MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Czarodzieje czarnego rocka

Tadeusz Żarek
Living Colour to w muzyce rockowej najważniejszy "czarny" zespół
Living Colour to w muzyce rockowej najważniejszy "czarny" zespół Bill Bernstein/materiały prasowe
Co się może zdarzyć, gdy ostrego rocka grają czarnoskórzy muzycy? Odpowiedź nazywa się Living Colour.

Choć rock pochodzi bezpośrednio od czarnego jak odmęty Missisipi bluesa, zawsze - szczególnie w wersji "na ostro" - była domeną białych. Czarni mogli grać jazz, funk, soul, gospel czy hip-hop, ale żeby hard rocka albo metal? A czarnoskórych rockmanów z prawdziwego zdarzenia można było policzyć na palcach jednej ręki: Jimi Hendrix, Phil Lynott i... długo, długo nic.

Aż w połowie lat 80. w Nowym Jorku pojawił się śmiesznie uczesany osobnik w kolorowych ciuszkach i z gitarą w dłoni, który na zawsze zmienił układ sił rasowych w świecie rocka. Nazywał się Vernon Reid i dał się już poznać jako sprawny wioślarz jazzowy. Grywał m.in. z Ronaldem Shannonem Jacksonem i Billem Frisellem. Jego prawdziwe zainteresowania leżały jednak gdzie indziej - chciał wymiatać w prawdziwej kapeli rockowej.

Mimo przeciwności ze strony biznesu muzycznego (Czarny rock? Przecież to absurd! - reagowali zwykle oficjele z firm płytowych), w 1985 r. wraz z dziennikarzem Gregiem Tate'em i producentem Kondą Masonem powołał organizację Black Rock Coalition, która po dziś dzień wspiera czarnoskórych muzyków marzących o rockowej karierze. Jej najważniejszymi wychowankami były takie formacje jak 24-7 Spyz czy Fishbone. I oczywiście założony przez samego Reida Living Colour - najważniejszy "czarny" zespół w historii muzyki rockowej.

Początki grupy nie były łatwe. Reid grał z wieloma różnymi muzykami, ale nikt nie odpowiadał jego wymaganiom. Aż podczas jakiejś imprezy urodzinowej usłyszał przypadkiem, jak Corey Glover śpiewa jubilatowi "Sto lat!". Tak mu się spodobał głos owego osobnika, że od razu zaproponował mu posadę wokalisty. Dokooptował perkusistę Willa Calhouna oraz basistę Muzza Skillingsa (którego w 1992 r. zastąpił Doug Wimbish) i tak narodził się Living Colour.

Muzyka grupy od początku balansowała między ostrym rockiem i metalem a funkiem, free jazzem, hip-hopem i innymi odmianami "czarnego" grania. Na ówczesnej rockowej scenie było to absolutne novum, trudno się zatem dziwić, że Living Colour niemal od samego początku przyciągał uwagę krytyków i fanów, a regularne występy zespołu w legendarnym nowojorskim klubie CBGB przyciągały tłumy ciekawskich. "Rolling Stone" nazwał Reida i spółkę "pionierami funk metalu".

Mick Jagger w 1987 r. zaprosił Reida i Calhouna do współpracy przy swym solowym albumie "Primitive Cool", a następnie w ramach rewanżu wyprodukował pierwsze demo Living Colour. W tej sytuacji lukratywny kontrakt był kwestią czasu i już w 1988 r. na rynku ukazała się debiutancka płyta grupy zatytułowana "Vivid". Pochodząca z niej piosenka "Cult Of Personality" szybko stała się megahitem, przynosząc muzykom nagrodę Grammy i z miejsca katapultując ich do rockowej ekstraklasy.

Kolejna płyta "Time's Up" (1990), nagrana z udziałem m.in. Maceo Parkera, Queen Latifah i Little Richarda, też była sukcesem. Living Colour supportował Rolling Stonesów, wziął udział w pierwszej edycji festiwalu Lollapalooza i cieszył się powszechnym uznaniem mediów i słuchaczy. W 1993 r. ukazał się trzeci, zdecydowanie mroczniejszy album "Stain", do dziś uznawany za szczytowe osiągnięcie grupy. Ta jednak coraz bardziej zmagała się z wewnętrznymi konfliktami i już dwa lata później, w czasie sesji nagraniowej czwartej płyty, rozpadła się.

I gdy mało kto spodziewał się powrotu Living Colour w dawnym kształcie, a muzycy z powodzeniem realizowali się w projektach solowych, w 2000 r. zespół znów zjawił się na scenie. Od tamtej pory Reid i spółka nagrali dwa dobrze przyjęte przez krytykę albumy ("Collideoscope" z 2003 r. i wydany w zeszłym roku "The Chair In The Doorway", który będą promować w Warszawie) i wciąż głoszą ewangelię czarnego rocka.

Ale jest jeszcze jeden powód, by iść na ich koncert: rzadko na jednej scenie można podziwiać tak doborowy zestaw wirtuozów. Bo Living Colour to nie tylko apostołowie rasowej rewolucji w czadowej muzyce, ale też wytrawni instrumentaliści. To, co Vernon Reid (66. miejsce na liście 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów wg "Rolling Stone'a") wyczynia ze swym wiosłem, to jest prawdziwe voodoo, a reszta składu bynajmniej mu nie ustępuje.

Dość wspomnieć, że Doug Wimbish był pewien czas sidemanem Rolling Stonesów (grał na płycie "Bridges To Babylon") i współpracował m.in. z Madonną, Depeche Mode czy Joe Satrianim, a Will Calhoun to nie tylko gruntownie wykształcony muzyk i laureat paru plebiscytów na bębniarza roku, ale też współpracownik m.in. B.B. Kinga, Marcusa Millera czy Public Enemy. W takim towarzystwie naprawdę nie sposób się nudzić.

Living Colour
28.01, Stodoła
ul. Batorego 10
godz. 19, bilety: 110-130 zł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Lady Pank: rocznica debiutanckiej płyty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto