Drugi strajk paliwowy w Inowrocławiu [zdjęcia]

W minioną sobotę, kierowcy samochodów i motorów, spotkali się o godzinie 12.00 na parkingu stacji Bp przy ulicy Solnej 20. Następnie wyruszyli w podróż ulicami miasta, jadąc z prędkością 30 kilometrów na godzinę.
Podczas przystanków na stacjach benzynowych, tankowali niewielkie ilości paliwa lub płacili za nie "groszakami".
Najniższa kwota jaką zapłacono za paliwo to 23 grosze! 
Koordynator akcji Leszek Urbaniak ostrzega, że jeśli rząd nie zrobi nic by obniżyć ceny paliwa, to podczas organizowanych w Polsce mistrzostw Europy w piłce nożnej zablokowane zostaną drogi, lotniska oraz granicę.
Lesiu cieszy się, że inowrocławianie są solidarni. - Frekwencja jest wyższa niż na pierwszym strajku - mówi.Zauważa, że drugi protest paliwowy był lepiej reklamowany niż poprzedni. Podkreślił także, że pierwszy strajk był też krytykowany, szczególnie w internecie. Mimo to chętnych do protestowania nie brakowało.
Bartek, jeden z uczestników strajku powiedział, że ceny paliw są zbyt wysokie, a rząd pozostaje na to obojętny.  - W naszym mieście trudno jest dostać pracę, a ludzie nie zarabiają zbyt wiele. Jeśli ceny paliw idą w górę, to ceny jedzenia czy za prąd też wzrosną  - żali się  inowrocławianin.
Jeden z przedstawicieli inowrocławskiej policji też zabrał głos w sprawie strajku. Powiedział, że protest może nie odnieść skutku. - To zadanie dla rządu by obniżyć akcyzę - dodaje. Policjant stwierdził też by protestujący osiągnęli cel, to cała Polska powinna włączyć się w akcję, nie tylko pojedyncze miasta.
Akcja przebiegała zgodnie z przepisami, ale Leszka Urbaniaka spotkała niemiła niespodzianka. Kasjerka mając świadomość, że trwa protest nie przyjęła zapłaty groszami za paliwo. Na dodatek właściciel zagroził, że  jeżeli opłata nie zostanie uiszczona grubszymi pieniędzmi, wezwie policję.
Koordynator akcji by uniknąć problemu, zapłacił wyznaczoną kwotę banknotem, co nie było zgodne z zamierzeniami strajku.