Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 94]

Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 93] 
Dostałem pierwszą wypłatę jako elektryk...
W ekspedycji udało się naszej czwórce wymigać. Tu, w brygadzie elektryków byłem sam i grupka współpracowników dużo mniejsza, zżyta. Od czego wymigać? No wiadomo... w każdym razie mężczyznom nie muszę tłumaczyć. Musowo postawić było trzeba... nie było zmiłuj, wkupne to wkupne. Uprzedziłem mamę że "no muszę, inaczej życia nie będę miał. Będę dzisiaj późno..."
Było nas razem dziesięciu chłopa... na czele z kierownikiem warsztatu, panem Cz. - potężnego posturą, zwłaszcza w obwodzie. Goniący do pracy, ale dusza człowiek. :-)
Już wcześniej wybrałem miejsce wkupnego, pasujące każdemu. Zresztą każde miejsce dla nowych kolegów byłoby pewnie dobre. ;) Róg Kwiatowej i ówczesnej 15 Grudnia. "Ta knajpa Mir się nazywa..." - weszliśmy.
- Szefowo, po setce dla każdego - zaordynowałem dziarsko, chociaż bywalcem takich miejsc nie byłem.- A co do tego? Zakąska musi być. To co normalnie? - barmanka znacząco się uśmiechnęła.- Nooo... normalnie.- Już podaję.
Stanęliśmy przy wysokim stoliku "na stojaka". Nie minęła chwila a już dwadzieścia pięćdziesiątek stało przed nami. No i "to co normalnie" - na talerzyku dziesięć małych kawałeczków śledzika z cebulką.
- Może jeszcze chleba pani poda - dorzuciłem do zamówienia.- Młody, coś ty taki rozrzutny? Ale jak chcesz. No to... młody.. .oby Tobie i nam się... - zaordynował szef.
Stuknęliśmy... - oby!!! - odpowiedzieliśmy dziewięciogłosem. Przechyliliśmy zgodnie, łyknęliśmy. Sięgnąłem po śledzika...
- Zaraz zaraz, młody! Ty co, za dużo masz forsy? Śledzika na razie zostaw. Będziesz co chwila nową zakąskę zamawiać? 
Co prawda to prawda. Zresztą co ja będę z szefem dyskutował. Doświadczeńszy...
Wszelkie prawa zastrzeżone.Podobieństwo do osób, miejsc i zdarzeń może być przypadkowe. 
Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 95]