Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Życie codzienne w czasie Powstania Warszawskiego. Jakie było?

Sonia Tulczyńska
Życie codzienne w czasie Powstania Warszawskiego. Jakie było?
Życie codzienne w czasie Powstania Warszawskiego. Jakie było? Fot. Polskapresse
Życie codzienne w czasie Powstania Warszawskiego bywało szare i smutne. Ale chociaż za oknami widać było pył, nienawiść i śmierć to ludzi łączyło coś, czego wielu z nas dziś nie zna. Wzajemna więź, życzliwość, współpraca i opieka. Żyło się w trosce o drugiego człowieka.

Życie codzienne w czasie Powstania Warszawskiego. Jakie było?

Wspomnienie mojej babci, która w trakcie Powstania była dzieckiem, to silny uchwyt mamy. Trzymała swoje dziecko mocno za rękę, żeby go nie zgubić. I żeby nikt go nie porwał - bo będąc z dzieckiem, nieraz było łatwiej. To okrutne wspomnienie, ale dowodzi tego, że ludzie byli wtedy bardzo zżyci. Pożyczali sobie jedzenie, które potem przecież już nigdy nie wracało. Sąsiedzi udostępniali swoje przestrzenie innym. Zostawiano sobie pod opiekę dzieci, kiedy załatwiało się "sprawunki". I jak wyglądał normalny dzień w stolicy?

Zamiany
Jak zrabowali coś Powstańcy to była wielka feta. Babcia wspomina udaną akcję na browar Haberbuscha. To stamtąd przynieśli mnóstwo zboża. - Pamiętam taką scenę zabitego konia, którego przyciągnęli ludzie na podwórko. Jak dziwnie dziecko pamięta. Przecież to zwierzę do głaskania. A oni wciągnęli tego konia na podwórko. I jakoś to nie robiło na mnie wrażenia. Wcale nie miałam skojarzenia, że biedny konik zginął. Ta konina była tak pyszna... - opowiada mi Barbara. Wspomina też, że jeśli gdziekolwiek udało się zjeść chleb - to był taki pyszny. Grochem wymieniano się na mąkę i jakoś ludzie żyli. Zamianami.

Zapach pieczarek
Codzienność nie wyglądała tak spokojnie. W trakcie nalotów lub kiedy było wiadomo, że będą pojawiały się sygnały - wtedy trzeba było schodzić do piwnicy. - Na ul. Krochmalnej mieliśmy też schron w piwnicy. Tam była pieczarkarnia - hodowla pieczarek. Niestety już warzyw tam nie było. Siadało się na wielkich, długich skrzyniach
wypełnionych ziemią. Było mięciutko i pachniało grzybkami. Jaka radość dla dziecka! A na ul. Niemcewicza to była studnia na końcu bloku, z czasów Powstania jeszcze. Przez kilka dni służyła z powodzeniem mieszkańcom, bo szybko uruchomiono filtry - wspomina Barbara. Przypomina, że i wśród Polaków pojawiali się rabusie. - Chyba przyjeżdżali spod Warszawy. I jak ktoś w popłochu opuszczał mieszkanie to oni tam wchodzili i zabierali, co się da. Garnki, sztućce, wszystko. Oni nie byli przychylnie traktowani.

Zazdrośćmy
Cywile pomagali powstańcom tak, jak mogli. Budowali barykady z czego się dało. Częstowali walczących kawą, herbatą, jedzeniem. Udostępniali klatki schodowe, mieszkania. Tam, gdzie widać było flagę Polski - pojawiała się nadzieja i radość. Ludność cywilna była zdyscyplinowana i nie poddawała się pesymistycznym nastrojom. Tego właśnie możemy tej ludności Powstania zazdrościć. I tego powinniśmy się od niej uczyć. Wzajemnego szacunku.

Wykorzystane fragmenty pochodzą z pracy licencjackiej p.t. „Opowieść babci. Pamiętam różowy papier toaletowy i mydełko." autor: S.Tulczyńska

Więcej artykułów związanych z obchodami rocznicy Powstania Warszawskiego znajdziesz TUTAJ

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto