Zacznijmy od począku. W sobotę sześćdziesięciokilkuletnia p. Anna sprzedawała przy "patelni" pączki i słodkie bułki - jak twierdzi Konrad Sajkowski - domowej roboty. Jako że nie miała wymaganych pozwoleń, straż miejska ukarała ją mandatem 200-złotowym. Jak podkreśla świadek zdarzenia, wszystko, co p. Anna miała na straganie nie wystarczyłoby na pokrycie kosztów mandatu, bo pączki kosztowały zaledwie złotówkę. "Podajcie to dalej i proszę Was, kupujcie u takich sprzedawców jak najczęściej" - apelował autor posta.
Jak się okazuje, cała sytuacja znalazła szczęśliwy finał. Panią Annę udało się odnaleźć, poznaliśmy też jej historię: "Jak się okazało, pani Ania miała guza przy przysadce mózgowej, jest po chemioterapii i trepanacji czaszki" - pisze Konrad Sajkowski. - "Od czasu operacji nie ma innej możliwości zarabiania pieniędzy, dlatego sprzedaje te bułki, zarabiając na tym grosze dziennie. Innego źródła dochodu nie ma, a renta jej nie przysługuje, bo jakiś goguś z komisji lekarskiej uznał, że jest zdolna do pracy" - dodaje.
Pani Anna ma też - jak relacjonuje autor posta - częste zawroty głowy i traci równowagę, przez co nie ma szans na normalną pracę. Ponadto przez chorobę popadła w długi i grozi jej eksmisja. Wszystko to doprowadziło do spontanicznej zbiórki pieniędzy dla chorej kobiety - "zróbmy p. Ani Święta, jakich nigdy nie zapomni". Akcja okazała się nieprawdopodobnym sukcesem, bo w ciągu kilku dni ponad 4500 osób wpłaciło w sumie... 91 tysięcy złotych. Link znajdziecie w tym miejscu.
Kontrowersje
Nie brakuje osób, które zwracają uwagę na pewne podejrzane elementy całej akcji. W internecie znalazły się bowiem dwie niezależne od siebie zbiórki, jedna opisywana powyżej (z celem 100 tys. zł), druga, do której link znajdziecie TUTAJ ma limit ustawiony na 300 tys. złotych - w niej zebrano już 43 tys. zł. Autorem drugiej zrzutki jest również Konrad Sajkowski, ale informuje o niej na innym profilu, pisząc "Zrzutka sama nie daje rady,bo jest Was tak wielu Z pomocą przychodzi Pomagam.pl z opcją Paypal dla zagranicy".
Porozmawialiśmy z autorem zbiórek na temat tych wątpliwości. - Drugą zbiórkę założyłem w momencie, kiedy w pierwszej było uzbierane około 10 tysięcy złotych - tłumaczy. - Dostawałem dużo głosów od osób z Wielkiej Brytanii, Australii i USA, że też chcieliby móc wpłacić pieniądze. Było to wcześniej niemożliwe, bo zrzutka.pl nie obsługuje płatności przez PayPal - opowiada.
Limit na 300 tysięcy wziął się zaś stąd, że zainteresowanie akcją było - jak przekonuje - tak duże, że Sajkowski postanowił to wykorzystać i spróbować uzbierać tyle pieniędzy, by p. Annie kupić mieszkanie - jako że jej dotychczasowe lokum jest zadłużone, a jej samej grozi eksmisja. Podkreśla też, że wszystkie etapy akcji będą transparentne, a on sam pozostaje w kontakcie z prawnikiem, który sam zgłosił się do prowadzenia sprawy. - Skorzystałem z pomocy zawodowca, bo w ogóle się na tych sprawach nie znam - wyjaśnia i zapowiada, że nie weźmie z tych pieniędzy ani grosza.
Wśród krytyków akcji są też tacy, którzy twierdzą, że p. Anna nie robi bułek sama, ale jest tylko jedną z wielu kobiet, które pracują dla jednego dostawcy, a zbieranie pieniędzy na osobę, która - było nie było - łamie prawo, jest moralnie wątpliwe.
A co myślicie o tym Wy?
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?