowanie żadne samochody (wszystkie mają czerwone).

Innym zaobserwowanym przeze mnie sposobem radzenia sobie z tą sygnalizacją jest nie zatrzymywanie się rowerzysty przed skrzyżowaniem i uderzenie otwartą dłonią w przycisk w trakcie jazdy. Dzięki temu w większości przypadków udaje się zapalić zielone światło jednak często dopiero w momencie, gdy rowerzysta jest już na środku skrzyżowania. Takie światła robią więcej złego, niż dobrego, bo uczą nie zwracania uwagi na czerwone światła, co kiedyś się może źle skończyć.
Co ciekawe przyciski na przejazdach rowerowych są niezgodne z prawem.

Praktyka stawiania przycisków na przejazdach rowerowych w celu detekcji cyklistów jest bardzo powszechna. Detektory ręczne znaleźć można na większości przejazdów, nierzadko z lewej strony. Tymczasem okazuje się, że zmuszanie rowerzystów do podjeżdżania i naciskania przycisków jest niezgodne z obowiązującym prawem, a mianowicie z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury, z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach.

W załączniku nr 3 zawarto definicję detektora:

Detektor - element wykrywający ruchy poszczególnych uczestników ruchu (pojazdów lub pieszych) którego działanie polega na wytworzeniu sygnału przy każdym wykryciu uczestnika ruchu znajdującego się w strefie detekcji. Sygnał wytwarzany jest automatycznie w przypadku pojazdów, a w sposób wymuszony lub automatyczny w przypadku pieszych. Detektory dzielą się na ręczne (przyciski sterownicze) i działające samoczynnie (indukcyjne, magnetyczne, podczerwone, mikrofalowe, radarowe, laserowe, rezonansowe, radiowe, wideo, zbliżeniowe i podobne).

Z treści rozporządzenia jasno wynika, że detekcja za pomocą przycisków może być stosowana tylko w przypadku pieszych, zaś zgodnie z art. 2 ust. 47 Prawa o Ruchu Drogowym, rower jest pojazdem. Czas na dostosowanie infrastruktury do przyjętego w 2003 roku przepisu minął. Wniosek jest prosty: każdy detektor ręczny napotkany na przejeździe rowerowym jest nielegalny i z powodzeniem może zostać zaskarżony.”

2) Cykl świateł dyskryminuje pieszych i rowerzystów

Algorytm tych świateł umożliwia przejazd rowerem przez to skrzyżowanie za 1 cyklem jedynie w kierunku z południa na północ (z Parku Lotników do SSE).
Jadąc odwrotną relacją (SSE-Park Lotników) trzeba czekać aż dwa cykle (w pierwszym cyklu da się przejechać tylko do torowiska, a dopiero w drugim przekroczyć Jana Pawła II).

Porównajmy:
- piesi i rowerzyści nie mogą w 1 cyklu świateł przekroczyć tego skrzyżowania w relacji na wprost, dodatkowo nawet w relacji, w której przejdą w 1 cyklu świateł, to po środku muszą wciskać dodatkowy przycisk. Jest to nielogiczne, bowiem z góry wiadomo, że jest to jedyny kierunek ruchu (przycisk powinien pozostać, dla osób które z jakiegoś powodu zostały na środku skrzyżowania, natomiast domyślnie naciśnięcie pierwszego przycisku powinno wzbudzać obydwa zielone światła).
- kierowcy mający trudniejsze relacje skrętne przejeżdżają to skrzyżowanie w 1 cyklu, oczywiście o żadnych przyciskach nie ma mowy.

Taki układ jest skrajnie dyskryminujący. Ciekawe jak zareagowaliby kierowcy, gdyby dowiedzieli się, że mimo, że na danym skrzyżowaniu jadą na wprost to muszą to skrzyżowanie pokonywać na raty?

Jednakże na ten feler rowerzyści znaleźli rozwiązanie:

Jadąc od strony SSE w kierunku Parku Lotników, rowerzyści dojeżdżają do skrzyżowania jezdnią i stoją na prawym pasie razem z innymi autami na czerwonym świetle (nie wjeżdżając na ścieżkę). Prawy pas tej ulicy służy do skrętu zarówno w lewo (na Hutę) jak i w prawo (na centrum). Rowerzyści ręką sygnalizują zamiar skrętu w lewo. Zapala się zielone - rowerzyści skręcają wraz z innymi w lewo, a jak wjadą na al. Jana Pawła II, to sygnalizują ręką zamiar skrętu w prawo i na przejściu rowerowym skręcają na ścieżkę rowerową. To jedyny sposób by w 1 cyklu przejechać to skrzyżowaniu legalnie.

Porównajmy:
fortel rowerzystów – ok. 60m vs legalnie przejechane skrzyżowanie – ok. 33 m

Skoro nie można sensownie korzystać z tego przejścia rowerowego to po co go w ogóle wybudowano? Żeby marnować publiczne pieniądze? Nikt nie będzie jeździł z kierunku SSE na południową stronę Jana Pawła II rowerem przez to przejście, jeżeli w dalszym ciągu tak to będzie wyglądało. Najśmieszniejsze jest to, że w ZIKiT projektując skrzyżowanie, nie zauważa różnicy w prędkości pieszego i rowerzysty. Na krótkim odcinku rowerzysta jest w stanie szybko rozpędzić się do prędkości 15-20 km/h a więc prędkości 3-4 razy większej niż pieszy, a przy okazji niewiele mniejszej niż prędkość samochodu wyjeżdżającego ze skrzyżowania.

ZIKiT tłumaczy dyskryminację rowerzystów następująco: "Takie rozwiązanie będzie skutkować wydłużeniem czasu oczekiwania na zielone światło dla innych użytkowników, w tym tramwajów". Trudno podejść do takiego tłumaczenia poważnie, biorąc pod uwagę, że rowerzysta przejeżdżając przez skrzyżowanie śladem opisanym powyżej, pokonuje dwukrotnie większy dystans, niż w przypadku gdyby jechał przez swoje przejście (60 m vs 33 m) i nie blokuje w ten sposób ruchu na skrzyżowaniu. Czemu więc jego przejazd na dwukrotnie krótszym dystansie miałby ten ruch blokować, tym bardziej, że prędkość na zakręcie o kącie 90 stopni musi być niższa niż przy jeździe rowerzysty na wprost, a z taką relacją mamy tutaj do czynienia? Projektując skrzyżowania trzeba pamiętać, że rowerzyści wymagają krótszych stałych czasowych niż piesi.

3) Rowerzyści i piesi nawet na głównej trasie spotkają utrudnienia.

To nie koniec upokorzeń, przejście rowerowe przez drogę prowadzącą do SSE, a krzyżującą się z Jana Pawła II też ma zielone światło wyzwalane przyciskiem, co jest już kompletną patologią.

Samochody jadące z kierunku SSE praktycznie nie mają zielonej strzałki do warunkowego skrętu w prawo w kierunku centrum (tylko na czas lewoskrętu z Jana Pawła 2 do ulicy SSE). Nie ma więc możliwości najechania rowerzystów przez samochody wyjeżdżające z SSE, a samochody wjeżdżające do SSE od strony Nowej Huty mają doskonałą widoczność, a wszystkich rowerzystów po prostu widzą i są zobowiązani ustąpić im pierwszeństwa. Aby uzmysłowić sobie co to oznacza w praktyce wyobraźmy sobie, że jedziemy autem główną drogą, lecz co chwila na kolejnych skrzyżowaniach z drogami podrzędnymi musimy się zatrzymać i nacisnąć przycisk, aby zapaliło się nam zielone światło, mimo, że z tych podrzędnych dróg nie wyjedzie żaden samochód, bo te kierunki ruchu zablokowane są czerwonym światłem. Jak w tej sytuacji wymagać od rowerzystów przestrzegania przepisów i zatrzymywania się na każdym takim skrzyżowaniu, gdzie powinni mieć zielone światło?

Na końcu warto zauważyć, że ze względu na występowanie dużych terenów rekreacyjnych w pobliżu (Park Lotników), oraz fakt, że al. Jana Pawła II to główna rowerowa magistrala wschód-zachód, na omawianym skrzyżowaniu często ilość rowerzystów jest podobna, do ilości kierowców wyjeżdżających z SSE, a jednak Ci drudzy są faworyzowani. Czemu?

4) Zamiast na wprost jeźdźmy naokoło

Sytuacja na skrzyżowaniu koło SSE, to jednak tylko kropla w morzu utrudnień.
Nieopodal na skrzyżowaniu Jana Pawła II i Stella-Sawickiego chcąc jechać ścieżką rowerową ze wschodu na zachód musimy pokonać aż 10 przejazdów!

Oczywiście tutaj także występuje problem przycisków dla rowerzystów, oraz rozbijaniu przejazdu na wprost przez skrzyżowanie na więcej niż 1 cykl świateł. Chcąc jechać przepisowo przez to skrzyżowanie musimy się pogodzić ze stratą przynajmniej 10 minut naszego życia, za ten czas można dojechać np. do ronda Mogilskiego.
Nie muszę dodawać, że nikt tego dyskryminującego rozwiązania nie przestrzega i wszyscy jadą chodnikiem po północnej stronie skrzyżowania.

Wnioski

Jakim cudem mieszkańcy Krakowa mają się przesiąść do komunikacji zbiorowej, jeśli ciągle jest ona dyskryminowana na skrzyżowaniach (a przez to wolniejsza)? To prosta droga donikąd - droga do miast konających w korkach i zatrutych przez spaliny, które już dziś odpowiadają za 30 proc. zatrucia powietrza w Krakowie (to 3 razy więcej niż przemysł! ). W takich warunkach rzeczywiście tylko biedota jeździ tramwajem, a komunikację zbiorową czeka niechybna likwidacja.

Jeśli na każdym skrzyżowaniu będziemy zniechęcać rowerzystów do korzystania z roweru, to nie ma szans na spełnienie warunków Karty Brukselskiej ( zwiększenie do 2020 roku udziału ruchu rowerowego do 15%, przy obecnych 3proc.) , którą Kraków podpisał jako jedno z dwóch polskich miast (obok Gdańska). Potrzeba radykalnej zmiany podejścia polityków i urzędników do kwestii zrównoważonego transportu – czas mentalnie dołączyć do Europy.

Jakie jest Wasze zdanie na temat zrównoważonego transportu w naszym mieście? Może coś w moim tekście pominąłem? Co byście jeszcze usprawnili ?

O zrównoważonym transporcie w mieście można poczytać na serwisie miastowruchu.pl
Szczególnie warta uwagi jest książka autorstwa dr hab. Jacek Wesołowski "Miasto w ruchu. Przewodnik po dobrych praktykach w organizowaniu transportu miejskiego"
Mam nadzieję że kiedyś jej lektura będzie obowiązkowa dla każdego polityka w naszym mieście.


Informator MM:Teatry | Policja | Noclegi | Kościoły | Lotto | Baseny | Hot spoty | Mapa
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Parada Motocyklistów w Łodzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto