Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

20-lecie istnienia kabaretu DKD

Teraz Słupsk
Teraz Słupsk
Teraz Słupsk
Maj upłynie pod znakiem śmiechu, bo kabaret DKD świętuje 20-lecie istnienia. O sobie, jubileuszu i planach na przyszłość mówią: Grzegorz Gurłacz i Dariusz Gatniejewski, współtwórcy kabaretu.

 
Czym nas uraczycie podczas tych dwóch wieczorów? 

Grzegorz Gurłacz: - Będą rzeczy, które w naszych wcześniejszych programach szły jedynie sporadycznie. 
 
Dariusz Gatniejewski: - Publiczność usłyszy głównie piosenki. Część z nich pojawi się w zupełnie nowych aranżacjach na orkiestrę symfoniczną. Zagramy z filharmonikami pod dyrekcją Bohdana Jarmołowicza. 
 
GG: - Niektóre niewiele się różnią od oryginałów. Ale będą też takie, nad którymi zastanawialiśmy się, czy włączyć je do programu. 
 
Kabaret z orkiestrą filharmonii to dosyć nietypowe połączenie. 

DG: - Nie wiem, czy jakiś kabaret wcześniej zrobił program z orkiestrą. Zwykle w kabarecie najważniejsze są teksty. Muzyka jest na dalszym planie. Tym razem będzie można posłuchać normalnych piosenek. Chwilami ten wieczór przypominał będzie musical. 
 
GG: - Dla nas to również zupełnie nowe doświadczenie. Ale postanowiliśmy sobie, że będziemy współpracować z filharmonikami raz na 20 lat. 
 
Kogo zaprosiliście na koncerty? 

GG: - Będą artyści, którzy w ciągu lat związani byli z kabaretem DKD. Wystąpią między innymi Hanna Piotrowska, Magda Turkowska, Jerzy Karnicki, Radosław Ciecholewski, Krzysztof Plebanek i Maciej Miecznikowski, lider trójmiejskiej grupy Leszcze. Będzie też oczywiście Przemysław Osiński, który gra z nami od kilku lat. 
 
Przez 20 lat z DKD współpracowało wielu artystów... 
 
GG: - Nie liczyliśmy dokładnie, ale szacujemy, że przewinęło sie przez nas 60-70 osób. Oprócz wymienionych gości współpracowali z nami między innymi Dorota Plebanek, Rafał Prynkiewicz i trójmiejski zespół Vice Versa, z którym nagraliśmy płytę. Kiedyś muzykę dla nas pisał nawet jazzman Leszek Kułakowski. Zdarzyło mu się nawet grać na kilku naszych koncertach. 
 
Jak powstaliście? 

GG: - To był koniec lat 80. W ówczesnym teatrze dramatycznym było kilka osób świeżo po szkołach teatralnych. Oprócz nas byli to Radek Ciecholewski, Andrzej Petelski i Jurek Karnicki. Mieliśmy trochę czasu i chcieliśmy robić coś swojego. Po godzinach zaczęliśmy przygotowywać skecze i piosenki. Początkowo występowaliśmy w Miejskim Domu Kultury. Na nasze występy przychodziło dużo ludzi i dyrektor teatru ściągnął nas do siebie. 
 
W połowie lat 90.pojawiliście się w telewizji. Czy popularność też się pojawiła? 
 
GG: - To prawda, wtedy zaczęliśmy grać w całej Polsce i kabaret stał się dla nas sposobem na życie. Ale w pewnym momencie występy w telewizji przestały nas bawić. Dobry kabaret musi obronić się podczas koncertów na żywo. 
 
Na początku kariery mieliście trzy, nawet cztery premiery w roku. Teraz jest ich dużo mniej. Ostatnią przedstawiliście niemal dwa lata temu. Nie za rzadko proponujecie publiczności coś nowego? 

DG: - Jeździmy po całej Polsce i chyba nie ma potrzeby, żeby prezentować się publiczności z nowym programem częściej niż to robimy teraz. 
GG: - Ale jest szansa, że jeszcze w tym roku uda nam się wystartować z nowym programem. Chcemy pokazać go jesienią. 
 
Jak byście opisali wasz humor? 

DG: - Najważniejsze dla nas jest umieć się śmiać z samych siebie. DKD był kabaretem literackim. Polityka pojawiała się sporadycznie, był też humor absurdalny, opisujący bieżącą sytuację. Zawsze jednak staramy się pokazać publiczności, że nasz kabaret dużo śpiewa. Traktujemy piosenki jak skecze, nie tylko jak przerywnik, podczas którego aktor musi na przykład przebrać się do następnego numeru. 
 
 
GG: - Ludzi bawi nie tylko rodzaj humoru, ale również nasze podejście do tego, co robimy. Jeśli przygotowując i grając skecze dobrze się bawimy, to jest szansa, że i publiczności się one spodobają. 
 
A publiczność zawsze świetnie się bawiła? 
 
DG: - Najczęściej, chociaż pamiętam jeden koncert sprzed lat, podczas którego na widowni przez cały czas była kompletna cisza. Byliśmy sfrustrowani. Po dwóch tygodniach zadzwoniła organizatorka i podziękowała za wspaniały występ, że publiczność była zachwycona. Okazało się, że na widowni siedziały osoby głuche. 
 
GG: - Zdarzyło się też, że jeden człowiek umarł ze śmiechu podczas naszego występu. Graliśmy wtedy dla pracowników pewnej firmy z regionu słupskiego. W pewnym momencie człowiek na widowni spadł z krzesła. Koncert został przerwany, a po kilkunastu minutach na scenę wszedł szef firmy i powiedział, że jego pracownik właśnie umarł. Poprosił wszystkich o uczczenie jego pamięci minutą ciszy. Po dziesięciu sekundach przerwał ciszę i powiedział, że dalej bawił ich będzie kabaret DKD. Dokończyliśmy więc występ, ale śpiewaliśmy tylko piosenki, które były odpowiednie do sytuacji. 
 
Rozmawiał Daniel Klusek 
 
idź na występ 

Kabaret DKD i jego goście wystąpią w sali filharmonii 27 i 28 majaPoczątek koncertów o godz. 19. Bilety w cenie 35 złotych można kupić w kasie filharmonii przy ul. Jana Pawła II 3, tel. 59 842 38 39. 
 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto