Kilka transferów miało zapełnić lukę po Tomaszu Lisowskim, którego kontuzja wyłączyła na kilka miesięcy i powiększyć rywalizację na poszczególnych pozycjach. Kadra była na tyle szeroka, że w dwóch początkowych spotkaniach trener nie korzystał z Radosława Matusiaka, który w letnich przygotowaniach odzyskał formę i pałał chęcią do gry. Derby Łodzi to potwierdziły i jego gol przesądził o pokonaniu lokalnego rywala. Widzewowi zabrakło wyobraźni i lekkomyślnie wyraził zgodę na transfer byłego reprezentacyjnego napastnika do Cracovii. Argumenty o kosztach zatrzymania tego piłkarza i teoria o niemożliwości grania obok siebie Matusiaka i Marcina Robaka byłyby sensownym tłumaczeniem, gdyby nie dalszy rozwój wydarzeń.
W trzech następnych kolejkach Widzew doznał porażki w Ząbkach oraz odnotował dwa remisy z zespołami, które grają słabo, bo śnią nocami o uniknięciu spadku. Zdobycie jednego gola w trzech meczach jest dowodem braku elementarnej skuteczności drużyny, która ma ambicję rywalizacji z ekstraklasą. Zwłaszcza że w siódmej kolejce poprawiony został rekord bramkostrzelności w I lidze (padło 28 goli). O ile piękna bramka Robaka udowodniła, że najgroźniejszy napastnik Widzewa najgorsze ma już za sobą, o tyle pozostali zawodnicy ofensywni zupełnie się zagubili. Dotyczy to zwłaszcza Przemysława Oziębały, który w poprzednim sezonie w wielu meczach był nawet lepszy od Robaka.
Nadal nie ma reżysera. Nie widać pary piłkarzy, o której można powiedzieć, że się dobrze rozumie, gra na pamięć, nie wspominając o współpracy między formacjami.
Faworytów opuściło szczęście. To co przytrafiło się Ugo Ukahowi w meczu z KSZO jest trudne do skopiowania. Trzecia żółta kartka za faul w polu karnym, jedenastka dla rywali, główka pod nogi przeciwnika, rykoszet mijającej bramkę piłki, która po odbiciu od Ukaha wpadła do siatki. Wprawdzie Widzew nadal ma najmniej straconych goli (3 - tyle ile Górnik i Flota), lecz widać nerwowość w poczynaniach bloku defensywnego, który też zaczyna robić błędy. Nawet beniaminki, grając w Łodzi, nie mają respektu. Ich kontry są odważne i groźne. W poniedziałek po raz pierwszy w Łodzi słychać było gwizdy.
Tak grający Widzew może liczyć na miejsce w środku tabeli i nie ma co marzyć o wyeliminowaniu Ruchu w Pucharze Polski (już jest przedsprzedaż tańszych biletów na to spotkanie). W piątkowym meczu z Wisłą Płock w Łodzi może już zagrać Piotr Grzelczak (trener Janas wybrał się na mecz młodzieżówki z Finlandią). Reprezentanci Litwy po meczu z Wyspami Owczymi wracają dopiero w czwartek po południu.
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?