Pierwszy mecz był wyznaczony na godzinę 11. Gotowe było w zasadzie wszystko - drużyny w szatniach, rodziny poza obiektem, ustawione kamery. Brakowało jednak wyznaczonych przez PZPN sędziów.Nie dojechali do Szczecina, więc rozpoczęły się gorączkowe rozmowy na temat tego, jak wybrnąć z tej sytuacji. W końcu padła propozycja, by ściągnąć szczecińskich arbitrów, a w Kwakowie posędziowaliby sędziowie ze Słupska. Tyle, że w sztabach obu drużyn mało było zwolenników takiego rozwiązania. Jednym słowem - zaufanie do bezstronności sędziów jest minimalne. Były też pomysły, by mecz przełożyć na czwartek i na ten dzień sprowadzić neutralnych sędziów. Koszty noclegu olimpijczyków miałby pokryć PZPN. Ostatecznie zdecydowano się „zatrudnić” szczecińskich rozjemców, którzy... spisali się na medal.
Olimpijczyk wygrał 2:0 (1:0), ale nie był lepszy o dwie bramki. To Salos częściej był przy piłce, lepiej prezentował się fizycznie, ale goście mieli kilka indywidualności w składzie. Pierwszą bramkę zdobyli po zaskakująco rozegranym rzucie wolnym, drugą po rzucie rożnym.
- W takich meczach ciężko jest pokazać swoje mocne strony, ale za to cechami mentalnymi dziś przeważyły - ocenił Krzysztof Muller, trener Olimpijczyka. - Zawodnicy są od grania, a nie od sędziowania. A sędziowie spisali się dziś super.
- Nie chcę szukać usprawiedliwienia w tym, że przed meczem było zamieszanie z sędziami. Spotkały się dwa równorzędne zespoły i decydowały detale. Piłka jest grą błędów, a my ich więcej popełniliśmy - mówił Przemysław Kujawski, trener Salosu.
Po meczu trener Muller zapytał się Kujawskiego o której chcieliby rozegrać spotkanie rewanżowe. Stanęło na godzinie 12. To taki mały przykład, że kluby mogą normalnie współpracować mimo dużej stawki spotkań.
- Ta rywalizacja jeszcze nie jest zakończona. Salos to świetny zespół i w szatni powiedziałem chłopakom, że mamy zaliczkę, ale przygotowania do rewanżu będą takie same, jak przed przyjazdem do Szczecina - stwierdził Muller.
- W szatni powiedziałem, że skoro dziś Olimpijczyk zdobył dwie bramki u nas, to my możemy zdobyć cztery w Kwakowie. To nie jest tak, że nic nie potrafiliśmy pokazać. Ciśnienie było ogromne w drużynie, ale to dla tych chłopców nauka, muszą się z tym zmierzyć. Zespół na pewno się nie załamał, morale będzie na odpowiednim poziomie i w Kwakowie powalczymy o awans - dodał Kujawski.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?