Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Agresja w komunikacji miejskiej. Niebezpieczne bywają także młode kobiety

Marta Lewkowicz
naszemiasto
W centrum Warszawy wczesnym wieczorem w monitorowanym wagonie metra przez kilka minut trwała regularna bijatyka. – Jak to możliwe? – pyta pani Natalia, która była świadkiem tego groźnego zdarzenia.

W autobusie albo tramwaju o atakach agresji można poinformować „po cichu” SMS-em straż miejską. W jadącym metrze wysłać SMS-a jest dość trudno, bo w tunelu między stacjami komórki obsługuje tylko jedna sieć. A mało sympatyczne sytuacje zdarzają się niestety dość często, szczególnie wieczorem.

Czytaj także: Nowy rozkład ZTM: Szykują się duże zmiany w sposobie korzystania z komunikacji

– Około godz. 20 na stacji Pole Mokotowskie weszły dwie dziewczyny, usiadły i zaczęły słownie prowokować mężczyzn siedzących naprzeciw nich tekstami w stylu „wyglądasz jak frajer” i o wiele gorszymi. Mężczyźni nie reagowali na zaczepki. Po chwili do dziewczyn dołączyło kilku pijanych osiłków. Nie doszło na szczęście do rękoczynów, bo zaczepiani wysiedli na następnej stacji – opowiada Rafał, który – jak przyznaje – metrem jeździ okazjonalnie i po tej sytuacji raczej się to nie zmieni.

Jakie procedury?
– Pierwszą czynnością, jaką trzeba wykonać, kiedy poczujemy się zagrożeni, jest naciśnięcie przycisku alarmowego, który znajduje się w każdym wagonie – instruuje Krzysztof Malawko, rzecznik Warszawskiego Metra. W najstarszych wagonach jest tylko guzik, w nowszych można już powiedzieć maszyniście, co się dzieje. Ale nie czekajmy na informację zwrotną. Samo naciśnięcie powoduje, że uruchamiane są odpowiednie procedury – tłumaczy. Jakie?

Przede wszystkim o zdarzeniu informowany jest dyżurny stacji. To on decyduje, czy na miejscu pojawi się tylko Służba Ochrony Metra, czy potrzebna będzie też pomoc innych funkcjonariuszy, np. policji.

Każdy wagon metra jest wyposażony w „czarną skrzynkę”, która podobnie jak ta w samolocie rejestruje wszystkie zgłoszenia. Służby powinny zareagować maksymalnie szybko, może się jednak zdarzyć, że jeśli akurat nie ma ich w pobliżu, pojawią się z interwencją nawet dwie stacje dalej.

Zobacz również: Warszawa próbuje odzyskać choć część długu Gesslerów. Na środę zapowiedziano licytację

– To bez sensu. W mojej obecności młodzi ludzie bili się około dwóch minut, podczas gdy pociąg stał na stacji w centrum Warszawy, i nikt nie reagował! – denerwuje się Natalia.

Tymczasem w pierwszej kolejności powinna się pojawić SOM, trzeba jednak wiedzieć, że jej pracownicy mają dość ograniczone uprawnienia. Są wyposażeni w pałki, ale mogą użyć siły tylko wtedy, kiedy ktoś stwarza bezpośrednie zagrożenie. Do czasu przyjazdu policji zakładają zatrzymanemu plastikowe kajdanki.

– W ciągu ostatnich dwóch lat nie mieliśmy ani jednej takiej sytuacji – przyznaje Malawko. Bywa, że na policjantów trzeba trochę poczekać.

Ilu z nich pracuje w metrze? To niestety informacja tajna. – Oprócz funkcjonariuszy policji w mundurach są też patrole cywilne. Mamy specjalne ogniwo wywiadowcze, które nastawione jest głównie na pobicia i kradzieże kieszonkowe – mówi Artur Chwiłka ze Komendy Stołecznej Policji. – Z mojego ośmioletniego doświadczenia wynika, że coraz częściej zdarza się, że sami pasażerowie starają się reagować w obliczu niebezpiecznych sytuacji w metrze.

Byłeś kiedyś świadkiem niebezpiecznej sytuacji w komunikacji miejskiej? Jak zareagowały służby? Podziel się z nami swoją opinią!

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto