40-letni sojusz łomżyńsko-śląski

Latek to ja już mam sporo,ale nie zamierzam usiąść w kącie i czekać na kostuchę. Co sobie użyję, to moje !Nie wiem jakby to wyglądało w moim rodzinnym mieście, bo tam tylko paru ruchliwych lata. Na szczęście śląskie starzyki chętne są do każdej rajzy! Może nie w takim tempie jak to mi kilka razy zaserwowała Krystyna, ale ruszają się całkiem żwawo:)
Wystarczy tylko rzucić myśl: a może byśmy gdzieś tam ruszyli na wycieczkę i od razu chętnych cały autokar. To samo jest zresztą z każdą imprezą. Nigdy nie ma - Nie chce mi się. Tym razem zaplanowaliśmy czterodniowy wypad do Krynicy, po drodze skręt do Wadowic i postoje w ciekawszych miejscach. Hotel klasy luks, a co sobie będziemy żałować na starość?!
Niestety kilku chętnych zmogły jakieś choróbska, to w ich miejsce wzięliśmy kilkoro małolatów od 10 do 15 lat. Niech się dzieciaki uczą jak smakować życie! Trochę się bałam, że taka mieszanka wiekowa nie wyjdzie nam na zdrowie, ale było luks torpeda. Od razu zaczęliśmy od ćwiczeń mięśni twarzy i przepony. Cały autokar rozbrzmiewał śmiechem. Potem to tylko żyć i nie umierać! Małolaty i co odważniejsze starzyki zaczęli korzystać z dupolotu, ci drudzy mieli bardzo ciekawe zjazdy z górek, ja wolałam bardziej nie rozśmieszać dzieciaków i uniknęłam siniaków na tyłku.:)
Ze szczytu od razu zadzwoniłam do Krysi, żeby się pochwalić, a ona z mety : a kto ciebie tam wniósł na plecach?!! 4 dni pełnego luzu, szaleństwa i śmiechu. Na dodatek nie stałam przy garach, bo wszystko miałam podstawione pod nos. Natrzaskałam prawie 500 zdjęć! Dobrze, że Krysia zgodziła się część z nich wsadzić do swoich albumów i zalinkować. https://plus.google.com/u/0/photos/117002193189410578663/albums/58488020...
Tęsknię za swoim rodzinnym miastem, ale bez śląskich starzyków nie wyobrażam sobie życia. Już planujemy następne balangi, bo jak już umierać to z fajnymi wspomnieniami :)